Reklama

Miał ledwie ponad rok, gdy w Polsce rozpoczęła się II Wojna Światowa. Czas okupacji to dla Daniela Passenta czas odebranego dzieciństwa. Dziennikarz aż do śmierci nie wiedział, gdzie zostali pochowani jego rodzice. Przez dużą część życia nie szukał też informacji o dalszych krewnych. Jak udało mu się przeżyć wojnę? Zmarły 14 lutego 2022 roku felietonista opowiadał o tym nie raz.

Reklama

Pierwsze lata życia Daniela Passenta. Dzieciństwo spędził za szafą

Był ciepły kwiecień 1938 roku, gdy 28 dnia tego miesiąca urodził się Daniel Passent. Chłopiec przyszedł na świat w podwarszawskim Stanisławowie w żydowskiej rodzinie. Kim byli jego rodzice, czyli Bernard Passenstein i Izabela z domu Mitz? „Mój ojciec wywo­dził się z typowej biedoty żydowskiej – był najmłodszym synem „krawca mężczyź­nianego”. Rodzina pomieszkiwała czę­ściowo pod Warszawą, częściowo w Czę­stochowie. Nikt z rodzeństwa ojca nie zdobył wykształcenia. [...] Dopiero gdy naj­starszy brat ojca Marek, zaczął przy­zwoicie zarabiać, to sfinansował naukę najmłodszego brata aż do studiów w Pa­ryżu włącznie. Tak więc mój ojciec ukoń­czył w Paryżu agronomię, ale niestety w 1936 roku wrócił do Polski. Te powro­ty do kraju to coś na kształt tradycji w mojej rodzinie”, opowiadał Daniel Passent dziennikarce Dorocie Szwarcman w 2005 roku.

W tej samej rozmowie dodał, że jego mama pochodzenia żydowskiego była dyplomowaną pielęgniarką. Zakochani rodzice przeprowadzili się w 1937 roku do Stanisławowa, a rok później na świecie pojawił się ich jedyny syn. Parze wydawało się, że w swoim małym domu pod okupacją sowiecką będą bezpieczni, ale wszystko zmieniło się w 1941 roku, gdy okupować te ziemie zaczęli też Niemcy. Należało podjąć decyzję, które zmieniły los rodu Passentów. „Rodzina i środowiska żydowskie doszły do wniosku, że małe dzieci są dla rodzin obciążeniem. Nie było według nich opcji, by cała trzyosobowa rodzina przeżyła okupację. Oddano mnie więc przyjacielowi Tadeuszowi Płońskiemu, który miał tak zwany dobry wygląd. On wziął mnie i przez całą wojnę pilotował. Jak? Oddawał mnie różnym polskim rodzinom. Nikt nie przypuszczał, że Polacy będą przez kilka lat opiekować się na zmianę jakimś żydowskim dzieckiem”, mówił w podcaście Passent&Passent zmarły kilka dni temu dziennikarz.

Najdłużej mały chłopiec przebywał u rodziny Kowalskich na warszawskiej Pradze. Trudno jednak mówić o beztrosce, gdy Daniel Passent po prostu walczył o przeżycie. „Byłem tam trzymany we wnęce za szafą. Siedziałem za tą szafą, nie mo­głem wychodzić na dwór, nie wolno mi było zbliżać się do okna. Kiedy raz zna­ lazłem się na balkonie, z wrażenia się zlałem. Pan Płoński przychodził raz w miesiącu, przynosił ciastka i wspoma­gał moich dobroczyńców. Wydał naj­pierw swoje pieniądze, potem pieniądze swojej siostry, następnie zbierał wśród znajomych, wreszcie w końcowej fazie wojny dostawał na mnie 500 zł miesięcz­nie od „Żegoty””, wspominał publicysta w wywiadzie dla strony ZapisPamieci.pl.

Zobacz też: Wychował ją samotnie, miał wpływ na jej związki. Taką relację miał Daniel Passent z córką Agatą

Daniel Passent, 1981

PAP/Krzysztof Świderski

Dorastanie Daniela Passenta po wojnie. Dziennikarz o byciu sierotą

Siedmiolatkowi udało się wyjść z wojny bez szwanku. Znacznie mniej szczęścia mieli jego mama i tata, którzy, zginęli przed jej końcem. „Rodzice ukrywali się aż do 1944 roku, kiedy zostali zadenuncjowani i rozstrzelani w tak zwanej rzezi, o ironio, w Radości. Mnie już dawno z nimi rozdzielono. Nie pamiętam ich twarzy, głosów, zapachów.”, mówił Passent w VIVIE! dekadę temu.

Dorastającego chłopca ostatecznie zwrócono jego krewnym. Po wojnie Danielem Passentem zajął się wuj Jakub Prawin i ciotka, którzy najpierw zabrali go do Berlina. „Myli mnie w obawie przed wszami, ale dla mnie to symboliczna scena, jakby chcieli też spłukać tę moją przeszłość – dziecka żydowskiego ukrywanego, naznaczonego tragedią utraty obojga rodziców, pozbawionego korzeni. Mieszkaliśmy w Berlinie, gdzie wuj Prawin był szefem Polskiej Misji Wojskowej w Niemczech. [...] Byłem byłem pogodzony z sieroctwem”, czytamy w Newsweeku.

