Idealny domowy makaron, trufle kawowo-kuminowe, a może aromatyczna gorąca czekolada? Zobacz, jak zrobić jedzeniem, które pobudzi zmysły i wpłynie na nastrój!
1 z 6
Idealny domowy makaron, trufle kawowo-kuminowe, a także aromatyczna gorąca czekolada... Na rynku pojawiła się długo wyczekiwana, pierwsza książka jednej z najpopularniejszych polskich blogerek kulinarnych, Patrycji Doleckiej! Czym zaskakuje książka „Trufla. Same dobre rzeczy”?
Polecamy też: Dobre jedzenie to podstawa dobrego życia! Oto sześć książek kulinarnych, które warto przeczytać tej jesieni!
Trufla. Same dobre rzeczy
Patrycja Dolecka swój blog zatytułowany Trufla prowadzi nieprzerwanie od 10 lat, popularyzując kuchnię zdrową, smaczną oraz niebanalną. Wiele przepisów przygotowanych zostało zgodnie z zasadami Kuchni Pięciu Przemian. Autorka jest dość konsekwentna w swych wyborach, nie ulega krótkotrwałym modom, za to nieustannie inspiruje coraz większe grono miłośników gotowania. Skąd się wzięła jej miłość do gotowania? Patryca Dolecka naukę rozpoczęła pod babcinym okiem jako mała dziewczynka. Mówi o sobie, że jest hedonistką, miłośniczką wyrafinowanej prostoty i pełnowartościowego jedzenia. Uzależniona od pieczenia chleba, ciemnej czekolady i fotografowania.
„Trufla. Same dobre rzeczy”, wydawnictwo Buchmann
Tytuł książki to poniekąd apoteoza prostoty, bliskości i więzi rodzinnych, najsilniejszych być może właśnie przy kuchennym stole… „Gotujemy z miłości, troskliwości, z paski, namiętności, by pocieszyć, rozgrzać, ozdrowić, uwieść. Tak, i oczywiście, by zaspokoić głód. Jednak jedzenie to coś więcej. Jedzenie kreuje stan umysłu, pobudza zmysły, realnie i silnie wpływa na nastrój (…) Wspomnienia to nie tylko obrazy, to przede wszystkim smaki i zapachy. Bo uczucia, ważne chwile pachną i smakują, zostało to nawet udowodnione naukowo”, pisze Patrycja Dolecka.
Znajdziecie tu połączenie przepisów tradycyjnej kuchni polskiej, receptur na nowoczesne, zdrowe dania kuchni międzynarodowej ujęte w atrakcyjny sposób. To zbiór receptur w większości niepublikowanych wcześniej na stronie autorki. Z pewnością, trzymając książkę w swoich dłoniach zwrócicie uwagę na zachwycające zdjęcia (nie tylko potraw), które są znakiem rozpoznawczym Trufli. Niezwykle klimatyczne, subtelne fotografie definiują wyjątkowy i intymny charakter bloga, a teraz również książki!
Zobacz też: 6 książek o kuchni i gotowaniu, które warto podarować na Mikołajki! I to nie tylko mistrzom rondla!
„Zapraszam więc do mojej kuchni. Ugoszczę Cię najlepiej, jak potrafię – czy to jajkiem sadzonym z ziemniakami, czy tajską zupą. Zawsze ciepłem”, deklaruje autorka. Patrycja Dolecka poprzez tę książkę oddaje nam - czytelnikom, wielbicielom kuchni cząstkę siebie. Jesteście ciekawi, co skrywa w sobie ta wyjątkowa kulinarna pozycja? Sprawdźcie tylko niektóre propozycje autorki w naszej galerii! I koniecznie podzielcie się z nami swoimi wrażeniami!
2 z 6
Sałatka z tuńczyka i czerwonej fasoli
Fasola, czosnek, duuużo natki pietruszki (nie bez powodu Dziadek mówi na mnie „królik”, kiedy widzi mnie z pęczkiem zielonej natki, który potrafię zjeść do śniadania), tuńczyk, ser i sos majonezowy. Od razu robię się głodna, gdy tylko pomyślę o tym połączeniu.
