''W tym swoim szczęściu to Kalina w ogóle nie miała szczęścia"
Była seksbombą, miała wielki talent, kochała i była kochana
„A właśnie, że będę niemoralna! Wolę być niemoralna niż idiotycznie nieszczęśliwa. Nie będę taka, jak chcą ludzie, będę sobą”, mówi do lustra grana przez Kalinę Jędrusik Joanna w filmie „Lekarstwo na miłość”. W sumie tę kwestię Kalina mogłaby spokojnie wypowiedzieć w życiu. Była niemoralna. I, zdaje się, idiotycznie nieszczęśliwa.
Miała warunki ku temu, by mężczyźni jej życia zrobili z niej seksbombę. By patrzyli na nią jak na seksbombę. Dzisiaj pamiętamy o tym, że była seksbombą. Ale kto pamięta, że miała wielki talent? Remigiusz Grzela w książce: „Z kim Ci będzie tak źle jak ze mną” pisze we wstępie: „Kalina. Pytasz o nią i wszyscy ją doskonale znają. Wystarczy imię, wiadomo jaka Kalina. Polska Marilyn Monroe. Wkurwiła Gomułkę, eksponując w dekolcie krzyżyk. Rozwiązła. Mąż był w jednym pokoju, ona z kochankiem w drugim. Kąpała się w szampanie. No, była w Kabarecie Starszych Panów. Kochała koty, a miała na nie uczulenie. Chyba była w Solidarności. Grzeszna i święta zarazem. Pod koniec życia mocno utyła. A, wycięta scena u Wajdy w Ziemi Obiecanej. I ta dziwna sprawa ze spadkiem, kiedy umarła”.
Zobacz też: Kochanek w ubraniu męża, czyli burzliwe losy Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata
Kalina Jędrusik: polska Marilyn Monroe
Wydawało się, że Kalinie takie jej postrzeganie odpowiadało. Lubiła prowokować. Lubiła, by na nią patrzono, by podziwiano jej wdzięki. Jak wyglądała? Miała talię osy, krótkie nogi, piękne włosy i... duże piersi.
Tadeusz Kwiatkowski opisał jedną z historii, które widzieli bywalcy SPATiF’u: „Jędrusikówna mocno wydekoltowana tańczyła boogie, aż w pewnej chwili wyskoczyły jej na wierzch obie, zresztą ładne piersi”. A Zofia Czerwińska, koleżanka Jędrusik ze szkoły aktorskiej wspominała: „Pamiętam jak dziś. Kalina wchodziła do szkoły i od razu wszystkich czarowała. Przyćmiewała sobą to, co działo się dookoła. Jej wejścia były wydarzeniem. Nikt inny nie miał takiego wdzięku, takiego uroku. A do tego miała ogromny talent”. Za to Jeremi Przybora twierdził, że „guzik od stanika rozpina tak, że jeden staruszek umarł”. Innego zdania był Andrzej Łapicki, który twierdził: „Wbrew pozorom nie miała seksu, choć uważała się za królową seksu i na taką kreował ją jej mąż Stanisław Dygat. Ona myślała, że jest Marilyn. I rzeczywiście była, tylko krótsza o pół metra”.
Wszyscy, którzy ją znali twierdzili, że wampa, seksbombę czy też polską Marilyn Monroe stworzył z niej jej mąż Stanisław Dygat. Zakochany w Hollywood wyobraził sobie, że on będzie jak Arthur Miller, a ona jak Monroe właśnie. Remigiusz Grzela pisze: „Dygat chciał się Kaliną pochwalić, pokazać ją światu. Już wtedy snuł plany o uczynieniu z niej ikony kina na miarę Marilyn Monroe”. Wspomniała Agnieszka Osiecka: „Przyszedł do nas, do Radiowego Studia Piosenki. Myśmy z Jasiem Borkowskim zarabiali wtedy po 2 tys. zł miesięcznie i przerażeni dowiedzieliśmy się, że Dygat by chciał, żebyśmy my Kalinę ubrali od stóp do głów na jakiś festiwal w Opolu czy w Sopocie, już nie pamiętam. Domagał się, żebyśmy się zachowywali jak jacyś menedżerowie, że musimy sprawić jej kilka toalet i ona pojedzie na festiwal, pod warunkiem, że będzie grała wielkiego wampa”.
