Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz. Poznali się, gdy „wszystkie błędy mieli już za sobą”
Była czwartą żoną reżysera i jego największą miłością
- Kamila Geodecka
Jeszcze przed ślubem zamieszkali razem. Kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością. Oboje mieli za sobą nieudane związki. Mimo tego postanowili się pobrać... Uroczystość odbyła się w 1975 roku w Warszawie. Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz powiedzieli sobie „tak” w obecności dwójki świadków: Basi Ślesickiej i Piotra Skrzyneckiego, który specjalnie na tę okazję przyjechał z Krakowa. Wesela nie było. „Moglibyśmy żyć bez tego ślubu też” – mówiła aktorka. Przeżyli razem ponad 40 lat. Był to czas przyjaźni, wsparcia i zrozumienia. Mogli spotkać się wcześniej, właściwie bez przerwy się mijali, przeprowadzając się do kolejnych miast, pracując w kolejnych teatrach, zmieniając kierunki studiów. Ona mówiła czasem, że mogli poznać się wcześniej. On uważał, że to dobrze, bo wszystkie błędy mieli już za sobą...
Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz: historia miłości
W 1971 roku Andrzej Wajda pracował w krakowskim Starym Teatrze nad spektaklem „Biesy” Dostojewskiego na podstawie adaptacji Camusa. Reżyser chciał zająć się wszystkim – pracą z aktorami, opracowywaniem tekstu oraz scenografią i dekoracją. Okazało się, że nad tym ostatnim zapanować już nie mógł. Wtedy Piotr Skrzynecki zapowiedział, że pozna go z Krystyną Zachwatowicz – scenografką i artystką kabaretową Piwnicy pod Baranami. Para poznała się w kawiarni Kolorowa w Krakowie.
W końcu Zachwatowicz odwiedziła Wajdę w jego mieszkaniu. Długo dyskutowali o tym, w jaki sposób ma wyglądać przygotowywana sztuka. Od początku dobrze się dogadywali. Z czasem spotkania stały się coraz częstsze, a Andrzej Wajda zaczął przychodzić na występy kabaretowe swojej przyszłej żony. Podobno wchodził potem do garderoby artystów i żartował.
„Mam śmieszną anegdotę. Graliśmy program, w którym miałam blond perukę, usta na zielono. Ale na koniec szybciutko się przebierałam w czarną sukienkę, zdejmowałam perukę, usta malowałam na czerwono i mówiłam tekst o tym, jaka ciężka jest dola aktora polskiego. Andrzej przychodzi potem do naszej kanciapki-garderoby i mówi: »Bardzo mi się pani podobała, ale kto to była ta ładna na końcu«” – wspominała Zachwatowicz po latach.
Krakowska premiera „Biesów” podobno była bardzo dobra, a zaraz po niej Wajda zaprosił Zachwatowicz do wspólnej pracy nad filmową ekranizacją „Wesela”. Zgodziła się. Wspólnie pracowali przez dwa lata. W końcu razem wyruszyli do Szwajcarii, gdzie mieli wystawiać sztukę Dürrenmatta. Ona wtedy już była przekonana co do swoich uczuć, on stopniowo upewniał się, że właśnie dzieje się rzecz, która może się wydarzyć tylko raz w życiu.
Zobacz także
Wkrótce para zamieszkała na warszawskim Żoliborzu, czasami odwiedzając także ukochany Kraków. Andrzej Wajda przeżył w nim wojnę, to tam pierwszy raz się ożenił. Krystyna Zachwatowicz na Uniwersytecie Jagiellońskim skończyła historię sztuki, a następnie uzyskała dyplom na krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych. Miała również mieszkanie przy Rynku Głównym.
„Gdy związaliśmy się z Andrzejem, mieszkaliśmy tam czasem, ale na parterze był nocny lokal, turyści, wrzaski – ani spać, ani pracować. Kiedy szłam do teatru do roboty, Andrzej wychodził do Noworola, kawiarni w Sukiennicach, żeby cokolwiek napisać. I powiedział mi pewnego dnia, że do Krakowa więcej nie przyjeżdżamy, koniec. Wtedy stanęłam na głowie i znalazłam ciche mieszkanie też blisko Rynku. Był zadowolony. Urządziłam je specjalnie dla niego. Trzy pokoje na parterze, ani jednego schodka, mały ogród, wcześniej było błotniste podwórko. Siadał sobie na tarasie i pisał” – wspominała artystka.
Zachwatowicz po 20 latach porzuciła granie w Piwnicy pod Baranami. Piotr Skrzynecki miał później żartować, że niepotrzebnie poznawał Andrzeja z Krystyną – gdyby nie to, być może artystka wciąż grałaby w kabaretach. „Przenieśliśmy się do Warszawy, nie mogłam co sobota jeździć do kabaretu, zmieniły mi się priorytety, wcześniej priorytetem była Piwnica. 20 lat tam byłam. Nic poza tym nie było do rzucania, przeciwnie. Dostałam od niego to samo, co on ode mnie” – mówiła.
Czytaj także: Kiedy się poznali, zakochała się na zabój. Kim była Mary Ellen Fox, ostatnia żona Leopolda Tyrmanda?
Wajda i Zachwatowicz: jak wyglądało ich małżeństwo?
