Specjalista od krajowej polityki, publicysta i dziennikarz Gazety Wyborczej. Wojciech Czuchnowski, o którym mowa, przez lata zmagał się z uzależnieniem od alkoholu. Walkę wygrał i od 6 lat nie sięgnął po kieliszek. W rozmowie z Na Temat bardzo szczerze wyjaśnił, skąd wziął się u niego problem oraz jakie konsekwencje choroba przyniosła jego bliskim.

Reklama

Wojciech Czuchnowski o alkoholizmie

Dziennikarz rozpoczął swoją opowieść od stwierdzenia, że problem alkoholowy dotyczył także jego rodziców. „Moja mama miała problem alkoholowy. Z ojcem od zawsze miałem słaby kontakt, właściwie go nie utrzymuję, ale wiem, że i on za kołnierz nie wylewał. Kiedy miałem 12 lat i po raz pierwszy, i chyba jedyny, pojechałem do niego do Rzeszowa, to usiłował mnie napoić wódką. Wtedy spróbowałem jej pierwszy raz, ale oczywiście bardzo mi nie smakowała. Ojciec chciał w ten sposób zrobić ze mnie prawdziwego mężczyznę”, powiedział Czuchnowski dziennikarce Na Temat.

Co bardzo ważne, 54-latek podkreślił że uzależnienie od picia nie zawsze wygląda tak, że człowiek bierze udział do upadłego w imprezach czy samotnie zabije smutki i lęki. W przypadku dziennikarza było zupełnie inaczej. „To jest śmieszne co powiem, ale ja upijając się po prostu sobie siedziałem i najczęściej czytałem książki albo oglądałem seriale na DVD. […] Zawsze na tyle bezpiecznie, żeby nie znaleźć na ulicy czy coś w tym stylu. Tak było przez cały okres picia. […] Po prostu siedziałem w domu i oglądałem filmy i byłem szczęśliwy, że siedzę sam i nikt mi nie przeszkadza. To było takie odurzanie się”, usłyszała z ust publicysty dziennikarka Aneta Olender.

Niestety, przez wiele lat pan Wojciech poddawał się uzależnieniu na oczach dzieci. Jemu wydawało się, że bliscy nie wiedzą o jego problemie, bo nie pił w ich otoczeniu, jednak prawda była inna. Dzieci i żona dziennikarza odczuwali konsekwencje jego zachowania. „Najpierw obiecywałem, że to już więcej się nie powtórzy, później miałem okresy niepicia. Krzywdziłem ich. Próbowałem później o tym rozmawiać z moimi dziećmi, ale to są bardzo ciężkie rozmowy. Mam jednak nadzieję, że było przynajmniej trochę tych dobrych chwil, że nie zapamiętali mnie nie tylko z tych złych”, wyznał w Na Temat Wojciech Czuchnowski.

Zapytany o to, czy pił w pracy, odpowiedział, że nie. Właściwie nigdy nie zawalił swoich obowiązków, ponieważ zawsze, gdy czuł, że przesadził z ilością wypitego alkoholu, brał na kolejny dzień wolne. Towarzyszyło temu wyłączenie telefonu. Raz publicysta o tym zapomniał. Gdy więc zadzwonił szef, nie udało mu się ukryć swojego stanu. Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego Gazety Wyborczej, poprosił pracownika o natychmiastową wizytę u siebie w biurze. Dzięki temu zaczął walkę z problemem. „Spakowałem manatki i zameldowałem się u niego. Usłyszałem wtedy: "Jedziesz teraz do domu do Krakowa, rozmawiałem już z twoją żoną, masz podjąć leczenie i wracasz tutaj jak będzie wszystko z tobą ok.”, ujawnił Wojciech Czuchnowski.

Zobacz także
Reklama

Dziś mija sześć lat, jak publicysta nie pije. Mamy nadzieję, że jego historia doda siły tym, którzy tej motywacji potrzebują.

STEFAN MASZEWSKI/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama