Reklama

Dwa lata temu informację o śmierci Zofii Czerwińskiej jako pierwszy przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych jej wieloletni przyjaciel, Mariusz Szczygieł. Aktorka odeszła w wieku 86 lat, a dziś obchodziłaby 88. urodziny. Wspomnieniem o wspaniałej artystce, cudownym, wrażliwym człowieku podzieliła się z nami dziennikarka VIVY!, Krystyna Pytlakowska.

Reklama

Przypominamy tekst z 2019 roku.

Wspomnienie o Zofii Czerwińskiej

Jeszcze tydzień temu zapraszała na Facebooku przyjaciół - wśród nich i mnie - na swoje 90. urodziny. Wierzyła w to, że ma przed sobą jeszcze lata życia. A my w to nie wątpiliśmy. Taka była pełna optymizmu, radości, humoru i miłości. Potem napisała : "bawię w szpitalu". Wszyscy prosiliśmy ją, żeby nie bawiła tam zbyt długo, żeby jak najszybciej wracała do nas i bawiła się z nami. I dlatego, gdy 13 marca dopadła nas wiadomość, że Zosia nie żyje, dostaliśmy cios nożem w serce. Wydawała się niezniszczalna, mocna, byle co nie mogło jej złamać. I życie traktowała z humorem, a siebie – z dystansem.

Poznałam ją, kiedy robiliśmy wywiad we troje - Zosia, Mariusz Szczygieł i ja. Przyjaźnili się od 1993 roku. Byli zawsze bardzo blisko siebie. Zosia zawsze wiedziała, gdzie Mariusz aktualnie przebywa, kiedy wraca i w jakim jest humorze. Niezliczoną ilość razy podawała mi jego numer telefonu, ponieważ mam talent do gubienia zapisków. Mówiła: ,,Przecież już ci dyktowałam. Czy nie możesz zapisać go sobie na ścianie?". I obie wybuchałyśmy śmiechem. To z Mariuszem przychodziła na „salony”, jeśli gdzieś chciała być. U nas bywała na Viva! Najpiękniejsi, zawsze upewniając się, czy pamiętam o Niej. Jak mogłabym zapomnieć?

Marcin Kempski/ I LIKE PHOTO

W tym roku też mi przypominała, żebym koniecznie wpisała ją na listę gości. Była fantastycznym człowiekiem, mądrym, lojalnym, kochanym. Ostatni raz jednak spotkałyśmy się na jej 85. urodzinach. Było tłumnie i wesoło. Nawet, gdy posprzeczała się z Jerzym Gruzą, który jej zdaniem niedokładnie pamiętał anegdoty o kolegach. Ona pamiętała wszystko i wszystkich. Jej mózg funkcjonował jak u 20-latki. Pytała mnie, czy powinna po śmierci ukochanego psa Dżeka wziąć następnego: ,,Krysiu, a jeżeli umrę? To co z nim będzie?". Namawiałam ją: ,,Zosiu bierz i nie pytaj. Jeszcze wiele lat przez tobą. A jeżeli już, to zawsze ktoś się pieskiem zaopiekuje''. I za chwile już cieszyła się yorkiem Zenkiem, uroczym psiakiem, który nauczył się nawet załatwiać do kuwety. Zosia miała przecież kłopoty z kręgosłupem, z trudem chodziła. Joanna Kurowska, z która występowały razem przez kilka lat w „Kiepskich” a wcześniej w innych produkcjach „ Czterdziestolatku”, „Tygrysach Europy”, wspomina: ,,Przyjeżdżałam po nią, gdy miałyśmy lecieć do Wrocławia na plan i pomagałam wejść do samolotu, trzymając jej torebkę. Potem z samolotu odwoziłam ja na miejsce.

Ostatni raz byłyśmy tam razem w styczniu. Po zdjęciach umawiałyśmy się przy barku. Tym razem też o 00.19 spotkałyśmy się w barku hotelu Novotel. Siedzieliśmy tam z Andrzejem Grabowskim do 5 rano i obgadywaliśmy różne osoby, m.in. Plucińskiego, z którym Zosia przeżyła płomienny romans. Nie wiedzieliśmy, ze to nasz ostatni taki wieczór. Była w nim jakaś magia.