Kapciem w telewizor
Jędrusik kochała prowokować. Do legend telewizyjnych przeszła historia, gdy na ekranie zobaczył ją I sekretarz Władysław Gomułka. Zobaczył i… rzucił kapciem w telewizor (inna wersja mówi o popielniczce). Dlaczego? Jędrusik wystąpiła z kuszącym dekoltem. Między wyeksponowanymi piersiami pobłyskiwał krzyżyk. Ponoć dostała karę. W telewizji miała występować ubrana od stóp do głów. Następnym razem widzowie więc zobaczyli ją w czarnej sukience z golfem. Widać było tylko jej twarz i dłonie. Do czasu, aż się odwróciła. Dekolt na plecach sięgał niemal jej ponętnych pośladków.
Kalina Jędrusik jako macocha
Rozbiła pierwszą rodzinę Dygata. Poznała go, gdy przedstawiła ich sobie jego żona, a jej koleżanka z teatru też aktorka Władysława Nawrocka. Córka Dygata z pierwszego małżeństwa tak wspominała macochę: „Wprowadziła w nasze życie wulgarność, brak zasad i absolutną egoistyczną wolność, z jaką wcześniej nie miałam do czynienia. Była niszczącą, demoralizującą siłą. Była zabawna i całkowicie niemoralna. Nielojalna i niebezpieczna dla wrogów, tak jak i dla przyjaciół”.
Namówiła też męża, żeby przestał się z córką kontaktować: Udało się jej namówić ojca, żeby powiedział mi, że musi wybierać. Ja to chyba powinnam zrozumieć. Jestem już na tyle dorosła, że nie potrzebuję ojca tak jak kiedyś. Mam przecież 16 lat. A macochą nie była dobrą. Bez przerwy dokuczała pasierbicy i dyskredytowała ją w oczach ojca.
Gdy Remigiusz Grzela pisał swoją książkę, poprosił Magdalenę Dygat o rozmowę. „Czterokrotnie odmówiła mi Magdalena Dygat, córka pisarza, tłumacząc, że bohaterowie mojej książki to dzisiaj obcy jej ludzie”.
Poronienie i bezpłodność
Kalina Jędrusik kochała Stanisława Dygata do szaleństwa, choć nie była mu wierna. Bardzo pragnęła mieć z nim dziecko. Niestety. Nigdy nie dane jej było zostać matką. Pierwszą ciążę poroniła. Jeszcze wtedy mieszkali w Gdańsku. Kolejne dziecko straciła już w Warszawie, gdy z byłą rodziną Dygata mieszkali w jednym lokalu na Dąbrowskiego. Aleksandra Wierzbicka, spadkobierczyni Jędrusik wspominała, że gdy rozmawiały pierwszy raz, aktorka zapytała ją, w którym roku się urodziła. Gdy odpowiedziała, że w 1956 usłyszała, że jest prawie w tym samym wieku, w jakim byłaby jej córka, gdyby żyła. Córeczka Dygatów żyła tylko kilka dni. Jędrusik twierdziła, że mąż pochował dziecko i nigdy nie zdradził jej gdzie. Potem okazało się, że już nigdy nie będzie mogła mieć dzieci. Gdy na podwórku kamienicy przy ulicy Joliot-Curie poznała Aleksandrę Wierzbicką, zaczęła traktować ją jak córkę. „Kiedy w 1972 roku przeprowadzili się ze Stasiem do willi na Żoliborzu przy ulicy Kochowskiego, pokazali mi pokój na mansardzie i powiedzieli, że mogę w nim sobie mieszkać, kiedy chcę. Kalina załatwiła mojej mamie telefon, żeby był między nami łatwiejszy kontakt. Kiedy Stasio umarł, spędzałam z Kaliną na Kochowskiego coraz więcej czasu. Trzy lata przed śmiercią mnie zameldowała”.