Daniel Passent wspomina wujków jako ludzi wyjątkowych i dobrych. Nigdy nie słyszał, żeby ktoś powiedział o nich złe słowo. To także oni nadali dziennikarzowi nową tożsamość. „W Berlinie musiałem pójść do szkoły, więc dostałem kwestionariusz do wypeł­nienia i w rubryce „narodowość” wpisałem: żydowska. Prawinowa kazała mi to wymazać i zaczęła tłumaczyć, że nie je­stem Żydem, tylko Polakiem. Wymaza­łem, cóż miałem zrobić? Miałem dzie­więć lat, byłem na ich utrzymaniu, to by­ła moja jedyna rodzina, moi dobroczyń­cy. Zacząłem nawet do Prawinowej mó­wić „mamo”, ale mi wyjaśniła, że nie jest moja matką, że ja miałem swoją matkę. Do mojego pochodzenia nie przywiązy­wałem wówczas ani później specjalnej wagi, a wtedy, w Berlinie, i tak byliśmy za granicą”, tłumaczył w rozmowie z serwisem ZapisPamieci. W późniejszych latach cała rodzina powróciła do Polski.

Dopiero czas studiów stał się dla Daniela Passenta okazją do rozwinięcia skrzydeł poza Polską. Podjął międzynarodowe studia i jak mówił VIVIE! spędził w USA najwspanialszy rok swojego życia. „Rok 1962 na stypendium w Princeton – jednym z najlepszych college’ów świata. Byłem młody, wolny, mogłem oglądać i czytać, co chcę – nic nie było problemem. Prezydentem był Kennedy, a w radiu królował Sinatra. Odpowiednio nazwałem jeden z rozdziałów książki: „Najlepszy rok mojego życia”. Tyle rzeczy było wtedy „pierwszych”: Pierwszy raz w życiu piłem martini, pierwszy raz jadłem avocado i carpaccio, pierwszy raz…” zakończył tajemniczo.

W roku 1962 publicysta już od czterech pisał dla tygodnika Polityka i pracował ciężko na swoje nazwisko, które dziś zna niemal każdy Polak. Jego życie powoli zaczynało się układać w spokojnych barwach.

Daniel Passent, 1982

Krzysztof Wojciewski / Forum

Daniel Passent o wypieraniu wspomnień z dzieciństwa

Zmarły 14 lutego 2022 roku dziennikarz długie lata nie próbował nawet dowiedzieć się, jak wyglądali jego rodzice, kim byli i jak dokładnie zakończyło się ich życie. Dlaczego? „Nie było grobów, nie pozostał żaden ślad materialny tamtego życia – łyżka, stół, album, krzesło. Nie wiedziałem, po co mam szukać, skoro niczego nie znajdę. Zostałem fizycznie odcięty od przedwojennego świata”, opowiadał w Newsweeku podkreślając, że nie zna twarzy mamy.

Dopiero w dorosłości los sprawił, że poznał kilka ważnych szczegółów. „Zdjęcie ojca, Bernarda, zobaczyłem dopiero jako dorosły człowiek, podczas pobytu w Paryżu, gdzie ojciec w latach 30. studiował. […] Wysoki, przystojny i lekko się uśmiecha. Bardzo mi się podobał”, dodawał w tym samym wywiadzie.

CZYTAJ TAKŻE: Daniel Passent szczerze o życiu, pracy i Agnieszce Osieckiej: „Była osobą jednocześnie dobrą i niedobrą”. Przypominamy archiwalny wywiad ze zmarłym felietonistą

Daniel Passent, 2004

Jakubowski/KFP/REPORTER

Z kolei w latach 90. ubiegłego wieku, gdy Daniel Passent pracował w Bostonie, otrzymał list od rodziny, która ukrywała go na warszawskiej Pradze. Poproszono w nim o pewną przysługę. „Odezwała się pani Kowalska–córka. Napisała, że jej rodzina ukrywała mnie w czasie wojny, że ona – starsza ode mnie o kilka lat –bawiła się ze mną, a obecnie przyjęto w Polsce ustawodawstwo, dzięki które­mu ci, którzy przechowywali Żydów, mogą otrzymać status kombatantów i prawo do renty, zatem ona mnie prosi o poświadczenie”, opowiadał dziennikarz. Wspominał też, że przez kolejny list poprosił Agnieszkę Osiecką o sprawdzenie, czy wszystkie podane informacje są prawdziwe. Poetka poszła do mieszkania na Pradze i tam potwierdziła wszystkie szczegóły podane przez autorkę listu. Rodzina Kowalskich zapisała nawet w 1941 roku imię i nazwisko przekazanego im pod opiekę chłopca, by nigdy nie zapomnieć jego danych. Słowa „Daniel Passent” przez wszystkie lata pozostały niezmazane z tyłu obrazka świętego, na którym dokonano podczas wojny tej krótkiej notatki.

Felietonista nigdy dokładnie nie opowiedział córce, ani wnukom o tym, jak wyglądała jego przeszłość. „Tak żeby usiąść i wprost Agacie opowiedzieć, to nie. Po to napisałem tę książkę, by mogli się wszystkiego dowiedzieć o ojcu i dziadku”, mówił w VIVIE! zachęcając do przeczytania książki Passa, w której zawarł pierwsze wspomnienia ze swojego życia.

Reklama

Daniel Passent, VIVA! 10/2012

Wojtek Wieteska
Reklama
Reklama
Reklama