Nagła śmierć męża Anny Dymnej do dziś pozostaje zagadką. Co spotkało Wiesława Dymnego?
Tak wspomina go ukochana żona...
Nagła śmierć męża Anny Dymnej na zawsze pozostawiła ślad w sercu aktorki. Tak naprawdę do tej pory nie wiadomo, co spotkało Wiesława Dymnego. Mówiono o pożarze, później o samobójstwie, a nawet próbie morderstwa. „Na początku nikt mi nie wyjaśniał, co mogło być przyczyną śmierci. Później powiedzieli, że serce, a następnie, że zgon nastąpił z powodu alkoholu. Trudno było w to uwierzyć, bo przecież dwie godziny wcześniej widziałam się z nim i był trzeźwy. Pomyślałam sobie, że może coś mu ktoś wstrzyknął?”, mówiła przed laty Anna Dymna. Co tak naprawdę wydarzyło się 12 lutego 1978 roku? Oto niezwykła historia miłości Anny Dymnej i Wiesława Dymnego.
Anna Dymna i Wiesław Dymny - historia miłości
Poznali się na planie filmu Wandy Jakubowskiej 150 km na godzinę, ale zamienili ze sobą kilka zdań. Los ponownie skrzyżował ich ścieżki dwanaście miesięcy później, na planie filmu Pięć i pół białego Józka w 1971 roku. Ona była młodą aktorką, on znanym scenarzystą. Był starszy od niej o całe piętnaście lat, ale podobno wielu nie dziwiła różnica wieku, a raczej... skrajnie odmienne temperamenty. Wiesław Dymny dla krakowskiego środowiska artystycznego lat 70. był prawdziwym idolem. Choć nie lubił gdy mówiono na niego „artysta”, był jednym z najbardziej utalentowanych twórców tamtego czasu.
Był człowiekiem wielu talentów. Dramaturg, scenarzysta, satyryk, aktor, poeta. Przede wszystkim znany był jednak ludziom jako jeden z współzałożycieli Piwnicy pod Baranami. I choć ogromnego talentu nie można było mu odmówić, to w środowisku artystycznym krążyły o nim nieprzychylne opinie. U wielu budził sprzeczne uczucia. „Czasami bywał niebezpieczny. Łatwo popadał z jednej skrajności w drugą - darzył czułością w jednej chwili, a w następnej stawał się agresywny. Nikt nie wiedział, co w nim naprawdę siedziało, co kłębiło się…”, opowiadał o nim Leszek Długosz.
Swego czasu krążyła plotka, że Wiesław Dymny pod wpływem alkoholu krzyczał na Annę Dziadyk (panieńskie nazwisko gwiazdy). Ta dała mu w twarz, a on jej oddał. Następnego dnia wrócił z kwiatami przepraszając i błagając o wybaczenie. „Owego wieczora źle się czułam, a Jerzy Cnota i Dymny grali za moimi drzwiami w ping-ponga. Strasznie głośno przy tym przeklinali. Wreszcie nie wytrzymałam i wyszłam zapytać, czy mogliby przestać grać. Wtedy Dymny podszedł do mnie z butelką i powiedział coś, wplatając słowo »kur*a«. Byłam tak przerażona, że strzeliłam go w łeb, bo myślałam, że to o mnie. A on mi oddał i podbił mi oko”, wspominała Anna Dymna w książce Dymny. Życie z diabłami i aniołami.
Już wtedy mogła przypuszczać, czego spodziewać się po życiu z artystą. Poprzednia żona Wiesława Dymnego, Barbara Nawratowicz nie kryła, że ich relacja była burzliwa i nieco toksyczna: „Nie mogłam zaśpiewać, bo Wiesio w stanie alkoholowego napadu zazdrości uderzył mnie w krtań ciężką popielniczką (...). Czy wybaczyłam tę popielniczkę Wieśkowi? Gorsze rzeczy mu wybaczałam. Kolejne żony też mu wybaczały, bo to był człowiek genialny, ale miał za dużo talentów i one go rozsadzały. Jeśli nie pił, był cudowny", wyznała w jednym z wywiadów.
Wiesio w stanie alkoholowego napadu zazdrości uderzył mnie w krtań ciężką popielniczką (...). Czy wybaczyłam tę popielniczkę Wieśkowi? Gorsze rzeczy mu wybaczałam.
