Reklama

Legendarny sportowiec kulomiot — Władysław Komar stracił życie w tragicznym wypadku dokładnie 25 lat temu. Z drugiego małżeństwa doczekał się jedynego syna Mikołaja. Sam doświadczył biedy w życiu, dlatego swojemu dziecku starał się uchylić nieba. "jestem wdzięczny rodzicom za wspaniałe, choć niełatwe dzieciństwo" — wyznał w jednym z wywiadów Mikołaj Komar. Tak wyglądały jego relacje ze sławnym ojcem...

Reklama

Władysław Komar — relacje z synem Mikołajem

Mikołaj Komar to znana postać w branży mediowej i show-biznesowej. Dziś jest redaktorem naczelnym własnego magazynu "K Mag", lecz swoim życiem prywatnym chwali się naprawdę sporadycznie... Nie jest również skłonny do zwierzeń na temat swoich rodziców i przeszłości, choć zdarzyło mu się parę razy zrobić wyjątek. Przed laty udzielił obszernego wywiadu, w którym wrócił pamięcią do okresu młodości. Dorastał w niełatwych czasach komuny, a ojciec robił wszystko, aby osłodzić mu trudności życia codziennego. Jak dawał sobie z tym radę? Mikołaj wspominał starania sportowca z czułością.

Władysław Komar, 1997

AKPA

"Wychowywał się u sióstr urszulanek w Otorowie. Babcia zostawiła go tam w czasie wojny. Opowiadał, że gdy pierwszy raz dostał pomarańczę, ugryzł ze skórką, jak jabłko. Nie wiedział, jak się to je. Mnie nieba przychylał. Trzymał pod kloszem. [...] Za komuny zwiedziłem pół świata, bo jak miał pieniądze, cudem załatwiał paszport i jechaliśmy hen. Dlatego jestem wdzięczny rodzicom za wspaniałe, choć niełatwe dzieciństwo" — zwierzał się dziennikarz w rozmowie z portalem Kobieta.pl.

CZYTAJ TAKŻE: Po śmierci Krzysztofa Chamca Laura Łącz musiała wychować syna samotnie. Aktor nie zostawił im nawet spadku

I dodał, że ojciec był jego najlepszym przyjacielem oraz "dobrym policjantem". Namawiał syna do aktywności fizycznej, choć nie przekonywał go do sportów wyczynowych. Władysław Komar zaszczepił w nim również miłość do fotografii — Mikołaj swój pierwszy aparat fotograficzny otrzymał w prezencie właśnie od niego. Nową pasję pragnął rozwijać w Stanach Zjednoczonych na studiach fotograficznych, które miały zostać opłacone przez sportowca. Plany te porzucił po jego śmierci...

Władysław Komar 25 lat temu zginął w wypadku samochodowym

"Mama i tata to byli Bonnie i Clyde. Zawsze żyli rockandrollowo. Ich życie było kolorowe. To mama potrafiła na mnie krzyknąć, tata grał tego dobrego. Był świetnym partnerem" — przyznał kilka lat temu Mikołaj Komar w rozmowie z Aleksandrem Dzięciołowskim. Z rodzicami łączyła go wspaniała więź, lecz niestety los bardzo okrutnie potraktował ich kochającą się rodzinę. Władysław Komar zginął w wypadku samochodowym 17 sierpnia 1998 roku. Jechał razem z innym sportowcem, Tadeuszem Ślusarskim. Trudno uwierzyć, że od tragedii minęło dokładnie ćwierć stulecia...

Mikołaj i jego mama musieli zawalczyć o siebie. Wtedy też początkujący fotograf zdał sobie sprawę, że jego zawód nie należy do najbardziej dochodowych. Musiał przejąć na siebie rolę głowy rodziny. Wspierał ją i poświęcał każdą wolną chwilę. "Mama dostała depresji. Zatrzymałem się w życiu na kolejne dziesięć lat. Nie chciała mnie puścić od siebie. Mówiła, że jest samotna, ale zamiast towarzystwa innych wybierała moje. Ja, mając 21 lat, chciałem mieszkać sam", wyznał. Później świat zawalił mu się ponownie — gdy u ukochanej matki zdiagnozowano nowotwór.

SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Władysław Komar i Tadeusz Ślusarski: razem na mecie życia. Sportowcy odeszli razem w tragicznym wypadku

"Dziękuję, że były obok koleżanki mamy, które pomagały. Załatwiłem jej najlepszych, jakich tylko mogłem, lekarzy. Pojechałem na Kubę, na Uniwersytet Hawański po lekarstwo. [...] Dużo ludzi uratowało, ale przywiozłem go za późno. Ale też choroba mamy, to był najbliższy czas, jaki mieliśmy ze sobą w życiu. Przegadaliśmy nie wiem ile godzin", zwierzał się Mikołaj Komar, który najgorsze ma już za sobą. Dziś sam marzy o założeniu własnej rodziny.

Reklama

Władysław Komar, Mikołaj Komar, 05.1998 Warszawa

MICHAL KULAKOWSKI/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama