„To jest mój bunt przeciwko męskiej bezkarności i bezsilności, którą czułam, i wciąż czuję”
Weronika Rosati o sile kobiet, samotnym macierzyństwie i...
Właśnie wróciła z Los Angeles, gdzie amerykański sąd po raz kolejny wydał wyrok na jej korzyść – czyli tymczasowy zakaz zbliżania się do Weroniki i jej córki Elizabeth - i jednocześnie odrzucił wniosek prawników reprezentujących byłego partnera Weroniki, Roberta Śmigielskiego by jako polski obywatel nie był sądzony zgodnie z literą amerykańskiego prawa. Pod koniec sierpnia sąd ma orzec, czy Robert Śmigielski dopuszczał się przemocy domowej i czy w związku z tym powinien otrzymać stały zakaz zbliżania się do byłej partnerki i córki. Oprócz tego w toku jest sprawa o alimenty. Pomiędzy bataliami w sądzie aktorka próbuje prowadzić normalne życie. O tym jak ono wygląda w specjalnej rozmowie dla Viva.pl opowiada Beata Nowickiej.
BEATA NOWICKA: Myślałam, że po tak trudnych doświadczeniach będziesz chciała trochę odpocząć, zregenerować siły, a Ty założyłaś fundację „Siła Kobiety” i chcesz walczyć dalej. Po co Ci ta fundacja? Dla kogo to robisz?
Tak naprawdę robię to przede wszystkim dla siebie. Mam ogromną potrzebę, żeby pomóc innym kobietom, które były i są w mojej sytuacji. To była naturalna kolej rzeczy po tym, jak olbrzymi wydźwięk i jak wielkie kontrowersje wzbudził mój wywiad. To mi uświadomiło jak szalenie problematyczny jest w Polsce temat przemocy wobec kobiet. Uznałam, że w XXI wieku wreszcie powinien przestać być problematyczny. Rozmawianie o przemocy, zapobieganie przemocy powinno stać się czymś oczywistym, a nie kontrowersyjnym. Chciałabym, żeby wreszcie ofiary przemocy mogły poczuć się bezpieczne i... wysłuchane. A nie oskarżane. Dla mnie najważniejsza jest zmiana mentalności w podejściu do kobiet, które zostały pokrzywdzone. Moja historia i fala - czasami skrajnie różnych – reakcji, jakie wywołała, wszystko co się działo, uświadomiło mi jak bardzo silny jest w Polsce victim blaming.
Czyli oskarżanie ofiary.
Tak. Wpędzanie jej w poczucie winy, żeby czuła się gorsza, oczernianie, poniżanie, zrzucanie na nią odpowiedzialności. Ja się przeciwko temu buntuję. Zapytałaś mnie dla kogo to robię. Robię to też dla mojej córki. Chcę żeby wiedziała, że jej mama walczyła o swoją godność i o godność innych kobiet. Bo tak naprawdę właśnie na tym wszystko polega. Walce o godność osobistą.
Jak Ty się czujesz, jak to zniosłaś? Jesteś krucha fizycznie, ale kiedy życie postawiło Cię pod ścianą pokazałaś, że potrafisz być silna.
Nie wiem na ile jestem silna. Ale wiem, że była to dla mnie jedyna metoda i opcja, żeby w końcu wyzbyć się wstydu i upokorzenia, które na mnie ciążyło. Ale też - jak już powiedziałam- był to bunt przeciwko męskiej bezkarności i mojej bezsilności, którą czułam, i którą wciąż bardzo często jeszcze czuję. Znasz mnie dobrze, wiesz że jestem osobą wrażliwą, tradycyjną, w gruncie rzeczy nawet konserwatywną, więc to wszystko co się dzieje jest dla mnie szalenie trudne psychicznie i emocjonalnie. A z drugiej strony miałam już serdecznie dosyć tego, że tworzono mój medialny wizerunek kogoś, kto...
… w rzeczywistości nie istnieje?
Dlatego w końcu postanowiłam w sposób dosyć bezwzględny walczyć o swoje dobre imię. I walczyć o to, by wreszcie ludzie widzieli mnie taką, jaka jestem. A jestem osobą, która przeżyła swoje i teraz chce to wykorzystać, żeby pomóc innym.
W takich skrajnie trudnych chwilach, kiedy czułaś się najsłabsza, byłaś najbardziej atakowana, kto stał murem za Tobą? Kto dawał Ci tę siłę, żeby się nie poddać?