Agnieszka Osiecka wspominała w tekście opublikowanym w „Polityce”. : „Kiedyś, kiedy była potwornie smutna, powiedziała do mnie: »Wiesz, ja jestem pulardą«. Pularda to taka kura, która nie może rodzić jajek. Wiedziała, że nigdy nie będzie miała dzieci, i czuła, że nie jest w sposób naturalny kobieca i jakby grała tę kobiecość. Grała tę kobietę o wiele ostrzej niż te kobiety, które nie mają żadnych niepewności”.
Przeczytaj również: Małgorzata Potocka o Kalinie Jędrusik: „Ciągle szukała wielkiej miłości. W tym była nienasycona”
Miłość Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata
Mimo że małżeństwo Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata było burzliwe, mimo jego kochanek i jej kochanków, przetrwali ze sobą dwadzieścia lat. Gdy zmarł w 1978 roku popadła w przesadną religijność. Zmarła 7 sierpnia 1991 roku. Magda Umer wspomniała w książce u Grzeli: „Agnieszka Osiecka mówiła mi, że tego dnia spotkała w Dębkach biegającą wzdłuż plaży jak co dzień Maję Komorowską. Agnieszka powiedziała: „Boże, ta Kalina…”. Maja odpowiedziała: „Widzisz Agnieszko, kochała tylu mężczyzn, tyle zwierząt, a teraz całą tę miłość przeleje na Pana Boga. Tylko jak On to wytrzyma?”.
Jacek Szczerba, w 90. rocznicę urodzin aktorki pisał na łamach "Gazety Wyborczej": „A kim właściwie była Kalina Jędrusik? Peerelowskim symbolem seksu, który usunął z telewizji ponoć sam I sekretarz Władysław Gomułka? Nostalgiczną Jesienną Dziewczyną śpiewającą w Kabarecie Starszych Panów? Lubieżną Lucy Zuckerową z 'Ziemi obiecanej', którą zagrała z taką pasją, że aż Andrzej Wajda wyciął jej scenę miłosną z odrestaurowanej wersji filmu? Żoną, która zdradzała męża - Stanisława Dygata - za jego przyzwoleniem, ale nie zdradzała swych psów ani kotów? A może nawróconą dewotką o tyle dziwną, że przeklinającą bez umiaru? Trudno o jednoznaczną opinię o Kalinie Jędrusik. A wątpliwości zaczynają się już od daty urodzenia”. Kim była?
Dariusz Michalski, autor książki Kalina Jędrusik, podkreśla, że „sprzeczności napędzały jej życie do niebywałej szybkości. Była nieobliczalna w czynach i słowach, wulgarna i obsceniczna, nielicząca się z bliźnimi, potrafiąca doprowadzić do purpury nie tylko księży, ale też największych rozpustników”.
„Zastanawiam się z perspektywy lat, czy mit seksbomby Kalinie pomógł, czy przeszkodził. Uważam jednak, że przeszkodził. Zazdrość różnych ludzi powodowała, że nie dostawała ról, na które zasługiwała, bo była bardzo dobrą aktorką. Ta wykreowana postać wampa nie miała nic wspólnego z codziennym życiem. Może przydawała jej się ta poza na zakupach, kiedy nie można było nic dostać… Czasami tylko grała rolę gwiazdy. Dużo jest mitów. ”, mówił Remigiuszowi Grzeli Wojciech Gąssowski. A Krystyna Sienkiewicz, mówiąc o Kalinie jak o matce, podsumowała całe jej życie: „Byłaby świetną, śliczną matką, znakomicie gotującą. W tym swoim szczęściu to Kalina w ogóle nie miała szczęścia”.