I choć otwarcie mówiono, że Dymny często popadał ze skrajności w skrajność i był nieobliczalny, to dla Anny Dymnej z dnia na dzień stał się całym światem. Pobrali się po kilku miesiącach znajomości. W jednym z wywiadów mówiła, że liczyło się dla niej to, że czuła się przy nim bezpiecznie, a on kochał ją do szaleństwa. „Czułam, że jak mam Wieśka, nie stanie mi się nic złego. Niechby ktoś zrobił mi krzywdę, to on by go chyba zabił”, mówiła w wywiadzie dla tygodnika Świat i Ludzie. Aktorka wielokrotnie podkreślała, że niecałe siedem lat ich znajomości było najwspanialszym czasem w jej życiu: „Nasza znajomość trwała zaledwie siedem lat. Ale otworzyła przede mną niezwykłą perspektywę widzenia świata”, powiedziała podczas jednego z wernisaży organizowanych na jego cześć.
Burzliwe życie Wiesława dymnego: alkoholizm, agresja
Wiesław Dymny miał jednak swoje demony. Cierpiał na chorobę alkoholową. Wielokrotnie podejmował próby walki z nałogiem, niestety nieskutecznie. Mimo cierpienia i przeciwności losu, wciąż tworzył, a wszystko, co robił, określane było mianem geniuszu. „Potrafił bawić się sztuką. Pieniądze nie miały dla niego znaczenia. Kiedy miał ochotę, pisał piosenki i wiersze, kiedy indziej stawał się plastykiem albo aktorem. Bez względu na to, czym się zajmował, zawsze pozostawał autentyczny”, wspominała Anna Dymna.
Zawsze wiernie trwała u jego boku. Wielu sądziło, że szybko się rozwiodą, ale oni na przekór wszystkim otwarcie manifestowali swoje szczęście. Na ich małżeństwie cieniem kładą się jednak momenty walki Dymnego z nałogiem. „Często znajdowałam go pod drzwiami, fachowo pobitego, okradzionego ze swoich zeszycików, w których wszystko notował. Pamiętam jego rozpacz, gdy płakał jak dziecko: „Aniu, znów mi zabrali moje zapiski!”. Pisał, rysował, malował, robił meble, szył, rzeźbił – paliło mu się w rękach, nigdy nie siedział bezczynnie, z zapałem upiększał, przetwarzał, stwarzał wokół siebie świat.... chyba że pił. Piekło i niebo, jasność i ciemność, radość i rozpacz! Jak to opisać? Miłość dawała nam siły. Wiedziałam, „że nigdy nie ustanie”. Przeżyliśmy razem piękne lata, których nie da się opisać”, czytamy w Vis A Vis z listopada 2012 roku.
Szczęście pary nie trwało długo. W 1977 roku mieszkanie Dymnych spłonęło w wyniku wybuchu kineskopu radzieckiego telewizora. Wiesław Dymny cudem uszedł z życiem. Choć już wtedy pojawiły się plotki, że Wiesław Dymny nie żyje, szybko okazało się, że w chwili eksplozji przygotowywał w łazience kąpiel dla ukochanej żony. Jak piszą autorzy Kroniki śmierci przedwczesnych, mąż Anny Dymnej po tym wypadku nie mógł się otrząsnąć.
Czytaj także: „Dwa kilogramy szczęścia” Agaty Mróz, czyli córka siatkarki, Liliana. Co dziś robi i jak wygląda?
Niektóre źródła podają, że miał stany depresyjne. Po kilku miesiącach jednak otrząsnął się i przystąpił do remontu mieszkania. Z Anną Dymną ostatni raz widział się 11 lutego 1978 roku. Następnego dnia mieli spotkać się na obiedzie, nic więc nie zapowiadało tej tragedii. Wiesław Dymny nie pojawił się jednak na spotkaniu, nie odbierał telefonu.... Zaniepokojona gwiazda udała się więc do jego mieszkania.
„Na piątym piętrze dopadł mnie szloch Ani. Wiesiek leżał w kuchni... Nie mogli go wynieść, bo miał szeroko rozłożone ręce, jakby bronił się przed takim wyjściem z domu... ten stuk... głuchy dźwięk rozkrzyżowanych sztywnych ramion uderzających o futrynę drzwi!”, wspominała Elżbieta Karkoszka.