Składniki:
1 szklanka czerwonej fasoli namoczonej przez noc w dużej ilości wody (lub 1 puszka czerwonej fasoli)
1 puszka tuńczyka w oleju
1/2 pęczka natki pietruszki (lub więcej; ja lubię jej dużo)
ok. 3 łyżki startego dojrzałego czerwonego cheddara (lub innego sera, np. edam)
sos:
2 zmiażdżone ząbki czosnku
2 łyżki majonezu
1 łyżka jogurtu (lub tylko majonez, wedle uznania)
1 szczypta tymianku
1/4 łyżeczki soli
pieprz
Wszystkie składniki sosu wymieszać w miseczce i odstawić. Namoczoną fasolę odcedzić, zalać świeżą wodą i gotować do miękkości. Ser zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Natkę pietruszki posiekać.
Tuńczyka lekko odsączyć z oleju. Fasolę (z puszki lub ugotowaną) odcedzić na durszlaku, a kiedy przestygnie, przełożyć do miski, dodać kawałki tuńczyka i ser, całość polać sosem, dokładnie wymieszać. Sałatkę obficie posypać siekaną natką pietruszki. Sałatka smakuje jeszcze lepiej następnego dnia i świetnie nadaje się na wynos, np. do pracy.
3 z 6
Trufle kawowo-kuminowe
Trufle idealne są niewielkie, takie na dwa kęsy, mają jedwabistą konsystencję i głęboki smak. Nie są przesadnie słodkie i rozpływają się rozkosznie powoli – to podróż do raju. Bardzo lubię robić trufle, to taka zmysłowa przyjemność – roztapianie czekolady, przesiewanie kakao, formowanie, które pozostawia na dłoniach delikatny zapach czekolady. Nagrodą są trufle aksamitne, wręcz kremowe i niezwykłe w smaku. Trochę buduarowe, trochę jak pluszowe kotary i miękkie pufy. I sprawiają, że przez chwilę zapomina się o wszystkim.
Składniki
5 łyżek śmietanki 36%
1 łyżeczka mielonej kawy
2 szczypty kuminu niezbyt drobno utłuczonego w moździerzu
100 g czekolady o zawartości kakao 70%
10 g masła
1 łyżeczka syropu z agawy lub płynnego miodu (opcjonalnie, jeśli trufle mają być nieco słodsze)
niesłodzone kakao w proszku
Śmietankę wlać do rondla, dodać do niej kawę i utłuczony kumin, podgrzewać na małym ogniu, ale nie gotować. Odstawić do przestudzenia. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej, tzn. miskę z pokruszoną na kawałki czekoladą umieścić na garnku, nie zanurzając jej w wodzie. Podgrzewać na małym ogniu, mieszając trzepaczką balonową, aż czekolada się roztopi. Wtedy dodać masło i mieszać, aż czekolada je wchłonie. Garnek zdjąć z ognia, ale miskę pozostawić na garnku. Przez gęste sitko (takie jak do cukru pudru) wlać do roztopionej czekolady połowę śmietanki i mieszać, aż czekolada ją wchłonie. Dodać resztę śmietanki i ponownie wymieszać. Masę czekoladową schłodzić w lodówce, aż stężeje. Przygotować kakao, sitko, miskę o płaskim dnie i podwyższonych brzegach. Dno naczynia wysypać przesianym kakao. Zastygłą masę nabierać łyżeczką, formować kuleczki i układać je w naczyniu wysypanym kakao. Uformowane trufle oprószyć kakao i poruszać talerzem, kolistymi ruchami, by kakao dokładnie pokryło turlające się trufle. Jeśli chcemy, by miały idealnie okrągły kształt, trzeba je ponownie uformować. Jest to bardzo łatwe, gdyż obtoczone w kakao trufle nie kleją się do dłoni i można szybko zrobić z nich idealnie krągłe kuleczki – jak z najlepszego czekoladowego butiku.
4 z 6
Kompot rabarbarowo-jabłkowy
Kompot to moja wielka miłość, a zimny jest kwintesencją lata. Delikatność. Smak dzieciństwa, świata, który już nie istnieje, choć tak łatwo go przywołać dzięki szklance pełnej różu. I choć teraz wszędzie panuje nowoczesność i w każdym sklepie możemy kupić dziesiątki napojów i soków, dla mnie jednak one mogą nie istnieć, gdy jest kompot.