Dziś jestem zła na siebie, ze na jeden nie przyszłam, bo się źle czułam. ,,Mogłaś zadzwonić" - mówi Zosia. - ,,Ja jako poznanianka nigdy ci tego nie wybaczę". Dla mnie wszystko musi być w porządku. Nigdy nie traktowałam jej z jakąś estymą, bo była starsza. Zosia była taka młoda duchem. I używała dosadnego słownictwa, ale jej to uchodziło. Była damą. Sprawiedliwa dama, która broniła kolegów, gdy ktoś na nich najeżdżał. Nie znosiła, gdy ktoś o kimś źle mówił tylko dlatego, że go nie lubił, albo był zazdrosny. Opowiadała za to pyszne anegdoty, jak np. dała Zbyszkowi Cybulskiemu nocnik w prezencie ślubnym (była ich świadkiem). I powiedziałaś: ,,Masz, bo jak zesrasz się ze szczęścia, żebyś nie szukał toalety". Cybulski chyba jednak nie poznał się na tym żarcie.

Joasi Kurowskiej powierzała swoje bolesne tajemnice, jak ta, że nie mogła mieć dzieci. A bardzo chciała. ,,Gdybym miała dziecko, żyłoby mi się całkiem inaczej", mówiła. Może dlatego tak kochała psy. Umieściła w nich cała wypełniająca ja miłość.

,,Ostatnią wigilię spędziliśmy razem", mówi Jacek Mureno aktor i satyryk z teatru Sabat. ,,Zosia z Zenkiem, Mariolka (nasza wspólna znajoma) z Figą, tylko ja nie mogłem mojej Tusi przyprowadzić. Poznałem ją w teatrze Syrena, gdzie zaczynałem jako młody chłopak, a Zosia wzięła mnie pod swoje skrzydła. Tam były wszystkie „wielkie” divy: Hanka Bielicka, Violetta Villas, z którą robiliśmy ansambl, Lidka Korsakówna. Po spektaklu jechaliśmy do SPATiFu albo do Ścieku całą ekipą i bawiliśmy się do rana. A teraz Zosia poprosiła mnie, żebym na jej urodzinach wystąpił jako Violetta Villas. Spełniłem jej prośbę. Choć ona wcale Violetty nie lubiła. Uważała ja za złą kobietę. Zosia za to była bardzo dobra, miała wielkie serce. Będę za nią zawsze tęsknił.

PRZECZYTAJ TEŻ: Zofia Czerwińska: „Leża­łam w bezruchu cała w jego krwi, a dookoła świstały kule”. Aktorka i jej rodzina brali udział w Powstaniu Warszawskim...

Joanna Kurowska: ,,Kiedy szła teraz do szpitala, a ja pytałam, czy mogę ja odwiedzić, powiedziała: nie, dam ci znać smsem, albo dowiesz się z gazet. No i dowiedziałam się… Powiedziała tez, że chce żyć na własnych warunkach, a nie cudzych. Nigdy nie doszła do siebie po kolonoskopii, którą zrobili jej kilka miesięcy temu… Teraz przeszła kolejną operacje, której już nie przeżyła.

Przyjaciele żałują, że nie powstała książka o Zofii Czerwińskiej. Nie powstała, bo Zosia jej nie chciała. Dzwoniłam do niej wielokrotnie w tej sprawie

,,Ty chcesz, żeby się na mnie cała Warszawa poobrażała", kpiła. ,,Przecież nie będę ściemniać. Powiem cała prawdę, a wtedy uznają mnie za najgorszą kurew". Zrozumiałam i dałam jej spokój.

,,Ona była bardzo skromna, nie uważała siebie za gwiazdę" - komentuje Kurowska. – ,,I szczyciła się prawdomównością".

Ech, Zosiu, już nam ciebie bardzo brakuje.

Reklama

Zofia Czerwińska i Mariusz Szczygieł w sesji VIVY!

Marcin Kempski/ I LIKE PHOTO
Reklama
Reklama
Reklama