Umarł, a ja przez dwa, trzy lata żyłam w absolutnym szoku
Tajemnica śmierci Wiesława Dymnego
Okoliczności śmierci Wiesława Dymnego do dziś pozostają niewyjaśnione. Nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci męża Anny Dymnej. „Był niezwykłym człowiekiem, pełnym sprzeczności. Był łagodny jak baranek i agresywny jak potwór. Ludziom zresztą wbił się w pamięć jako ten drugi - szorstki, obrazoburczy, podpity, agresywny..”, mówiła dziesięć lat po śmierci męża Anna Dymna w rozmowie z Dziennikiem Polskim.
„Przez 10 lat nie byłam w stanie o nim mówić... Umarł, a ja przez dwa, trzy lata żyłam w absolutnym szoku. Ułożyć sobie życie po paru latach bez tego kogoś to jest prawie niemożliwe - trzeba się w pewnym sensie zbuntować przeciwko wspomnieniom, odwrócić... Popełniając błędy i katując samą siebie musiałam to zrobić, musiałam się otrząsnąć... Ale Wiesiek i tak ze mną jest i cały czas mi pomaga... Nadal - mimo tylu lat i wielu zakrętów - cały czas myślę, co by powiedział Wiesiek i staram się nie zrobić niczego, co by się jemu mogło nie spodobać... Byliśmy małżeństwem tylko 6 lat, a zarazem to on - i nie mówię tego przeciwko innym moim mężczyznom - wywarł na mnie największy wpływ, on mnie ukształtował”, powiedziała Anna Dymna w rozmowie z Wacławem Krupińskim w 1998 roku.
Nieoficjalnie mówi się, że przyczyną śmierci Wiesława Dymnego był zawał serca. Organizm po prostu nie wytrzymał intensywnego trybu życia artysty. Mąż Anny Dymnej został pochowany na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Po latach aktorka wspominała ukochanego, zdradzając nieco więcej na temat okoliczności jego śmierci: „Wiesio umarł nagle. Do końca nie wiadomo dlaczego. Gdy jestem o to pytana, wyje mi serce, bo nigdy w życiu się nie dowiem, jaka naprawdę była przyczyna. Podobno umarł bez świadków, ale drzwi były tylko zatrzaśnięte. Mógł tam być każdy. Różne podawali powody mówiono, serce, alkohol. Tylko dziwne, bo kiedy widziałam go półtorej godziny przed śmiercią, był całkowicie trzeźwy. Gdy wystąpiłam o wznowienie śledztwa, miałam wrażenie, że na świadków powołano ludzi, którzy niewiele mają do powiedzenia. I znowu sprawa ucichła.
OBEJRZYJ TEŻ: 25 lat temu zbudowali wymarzony dom. Artur i Beata Barcisiowie opowiedzieli o jego tajemnicach
Teraz, kiedy Monika Wąs, autorka autobiografii „Dymny. Życie z diabłami i aniołami” dotarła do akt Wiesia, okazało się, że w ogóle nie ma żadnych informacji o jakimkolwiek śledztwie po jego śmierci. Dziwna sprawa. Grzebanie w tym nic mi nie da. Gdy był na to czas, wszelkie próby dojścia do prawdy niczego nie przyniosły. Obywatel nie miał właściwie żadnych praw. Musiałam się jakoś pozbierać i żyć dalej. umówiliśmy się z Wiesiem, że gdy będę jego żoną, to przyjmę jego nazwisko i razem będziemy na to nazwisko pracować. Całe życie. On pracował w swym dorosłym życiu na nie ponad 25 lat, a ja od śmierci Wiesia w 1978 roku pracuję do dziś. I to jest dla mnie święte”, powiedziała Anna Dymna w rozmowie z Janem Bończą-Szabłowskim.
Zmarły mąż aktorki nadal jest obecny w jej życiu. Anna Dymna dba o jego spuściznę, wydaje jego teksty, organizuje wieczory poetyckie. I wciąż, choć ułożyła sobie życie na nowo, to tak jak obiecała, pozostała przy jego nazwisku. „Wciąż pracuję na to nazwisko „Dymny” i bardzo się staram. Wie pani, że trudno mi się o tym mówi. Bo przecież ja jestem teraz z innym mężczyzną, jemu może być przykro”, opowiadała aktorka w Kurierze Lubelskim pięć lat temu. Ulubienica publiczności dodała też w tej samej rozmowie, że choć emocje i opinia bliskich bardzo ją interesuje, to już plotki na jej temat wcale. To właśnie pierwszy mąż artystki upewnił ją w tym, że tak trzeba postępować… „ Niczego nie chcę prostować. Wiesiu mnie tego nauczył. Mówił: Ania, ludzie i tak będą o tobie mówić, co chcą”, czytamy.