Rozwód, problemy finansowe, ciężka choroba… Daria Trafankowska skończyłaby dziś 64 lata. „To niesprawiedliwe, że musiała odejść, kiedy wreszcie była kochana”
Bolesny rozwód, problemy finansowe, choroba... Trzynaście lat temu przegrała heroiczną walkę z rakiem. Los nie był dla niej łaskawy, ale zawsze stawała mu naprzeciw. Daria Trafankowska rolą w serialu „Na dobre i na złe” zyskała sympatię telewidzów. Dziś obchodziłaby 64. urodziny. Jak naprawdę wyglądało jej życie?
Daria Trafankowska w „Na dobre i na złe”
Przez wiele lat Daria Trafankwoska wcielała się w postać Danuty Dębskiej, oddziałowej szpitala w Leśnej Górze. I chociaż na swoim koncie posiada wiele ról teatralnych, filmowych i telewizycjnych, to widzowie kojarzą ją głównie z kreacji w „Na dobre i na złe”. Serialowa Duśka była uważana za niedostępną i z pozoru chłodną, a mimo to ludzie do niej lgnęli. Czy coś je łączyło?
„Generalnie jestem osobą miękką, daję sobą kierować, często idę na kompromis. W ogóle nie znoszę konfliktów i zawsze staram się mediować. A siostra Danuta, jak trzeba, to się i poawanturuje... Mogłabym nauczyć się od niej tej konsekwencji w działaniu. Umiejętności panowania nad sytuacją. Tego, by nie poddawać się manipulacjom…”, mówiła Małgorzacie Karnaszewskiej. Niewiele osób zdawało sobie sprawę, że aktorka pracując na planie serialu przyjmowała już kolejne etapy chemii.
„Dla przyjaciół: Dusia”
„Dla przyjaciół: Dusia”, kwitowała aktorka. Kobieta o wielkiej klasie, pokładach dobra, niesamowitej energii, uśmiechnięta, radosna. Najbliżsi mówili o niej - „Matka Teresa Dusia Trafankowska”. Może dlatego, ze prowadziła dom otwarty. Żyła w niedostatku. Gra w teatrze i radio nie przynosiła zbyt wiele pieniędzy. Chociaż nie było jej stać na własne mieszkanie czy samochód, potrafiła się dzielić wszystkim z potrzebującymi. Miała niemal ewangeliczną potrzebę, żeby godzić i uczyć, by ludzie potrafili dostrzegać to, co w innych dobre. „Od dziecka mam zakodowane poczucie, że jak ktoś wyciąga rękę i o coś prosi, to nie wolno mu odmówić”, tłumaczyła.
W życiu zawodowym odnosiła sukcesy. Ukończyła Wydział Aktorski w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Współpracowała z Agnieszką Holland, Krzysztofem Zanussim, Wajdą A w życiu prywatnym? Po latach rozwiodła się z Waldemarem Dzikim. Reżyser później związał się z Małgorzatą Foremniak. Daria Trafankowska wówczas stanęła przed trudnym zdaniem - samotnie wychowywała syna. Do męża nie miała żalu. Małżeństwo nie dawało jej szczęścia. Razem z synem zamieszkała na strychu. Były mąż płacił alimenty. Po latach, jej syn Wit Dziki mówił w książce Małgorzaty Puczyłkowskiej: „Byłem przyzwyczajony do tego, że tata przyjeżdżał i odjeżdżał. Że stale pracował gdzieś poza domem, więc kiedy nagle zniknął na dłużej, nie poczułem się jakoś specjalnie zraniony. (…) Dopiero gdy byłem dorosły spotkała Jana, pozwoliła sobie na miłość”.
To była młodzieńcza miłość. Jan był realizatorem telewizyjnym. „Spotkałam mężczyznę, o jakim dzisiaj można już tylko poczytać w starych, pięknych książkach”, opowiadała. To był przełomowy moment w jej życiu. Pełen nadziei, radości, spełnienia. Rola w „Na dobre i na złe” pomogła odbić się jej od dna, zdobyła serca widzów i w końcu razem z byłym mężem wypracowali sobie przyjacielskie relacje. I gdy wydawało się, że w jej życiu zaczyna się układać, że w końcu ma wszystko, aktorka zachorowała. Lekarze wydali wyrok - rak trzustki.
Zobacz też: Serial „Diagnoza” ma rekordową oglądalność. Za co pokochali go widzowie?
Heroiczna walka o życie
Rozpoczęła się walka z czasem. Lekarze w Austrii dawali jej nikłe szanse na wyzdrowienie. Ataki bólu nasilały się, aktorka przyjmowała kolejne porcje chemii, występowały krwotoki. Nie poddała się do ostatniej chwili. Zawsze uśmiechnięta, radosna, spokojna. Doświadczała niesamowitej miłości i życzliwości od ludzi. W końcu teraz to oni mogli się odwdzięczyć za jej dobro.
Na krótko przed śmiercią udzieliła wywiadu, w którym zapewniała, że mimo przeciwności losu, zawsze uważała się za osobę szczęśliwą. Brała życie garściami. W najtrudniejszych życiowych momentach zawsze mogła liczyć an wsparcie najbliższych. Nigdy nie była pozostawiona sama sobie. „Nikogo nie omijają trudy życia, natomiast w tych próbach, którym musiałam sprostać, dostałam wiele wsparcia. Nigdy nie czułam się osamotniona. Zawsze byli przy mnie moi bliscy i przyjaciele”, mówiła.
„To niesprawiedliwe, że musiała odejść, kiedy wreszcie była kochana, z drugiej strony — miała szczęście, iż zdążyła spotkać tę wielką miłość i w ostatnich chwilach miała wsparcie w ukochanym mężczyźnie”, mówił Wit Dziki na łamach książki „Być dzieckiem legendy”.
Daria Trafankowska zmarła, 9 kwietnia 2004 roku, przegrywając walkę z rakiem trzustki. Miała zaledwie 50 lat.
Zobacz też: Anna Jurksztowicz gorzko o producentach „Na dobre i na złe”: „Nikt mi nawet nie podziękował za współpracę”