Całe życie próbowała o tym zapomnieć. Krystyna Sienkiewicz miała trudne dzieciństwo...
Aktorka mierzyła się z ogromną traumą
Zawsze uśmiechnięta, tryskająca energią i wyglądająca na zadowoloną z życia. W rzeczywistości Krystyna Sienkiewicz zmagała się traumą z dzieciństwa, która nigdy nie dała o sobie zapomnieć. Prywatne życie aktorki przypominało bajkę, ale dopiero po latach wyszło na jaw, że były to tylko pozory. Mierzyła się bowiem z traumą, która sprawiła, że nie chciała myśleć o macierzyństwie...
Jak wyglądało dzieciństwo Krystyny Sienkiewicz. Wcześnie straciła rodziców
Aktorka bardzo wcześnie straciła rodziców. Los im nie sprzyjał - wiele razy się przeprowadzali, szukając schronienia i bezpiecznego miejsca do życia. Niestety, ojca Krystyny Sienkiewicz aresztowało SS. Trafił do obozu, gdzie po jakimś czasie został zabity, a matka aktorki chwilę później zaczęła ciężko chorować. Kilka miesięcy później Krystyna Sienkiewicz i jej brat Ryszard zostali sami...
To ciotka zaoferowała rodzinie pomoc, przyjmując do siebie małą Krystynę, ale nie była w stanie zająć się także jej bratem. „Rysia nie mogła zabrać, bo miała już 2-letniego synka, jej mąż zginął w Powstaniu Warszawskim. Nie dałaby więc sama rady z trójką dzieci. Rysio trafił więc do domu dziecka przy ul. Krypskiej w Warszawie, a ja z nią pojechałam do Szczytna”, opowiadała aktorka po latach w rozmwowie z Super Expressem.
Czytaj także: Adoptowana córka Krystyny Sienkiewicz groziła jej śmiercią, teraz… walczy o majątek!
Swojego dzieciństwa nie wspominała więc zbyt dobrze: „Ja nie miałam dzieciństwa, tylko bachorstwo”, wyznała kiedyś, nazywając samą siebie „dzieckiem wojny”. „Gdyby się gdzieś zadekowali, może przeżyliby wojnę. Ojciec walczył w AK, mama działała w podziemiu - uczyła historii i języka polskiego na tajnych kompletach. Oboje zginęli”, opowiadała poruszona w jednym z wywiadów. Czasem żartowała, że ciągle się śmieje, bo śmiech jest lekarstwem na wszystko. Ale prawda odbijała się w jej oczach. „W nich odbija się moje bachorstwo. W nich mieszkają moje koszmarki ze szczenięcych lat”, wyznała w jednym z wywiadów.
„Kiedyś powiedziałam mojemu bratu stryjecznemu, że nie będę rodzić dzieci. Przez moje bachorstwo. Nie miałam dzieciństwa, ono zostało zabite. Uznałam, że nie rodzi się sierot. Przecież nie wiemy, co się z nami stanie. Oboje rodziców straciłam podczas wojny. Od tamtej pory choruję na nieuleczalne dzieciństwo. Wszystkie gałgankowe lalki, jakie wówczas miałam, odkupiłam w wieku dojrzałym. Moje zginęły w 1944, kiedy biegałam z nimi do schronu”, powiedziała w rozmowie z Elżbietą Pawełek dla magazynu VIVA! w 2016 roku.
Krystyna Sienkiewicz: adopcja córki
„Uciekałam z mojego świata w marzenia. Oklejałam się różnymi wesołymi historyjkami i dorabiałam sobie skrzydła wesołości. To pozwoliło mi przetrwać najgorsze chwile i to uchroniło mnie przed... odebraniem sobie życia, co chciałam zrobić, mając osiem lat”, wyznała w jednym wywiadów. Aktorka nigdy nie kryła, że normalny dom był jej największym marzeniem. Po latach wreszcie udało się jej go stworzyć na warszawskim Żoliborzu. „Doskonały dom to miejsce, przedmioty, klimat, szacunek, jaki w tym domu mieszka. To ładne rzeczowniki i piękne przymiotniki”, opowiadała.
Co więcej, pragnienie bycia mamą zwyciężyło i… zdecydowała się na adopcję Julki. „Chciałam pomóc jakiemuś dziecku. Julka była wcześniakiem porzuconym przez matkę w szpitalu, miała krótszą nogę i biegunkę chlorkową. Mieli ją oddać do domu dziecka, ale była tak słaba, że zabiłby ją pierwszy katar. Wzięłam ją do siebie. Bardzo marnie mówiła, ale szybko. Miała trzy i pół roku i nigdy nie była na spacerze. Wyszłam z nią na dwór, a ona krzyczała: „Gaś siońce”, bo ją raziło. I prosiła wiatr, żeby nie wiał. Nazywała go dziadziem. „Dziadzia, idź pać!”. Wiatr wtedy szedł pać, czyli spać, kiedy Julcia wracała do domu”, opowiadała Elżbiecie Pawełek dla magazynu VIVA! w 2016 roku.
Całe swoje życie walczyła z demonami przeszłości, ale tuż przed śmiercią Krystyna Sienkiewicz powiedziała wprost: „Czy jestem szczęśliwa? Nie gadajmy o tym... Na pewno jestem w jakiś sposób spełniona”.