Moja córeczka, która kocha mnie bezwarunkowo. Ona oczywiście nie wie, co się dzieje, ale widziała wielokrotnie jak cierpiałam, byłam przestraszona, zestresowana i w jakimś sensie też te emocje odczuwała. Ale to mnie tylko utwierdziło w moich decyzjach. Zrozumiałam, że gdyby moja córeczka była wychowywana w domu, w którym jej mama byłaby upokarzana, lekceważona, miałaby zniszczone poczucie własnej wartości, to - tak naprawdę - bardzo zniszczyłoby również jej psychikę. Na coś takiego nigdy się nie zgodzę. Ale ogromnym wsparcie zawsze była i jest moja najbliższa rodzina, moi przyjaciele. Są ze mną i stoją za mną murem, nie muszą głośno o tym krzyczeć w mediach. Nie są na pokaz, tylko są naprawdę dla mnie. Są moim wsparciem prywatnie, wtedy kiedy ja ich potrzebuję i to jest wspaniałe.
Na czym polega ich największa pomoc?
Na tym, że spędzali i spędzają ze mną bardzo dużo czasu. Rozmawiają ze mną, mają bardzo dużo cierpliwości dla moich problemów, o których im opowiadam. Często ludzie uciekają od kłopotów innych, mają dość własnych trudnych spraw na głowie, nie chcą obciążać się cudzymi. Teraz przekonałam się, że prawdziwi przyjaciele są gotowi realnie ci pomóc. Moje przyjaciółki i przyjaciele sprawdzili się, walczyli o to, żebym odzyskała dawną pewność siebie, żebym znowu stała się sobą. Byłam kompletnie zniszczona jako człowiek.
Rodzina, przyjaciele i… praca zawsze trzymała Cię w pionie. Znowu jesteś na planie całymi dniami.
Teraz kręcę drugi sezon „Zawsze warto”, który jest serialem bardzo kobiecym i porusza wszystkie te tematy, w których głośno mówię. To serial, który przełamuje tematy tabu, myślę, że będzie ważnym głosem w sprawie kobiet. Moja córeczka jest ze mną na planie, bo pragnę spędzać z nią jak najwięcej czasu, ale pracuję też dla niej, ponieważ ja jestem głową rodziny. Poza tym, wiesz, że kocham swoją pracę, to jest moja pasja i mam takie podejście, że moja córka powinna uczestniczyć w tej części mojego życia. Nie mam zamiaru izolować jej tylko dlatego, że mama jest zajęta rzeczami, które - teoretycznie - są zarezerwowane dla dorosłych.
Widziałam Elisabeth kilka razy, jest bardzo otwarta do ludzi. Może właśnie dlatego.
Tak uważam. Od momentu kiedy się urodziła była non stop w towarzystwie i myślę, że to w niej zbudowało tę otwartość, ciekawość świata. Uwielbia ludzi, jest bardzo kontaktowa. Wszystko jest dla niej pasjonujące. Już dawno zauważyłam, że moje dziecko jest najszczęśliwsze przy mnie i to moja obecność, a nie warunki są dla niej najważniejsze. Poza tym lubię sobie wyobrażać, że kiedyś będę mogła jej powiedzieć: „Wiesz, jak mama kręciła ten serial, tę scenę to ty siedziałaś po drugiej stronie kamery”.
W serialu „Zawsze warto” grasz Martę, prawniczkę.
Dziewczynę w moim wieku, która jest wziętą, ambitną prawniczką, jest świetna w swoim fachu. Ma dobre pochodzenie, super zawód, pieniądze, atrakcyjną urodę i równie atrakcyjnego męża, ale coś w tym nie do końca jest ok. Wydaje się, że ma wszystko, a właściwe nie ma nic. Jak to w życiu bywa, pozory mylą. Przeżywa swoje dramaty i nieszczęścia, o których nikt nie wie. Prawda jest ukryta pod fasadą idealnego życia. Marta jest bardzo aktywna w walce o prawa kobiet, ale oczywiście walczy też o siebie. W męskim świecie musi mocno bić się o swoją pozycję i o swoją niezależność. Kręcę też „M jak miłość” i w obu serialach gram duże, właściwie główne role, więc to mi zajmuje cały cza. Poza tym niedługo wreszcie będzie premiera wojennego filmu pt. „Znajdę Cię”. Jest to film Marthy Coolidge, który wyprodukował Fred Roos, producent m.in „Ojca chrzestnego”. Ma światową premierę na festiwalu w Taorminie, na Sycyli. Mam dużo obowiązków związanych z promocją, ale każdą wolną chwilę spędzam z moją małą myszką.
Planujesz jakieś wakacje we dwoje? Tylko Ty i Ela?
(śmiech). O Boże, wakacje to ja planuję już od paru lat! Ale w tym roku się zawzięłam. Są mi nie tylko potrzebne fizycznie i psychicznie, ale chciałabym stworzyć taki precedens, że wyjeżdżam w miłe miejsce z córeczką, żeby odpocząć i odciąć się od wszystkiego. W zeszłym roku miałam przyjemność - i to były moje jedyne wakacje- spędzić z Wami tydzień na sesji zdjęciowej w Grecji z malutką Elą. Chciałabym, żeby moja córeczka pamiętała - bo nawet takie małe dziecko wszystko rozumie - że raz w roku mama wyjeżdża z nią na wakacje i poświęca się tylko jej.