Reklama

Sprawa niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia Tomasza Komendy wciąż bulwersuje opinię publiczną. Na jaw wychodzą nowe fakty dotyczące pobytu mężczyzny w za kratkami. Te najnowsze są wstrząsające. Okazuje się, że gdy trafił on w 2003 roku do więzienia we Wrocławiu, padł ofiarą nie tylko współwieźniów, lecz także... strażników!

Reklama

Tomasz Komenda był gnębiony przez więziennych strażników

Gdy podjął próbę samobójczą i został odratowany, rozpoczął strajk głodowy. Nikt jednak nie chciał uwierzyć zapewnieniom, że nie ma nic wspólnego z dokonaniem brutalnej zbrodni i gwałtu na czternastolatce. Wręcz przeciwnie! Według informacji Faktu, zachęciło to strażników więziennych do podjęcia próby zmiękczenia go tak, aby przyznał się do winy. Robili więc wszystko, aby nie mógł widywać się z najbliższymi.

„Moje wnioski o widzenia z rodziną nie docierały do dyrekcji”, zwierzył się Tomasz Komenda sędziemu Jerzemu Nowińskiemu, który udzielił mu warunkowego zwolnienia.

Wiadomo, że przez lata był gnębiony przez współwieźniów, którzy prawdopodobnie znęcali się nad nim psychicznie oraz fizyczne. Jednak w 2014 zorientowano się, że dalsze akty agresji mogą doprowadzić go do ponownego targnięcia się na swoje życie. Dlatego też został wówczas przeniesiony do zakładu karnego w Strzelnie.

„W porównaniu do Wrocławia, gdzie więźniowie tacy jak Komenda przeżywają piekło, Strzelin to przedszkole”, podkreślił w rozmowie z tabloidem jeden z więziennych wychowawców.

Tomasz Komenda nie był w stanie złożyć zeznań

Mimo że mężczyzna walczył o skrócenie kary i składał wniosek aż cztery razy, sąd konsekwentnie odrzucał go, ponieważ skazany nie przyznał się do winy. Tomasz Komenda spędził przez to za kratkami aż 18 lat. Choć odzyskał wolność, jego stan psychiczny jest fatalny.

W środę nie był nawet w stanie złożyć zeznań przed prokuratorami w Łodzi, którzy odwiedzili go w rodzinnym domu!

„Zła kondycja psychiczna nie pozwoliła na dokonanie z jego udziałem czynności procesowych. Po przeprowadzonym dzisiaj badaniu potwierdził to psycholog”, poinformował rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania.

Co ciekawe, do odpowiedzialności we wrocławskim więzieniu nie poczuwa się nikt.

„Każda sytuacja, w której pan Tomasz zgłaszał poczucie zagrożenia ze strony innych osadzonych, spotykała się z odpowiednią reakcją”, przekonuje w rozmowie z Faktem Tomasz Wołkowski, rzecznik więzienia.

Reklama

W zapewnienia te trudne jednak uwierzyć.

Reklama
Reklama
Reklama