Składniki:
1 pęczek rabarbaru
3 jabłka (lub dwie garście truskawek)
1 szczypta cynamonu
3 goździki
woda różana (opcjonalnie)
do słodzenia:
ksylitol, miód lub cukier
Rabarbar i jabłka pokroić w kawałki (truskawki dodać w całości). Owoce zalać ok. 3 litrami zimnej wody, dodać przyprawy (oprócz wody różanej) i gotować do miękkości. Dosłodzić wedle uznania. Poczekać, aż kompot przestygnie i dopiero wtedy przecedzić przez sitko. Podawać schłodzony lub ciepły – w zależności od preferencji i temperatury za oknem. Z przepisu wyjdą dwa dzbanki kompotu. Do jednego z nich można dodać wody różanej (do smaku, ok. 1/2 łyżeczki), która nada mu intrygującego, nieco orientalnego słodkiego smaku, nagrzanego słońcem różanego ogrodu.
5 z 6
Gorąca czekolada
To nie jest napój. To gęsta, słodko-pikantna boska ambrozja, która wypełnia ciało ciepłem i koi zmysły. Szczególnie polecam na deszczowe jesienne wieczory w towarzystwie miękkiego koca.
Składniki:
1/4 szklanki śmietanki kremówki (w wersji wege – gęstego mleka kokosowego)
1/4 szklanki mleka (u mnie sojowego)
1 szczypta chili cayenne (mniej lub więcej, wedle upodobania)
1/4 tabliczki czekolady o zawartości kakao 70% (ok. 25 g, ale jeśli się „przypadkiem” wrzuci kostkę czy dwie więcej, to jeszcze lepiej)
Śmietankę i mleko wlać do rondelka. Dodać chili i podgrzewać powoli, ale nie doprowadzać do wrzenia. Do gorącego mleka dodać połamaną na kawałki czekoladę. Podgrzewać, cały czas mieszając (nie gotować), na wolnym ogniu, aż czekolada się rozpuści i całość nabierze aksamitnej konsystencji. Przelać do niewielkich filiżanek i od razu podawać. Czekolada jest dość słodka, ale jeśli ktoś sobie życzy, można ją jeszcze dosłodzić (pod koniec gotowania) ksylitolem, miodem albo cukrem kokosowym.
6 z 6
Domowy makaron z sosem ze świeżych pomidorów
To jest bardzo prosty sos, który warto robić latem, kiedy pomidory smakują najlepiej. Słodko, intensywnie, słonecznie.
Do tego pyszny, domowy makaron. Czyż trzeba czegoś więcej do szczęścia?
Składniki:
1 porcja domowego makaronu
(przepis na str. 83, tylko do tego
sosu przygotowujemy makaron
z mąki pszennej jasnej i pszennej
razowej, w proporcji 1:1)
1/2 kg bardzo dojrzałych pomidorów
1 duży ząbek czosnku
3 łyżki łagodnej w smaku oliwy z oliwek
kilka listków bazylii
pieprz
sól
do podania:
parmezan lub mozzarella
Pomidory sparzyć wrzątkiem, obrać ze skórki i pokroić w grubą kostkę. Na 3 łyżkach oliwy zeszklić czosnek, dodać pomidory. Dusić przez kilka minut, aż sos lekko zgęstnieje i trochę odparuje, ale pomidory nie rozpadną się zupełnie. Dodać sól, pieprz i porwane listki bazylii. Poddusić jeszcze przez ok. 1 minutę i od razu wykładać na ugotowany makaron. Posypać startym na płatki parmezanem lub mozzarellą.
Domowy makaron
Składniki
75 g mąki pszennej
75 g mąki żytniej jasnej (typ 720)
1 jajko
3 łyżki zimnej wody
Obie mąki wymieszać w misce, wbić jajko i wyrabiać na blacie lub stolnicy, dodając po łyżce wody, aż ciasto będzie elastyczne. Ciasto cieniutko rozwałkować na blacie lub stolnicy i zostawić na ok. 30 minut, do przeschnięcia. Kroić na dowolną szerokość. Makaron najcieńszy, taki do rosołu, gotować w dużej ilości osolonej wody, 1–2 minuty, cały czas mając na niego oko. Jest gotowy błyskawicznie i łatwo go rozgotować. Ugotowany zdjąć z ognia, do garnka dolać zimnej wody i dopiero wtedy odcedzić na durszlaku i jeszcze raz przelać go zimną wodą.