Reklama

O tym wiedziało niewielu. O mały włos, a Tomasz Kot zamiast aktorstwa wybrałby zupełnie inną drogę. W jednym z najnowszych wywiadów wyznał, że w młodości uczył się w niższym seminarium duchownym. Jak wspomina ten czas? Uwielbiany przez widzów aktor opowiedział dziś o swoich poglądach, wierze i stosunku do Kościoła. Co wyznał?

Reklama

Tomasz Kot o niższym seminarium duchownym

Dziś należy do grona najpopularniejszych i najbardziej cenionych polskich aktorów. Tomasz Kot tworzy spektakularne kreacje artystyczne i za każdym razem zachwyca widzów swoim talentem. Chyba każdy pamięta jego fenomenalne role w filmach Skazany na bluesa, Zimna Wojna, Bogowie. Na swoim koncie ma liczne wyróżnienia, nagrody i nominacje do prestiżowych nagród filmowych. Niewiele brakowało, a aktor Tomasz Kot wybrałby zupełnie inną ścieżkę.

Od początku artystę ciągnęło do artystycznego świata. Gwiazdor urodził się i dorastał w Legnicy. Tomasz Kot już jako mały chłopiec fascynował się sztuką. Zależało mu na tym, by rozwijać swój talent i kontynuować naukę w liceum plastycznym, które znajdowało się w innym mieście. Jednak jego decyzja nie spotkała się z aprobatą rodziców.

W tej sytuacji przyszły aktor musiał porzucić te marzenia i przez pół roku uczęszczał do Niższego Seminarium Duchownego przy zakonie franciszkanów w Legnicy. Wkrótce potem przeniósł się do liceum ogólnokształcącego, a następnie po maturze rozpoczął studia w krakowskiej PWST. W jednym z najnowszych wywiadów wrócił wspomnieniami do czasu, w którym kształcił się w katolickiej męskiej szkole średniej z internatem. „W seminarium panował straszny rygor, rano pobudka, gimnastyka, potem msza i szkoła. Do domu mogłem pójść raz w tygodniu. Można było zostać wyrzuconym za absolutne drobiazgi. I wyrzucano masowo. Pamiętam, że po czterech miesiącach odchodziłem jako 16., ale drugi z własnej woli. Z mojego roku święcenia kapłańskie odebrało może dwóch chłopaków”, opowiadał Jackowi Tomczukowi w Newsweeku.

Zobacz też: Córka Tomasza Kota poszła w ślady ojca, zagrała w produkcji Netfliska! Tak wygląda Blanka Kot

Pawel Wodzynski/East News

Tomasz Kot, Konferencja prasowa filmu Akademia Pana Kleksa, 2022

Tomasz Kot o wierze i Kościele

Aktor poruszył temat wiary i swojego podejścia do Kościoła. Jak przyznaje, w tej kwestii wiele zmieniło się w momencie, w którym miał zostać ojcem. Tomasz Kot dokonał wtedy „głębokiego rozrachunku z wiarą”. Zaczął szukać odpowiedzi na nurtujące go pytania, zainteresował się innymi religiami. Chciał poznać odrębne spojrzenie na świat i wyrobić własną opinię, żyć świadomie. „Kiedy miałem zostać ojcem, rozmyślałem, że chcę być na tyle ogarnięty, żeby móc odpowiadać na trudne pytania, jakie niedługo usłyszę. Że może warto przeczytać Dawkinsa czy Hitchensa, żeby zrozumieć ateistów. Albo zobaczyć, co jest ciekawego w innych religiach. Katolicyzm mnie nie uwierał, po prostu chciałem zobaczyć, co jest po drugiej stronie, mieć swoje zdanie i żyć bardziej świadomie”, dodawał w Newsweeku.

W ostatnim czasie wiele znanych osób wyznaje, że nie czuje się związana z Kościołem i odchodzi od wspólnoty, decydując się na apostazję. Aktor zaznaczył, że sam nie odczuwa takiej potrzeby. Tomasz Kot rozumie tych, którzy podejmują takie działania.

„Jeżeli ktoś potrzebuje dokonać apostazji, ja to rozumiem, ale sam nie mam takiej potrzeby. 25 lat temu w Krakowie większość moich koleżanek i kolegów ze studiów wierzyła papierowo, zresztą ja tak samo. Pamiętam, że któregoś roku w mieście było zagrożenie powodziowe i mówiło się, że kardynał Dziwisz pójdzie na wały z ampułką krwi św. Jana Pawła II, chyba żeby odgonić wodę. Nie wierzyłem, że to się dzieje naprawdę. Jeśli przyjąć, że cała Polska jedzie w pociągu, to wydaje się, że polski kler wysiadł z tego pociągu ze dwie dekady temu i nie zauważył, że on już dawno odjechał”, dodawał.

Reklama

Sprawdź też: Paweł Domagała nowym jurorem Twojej Twarzy Brzmi Znajomo!

VIPHOTO/East News
Reklama
Reklama
Reklama