Wajda i Zachwatowicz byli blisko siebie niemal przez cały czas. Razem pracowali, mieszkali i podróżowali. Artystka nie tylko przygotowywała scenografie do jego filmów, ale także występowała w jego produkcjach jako aktorka. W 1976 zagrała rolę Hanki Tomczyk w „Człowieku z marmuru”, a trzy lata później wcieliła się w rolę Kazi w „Pannach z Wilka”. Później były role w „Człowieku z Żelaza”, „Kronice wypadków miłosnych” czy „Korczaku”.
Po ich mieszkaniu zawsze kręciły się ich psy i koty. On pisząc, sączył whisky i palił cygara. Zawsze pisał piórem. Ona potrzebowała stołu kreślarskiego, by tworzyć projekty. W domu zawsze gotowała dla siebie i swojego męża. „Nie byłam specjalnie dobrą kucharką, w życiu mi nie przyszło do głowy, żeby coś ugotować tylko dla siebie. Ale w domu zawsze było coś do jedzenia. Uważałam, że to mój pierwszy obowiązek, dom ma być domem – śniadanie, obiad, kolacja. Czy jest tylko Andrzej, czy ktoś przychodzi – ma być nakarmiony. Żelazna zasada. Andrzej najbardziej lubił schabowego z kapustą. Moje próby znalezienia schabowego w Japonii czy we Francji nie przynosiły skutku, niestety” – wspominała.
Czytaj także: Adam Pawlikowski i Teresa Tuszyńska: Książę i Tetetka, czyli najsmutniejsza historia miłosna PRL-u
Andrzej Wajda i Krystyna Zachwatowicz: artyści i aktywiści
Dzięki pracy artystycznej Krystyny Zachwatowicz i Andrzeja Wajdy powstało wiele uznanych filmów, spektakli i wystaw. Przyczynili się do utworzenia Pawilonu Józefa Czapskiego w Muzeum Narodowym w Krakowie. Sam Józef Czapski, malarz i pisarz, był ich znajomym. Podobno kazał mówić do siebie „Józio”.
„Myśmy z Andrzejem go kochali po prostu. Był niezwykły. Po jego śmierci sprowadziłam wszystkie rzeczy z jego pokoiku w Maisons-Laffitte do Krakowa. Jeden z jego przyjaciół był na mnie o to wściekły, ale jak zobaczył ten odtworzony w Krakowie pokój Józia, to mnie przepraszał, bo się rozpłakał. Trudno mi racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego to zrobiłam. Poczułam, że trzeba, bo ten pokój przecież zniknie” – opowiadała Zachwatowicz.
W 1987 roku Andrzej Wajda został laureatem prestiżowej Nagrody Kyoto (Kyoto Prize) Fundacji Inamori. Wygrał około 400 tys. dolarów. Całą kwotę przeznaczył na założenie Fundacji Kyoto – Kraków. Dzięki nim powstało Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej „Manggha”, w którym znalazła się między innymi przestrzeń ekspozycyjna dla kolekcji sztuki japońskiej Feliksa Jasińskiego. Dziś w centrum wystawiane są prace młodych artystów, organizowane są szkolenia oraz kursy językowe.
Czytaj również: Widzowie pokochali ją za role w serialach „Alternatywy 4” i „Zmiennicy”. Co dzisiaj słychać u Krystyny Tkacz?
Krystyna Zachwatowicz: dba o spuściznę męża
W sierpniu 2016 roku Andrzej Wajda powiedział swojej żonie, że chciałby się przenieść do Krakowa. Miałby bliżej do swojej ukochanej „Mangghi”, dodatkowo bardzo lubił krakowskie mieszkanie, które było spokojne, ciche i bezpieczne. „Może to był sygnał, że on chce jakby zamykania wszystkiego” – mówiła później Zachwatowicz. Nigdy nie rozmawiali o śmierci. Reżyser uważał, że nie istnieje życie pozagrobowe. Ten pogląd podziela zresztą jego żona.
Wajda zmarł 9 października 2016 roku w Warszawie. Został pochowany obok swoje matki na krakowskim cmentarzu na Salwatorze. Zgodnie z jego wolą zapisaną w testamencie, pieniądze z tantiem wspierają Fundację Kyoto – Kraków, która obecnie przyznaje także stypendia dla młodych twórców. Krystyna Zachwatowicz wciąż dba o to, by pamięć o jej mężu nie ucichła. W 2018 roku jego imieniem został nazwany skwer na krakowskich Plantach. Nieprzypadkowo właśnie tam. Podczas przyjęcia z okazji swoich 90. urodzinach Wajda powiedział, że chciałby iść do raju, ale tylko wtedy, jeśli raj będzie w Krakowie. „Planty latem w słońcu najlepiej się do tego nadają” – powiedział.
W Muzeum Narodowym w Krakowie mogliśmy także oglądać wystawę poświęconą życiu i twórczości reżysera. Teraz Krystyna Zachwatowicz szuka miejsca na stałą wystawę, która mogłaby o nim przypominać. Artystka stara się także, by notatki, które Andrzej Wajda pisał przez całe życie, zostały opracowane.
„Zawsze przyznawał publicznie – za swoim przyjacielem, malarzem Andrzejem Wróblewskim – że po śmierci nie ma nic. Wiadomo, zostanie »Manggha«, dom, zbiory, więc trzeba napisać jakiś testament, ale o tym mówił rzeczowo, że należy to uporządkować. Nic więcej. Ale gdybym ja wiedziała, że odchodzę przed nim, też bym się martwiła. Takie rozerwanie, po tylu latach” – mówiła Zachwatowicz.