Waldemar i Bogdan Kuklińscy – co się stało z synami najsłynniejszego polskiego szpiega
Młodszy syn Ryszarda Kuklińskiego dosłownie zniknął z jachtu, którym płynął
Ryszard Kukliński, pseudonim „Mewa” albo „Jack Strong”, to najsłynniejszy polski szpieg. Przekazał CIA wiele ważnych informacji, m.in o planach wprowadzenia stanu wojennego. W 1981 roku został przez Amerykanów ewakuowany z Polski, wyjeżdżał z żoną i dwoma synami, którzy wtedy byli dwudziestolatkami. Oficjalnie Waldemar i Bogdan nie żyją, obu synów opłakiwała żona Ryszarda Kuklińskiego – Joanna, która przeżyła swoje dzieci. Jakie były ich prawdziwe losy?
[Ostatnia aktualizacja tekstu na VUŻ 11.02.2024 r.]
Ryszard Kukliński: najsłynniejszy polski szpieg
Pułkownik Ryszard Kukliński mówił, że zapłacił za swoją pracę wywiadowczą najwyższą cenę, jaką można zapłacić w życiu. A jest nią śmierć dzieci. Trudno sądzić, że można być na coś takiego przygotowanym, nawet jak człowiek zdaje sobie sprawę z ryzyka, jakie podejmuje. Kukliński był jednym z najlepszych szpiegów w powojennej historii, w CIA mówiono, że nie było człowieka, który by praktycznie bardziej zaszkodził komunizmowi.
Jako pracownik Sztabu Generalnego Wojska Polskiego przekazał Amerykanom wiele bezcennych informacji. Było to ponad 40 tys. stron dokumentów dotyczących między innymi tego, jak ZSRR przeprowadziłby atak na Europę z użyciem broni nuklearnej, danych o radzieckiej broni, m.in. czołgu T-72, o rozmieszczeniu radzieckich jednostek przeciwlotniczych na terenach Polski i NRD, planów wprowadzenia stanu wojennego.
Ryszarda Kuklińskiego Amerykanie wywieźli z Polski, gdy jeden z dyrektorów CIA - William Casey powiedział przy papieżu Janie Pawle II, że agencja ma informatora w Polsce na poziomie Sztabu Generalnego. Obecny przy rozmowie ksiądz Bolonek okazał się informatorem wywiadu PRL. Podejrzenia mogły dotyczyć 8 oficerów, Kuklińskiego łatwo było namierzyć. Gdyby został zdemaskowany, wykonano by na nim karę śmierci. Dlatego 7 listopada 1981 roku rodzina Kuklińskich została ewakuowana przez CIA z Warszawy, prawdopodobnie z ulicy Syreny na warszawskiej Woli, do Berlina Zachodniego. A stamtąd do USA. Najpierw mieszkali w Seattle, a potem w San Antonio na Florydzie.
Młodszy syn Ryszarda Kuklińskiego zniknął z jachtu
Ryszard Kukliński wyjeżdżał z rodziną. W 1952 roku ożenił się z Joanną Christ, do której śląska rodzina mówiła Johanna. A mąż przez całe życie – Haniu. Nic nie wiedziała o podwójnej pracy męża, powiedział jej dopiero przed ewakuacją. Gdy wyjechali do Ameryki, bali się cały czas o życie synów. I niestety te obawy się spełniły. W 1994 roku zaginął młodszy syn Bogdan. Miał wtedy 36 lat – urodził się w 1958 roku w Kołobrzegu. Oficjalnie zaginął w Sylwestra 1993 roku, kiedy razem z kolegą (wspólnikiem?) wypłynął w rejs u wybrzeży Florydy.
Podano, że jacht został przewrócony przez falę, mężczyźni utonęli, a ich zwłok nie odnaleziono. Łódź dryfowała 113 kilometrów od wybrzeży archipelagu wysepek Key West. Syn pułkownika Kuklińskiego był zawodowym nurkiem, pracował i mieszkał na Florydzie, żył pod zmienionym nazwiskiem. Był rozwiedziony z żoną, miał syna - Michała, jedynego wnuka pułkownika Kuklińskiego.
Zobacz też: Ignacy Machowski - znany aktor miał 62 lata, gdy poznał swoją trzecią żonę. Była dwudziestolatką
Jednak śmierć Bogdana zaczęła budzić wątpliwości. Nie znaleziono żadnych śladów obu mężczyzn. Nie było też informacji o burzy, czy sztormie. 31 grudnia 1993 roku ocean był w tamtych okolicach spokojny. Na jachcie, na stoliku znaleziono puste butelki i szklanki. Jeżeli fala zmyła z pokładu ludzi, tym bardziej powinna zmyć puste szklanki. A jednak tak się nie stało. Sam Kukliński był bardzo dobrym i doświadczonym żeglarzem. Krążyła wersja, że mężczyźni mogli być pijani, wypadli z jachtu, poszli na dno. Ale w takim przypadku, ich ciała powinny wypłynąć. Nie znaleziono żadnych części ubrań, o takich przypadkach mówi się: zaginęli bez śladu.
Okazało się, że mężczyzna, który miał towarzyszyć Bogdanowi Kuklińskiemu, nie żył już od dziesięciu lat. Ta sprawa do dzisiaj nie jest wyjaśniona. Pojawiły się jednak spekulacje, że Bogdan Kukliński został objęty programem ochrony świadków. Jego śmierć sfingowano, a tożsamość zmieniono, by mógł spokojnie żyć. Ale prawdą jest też, że pułkownik, przez długi czas szukał syna, zaangażował do tego detektywów i specjalistów od wypadków morskich. Brał pod uwagę różne hipotezy, że syn zniknął ze wspólnikiem - nie szły im interesy, może zwiali do Ameryki Południowej. Może został porwany albo zabity w ramach vendetty na Kuklińskim.
Waldemar Kukliński: losy drugiego syna szpiega
Bardziej oczywista wydaje się sprawa drugiego syna – Waldemara. Tragedia miała wydarzyć się osiem miesięcy później, w sierpniu 1994 roku, na Uniwersytecie w Phoenix, w Arizonie. Waldemar Kukliński — starszy o trzy lata i poważniejszy życiowo syn Ryszarda Kuklińskiego, pracował tam jako wykładowca. Z wykształcenia był prawnikiem. Feralnego dnia – 4 lipca 1994 roku, a więc w Święto Niepodległości USA, tajemniczy samochód – Dodge, miał potrącić Waldemara Kuklińskiego na dziedzińcu (parkingu?) Uniwersytetu.
Potem auto zatrzymało się, ruszyło do tyłu i przejechało po przewróconym człowieku jeszcze raz. I znowu, po raz trzeci. Tak mogła wyglądać tylko egzekucja. Policja znalazła porzucony samochód, ale nie było na nim żadnych odcisków. Sprawcy nigdy nie odnaleziono. Ta sytuacja wygląda na prawdziwą, ale być może została zaaranżowana dla zmyłki...
Co naprawdę stało się z synami Ryszarda Kuklińskiego?
David Forden – oficer prowadzący Kuklińskiego, a z czasem też przyjaciel mówił w rozmowie z tygodnikiem „Wprost”: Bogdan lubił ryzykowne zajęcia. Był nurkiem ratownikiem na Alasce. Wraz z przyjacielem wybrali się na wyprawę łodzią rybacką z zachodniego wybrzeża Florydy. Było ostrzeżenie sztormowe, ale oni nie zawinęli do portu. Mieli nadzieję, że przetrwają sztorm na morzu i dzięki temu będą mieli lepszą pozycję wyjściową do połowów następnego dnia, wyprzedzą inne ekipy. Następnego dnia straż przybrzeżna odnalazła łódź, były na niej kombinezony ratunkowe. Podejrzewano, że fala zmyła ich obu z pokładu. Co się stało? Nikt nie wie.
To było w styczniu 1994 r., w czerwcu tego samego roku Kuklińscy stracili drugiego syna, Waldemara. To było przygniatające dla Ryszarda i Hanny. Wtedy zdecydowali, że przeprowadzą się z północy USA na Florydę, gdzie mieszkał Mike, ich wnuk, ze swoją matką. I dalej: „Służby bloku wschodniego były zdeterminowane, by namierzyć i zabić Kuklińskiego, ale nie wiadomo, czy to one zabiły jego synów. Często bywa tak, że najprostsza, pierwsza odpowiedź jest najlepsza, czyli że były to wypadki”.
Trudno powiedzieć, jak jest naprawdę. Wiadomo, że jeśli żyje chociaż jeden z nich, to nikt tego i tak nie wyjawi. O sprawie synów pułkownika Kuklińskiego różne zdania mają też od lat polscy komentatorzy. Na przykład generał Marek Dukaczewski uważa, że obaj synowie pułkownika Kuklińskiego żyją. Z kolei profesor Andrzej Paczkowski był zdania, że raczej zginęli i że mogła być to zemsta sowietów na Kuklińskim.
Pułkownik zmarł w 2004 roku w Tampie na Florydzie, jego prochy zostały przywiezione do Polski i złożone na cmentarzu Powązkowskim w Warszawie, wraz z prochami syna Waldemara. Joanna Kuklińska zmarła po długiej i ciężkiej chorobie w czerwcu 2013 roku w Wałbrzychu. Leży w rodzinnym grobowcu na Powązkach
Czytaj również: Słynny tenor Wiesław Ochman i jego żona Krystyna byli razem niemal 60 lat. Tę miłość przerwała śmierć