Reklama

Tomasz Gudzowaty, światowej sławy fotograf i syn miliardera, Aleksandra Gudzowatego został rok temu oskarżony przez była partnerkę, Judit Berekai o uprowadzenie dzieci. W najnowszym wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”, zdecydował się opowiedzieć o historii i oczyścić się zarzutów. Co powiedział?

Reklama

Zobacz też: „Każda miłość ma swoją historię”. Rocznica ślubu Melody i Tomasza Gudzowatych. Wyjątkowe zdjęcia!

Tomasz Gudzowaty porwał swoje dzieci?

Z Judit poznali się dekadę temu. Doczekali się dwójki dzieci. Zosia ma 8 lat, Aleksander 6 lat. Gdy para się rozstała w 2012 roku, dzieci zostały na stałe wraz z mamą w Budapeszcie. Tomasz Gudzowaty zabrał dzieci po tym, jak okazało się, że była partnerka nie zapewnia im należytej opieki, także zdrowotnej. Jego starsza córka, Zosia, przestała rosnąć. Prawdopodobnie przez stres i traumy. Ma osiem lat i 120 cm wzrostu. Kobieta w międzyczasie uzyskała w Polsce i na Węgrzech orzeczenia sądów, nakazujące powrót dzieci do matki. Za wszelką cenę próbowała nagłośnić sprawę, sugerując, że dopuścił się porwania.

Polecamy też: Lot balonem? Szkolony gepard? Zapomnij! - czyli jak oświadczał się Tomasz Gudzowaty

Tomasz Gudzowaty odpowiada na oskarżenia

Magdalena Rigamonti w najnowszym wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” zapytała Tomasza Gudzowatego wprost o jego sytuację. Czy światowej sławy fotograf faktycznie wywiózł zwoje dzieci z Węgier?

Tomasz Gudzowaty zaprzecza oskarżeniom byłej partnerski. Fotograf ma pełnię praw rodzicielskich. I jak zaznacza, dzieci wyjechały do Polski za zgodą ich mamy. „Powiem pani, jak niby to porwanie wyglądało. Zadzwoniłem do ich mamy, powiedziałem, że chcę wziąć dzieci, usłyszałem, że mogę po nie przyjechać. Ale czułem, że może mi wyciąć jakiś numer. Poleciałem Budapesztu, tam miałem samochód, dojechałem do domu, wziąłem dzieci i pojechaliśmy do Wiednia. A z Wiednia samolotem wróciliśmy do Warszawy”, dodaje Tomasz Gudzowaty. Bał się, że kobieta będzie chciała utrudnić mu wyjazd. I tak się stało.

„Gdybym je porwał, to po dwóch tygodniach one nie dałyby mi spokoju, bo tęskniłyby za mamą. A nie tęsknią. Nikt w sądach jednak z dziećmi nie rozmawiał, żaden sąd nie wnioskował o badania psychologiczne, żaden też nie wziął pod uwagę polskich i węgierskich opinii psychologicznych”, wyjaśnia Tomasz Gudzowaty. Zosia i Aleksander nie mówią nawet po węgiersku. Na co dzień posługują się językiem polskim i angielskim. W Budapeszcie pozostawały głównie pod okiem opiekunek. Nie było przy nich najważniejszej osoby - matki.

Polecamy też: „Poród to mistyczny akt”. Tomasz Gudzowaty o swojej pięknej żonie i narodzinach córek w najnowszej VIVIE!

Z opinii psychologicznych wynikało, że starsza córka fotografa miała myśli samobójcze. „Od opiekunek dzieci dowiedziałem się, że Zosia mówi o śmierci, o tym, że jeśli zostanie w Budapeszcie, to się zabije”, opowiada. Oczywiście Tomasz Gudzowaty o zaniedbaniach poinformował Rzecznika Praw Dziecka w Polsce. Tylko, że sąd nie wziął pod uwagę zeznań przedstawicielek RPD, nie doszło nawet do przesłuchania dzieci.

Podjęto za to decyzję o powrocie do ich naturalnego środowiska. Problem polegał na tym, że Zosia i Aleksander wychowywały się zarówno w Polsce jak i na Węgrzech. Sytuację utrudniały również rozległe kontakty, adwokatki Judit, w byłym i obecnym wymiarze sprawiedliwości. A była partnerka Tomasza Gudzowatego w węgierskich mediach zdążyła wykreować go na porywacza, bogatego Polaka, ciemiężyciela, który ogranicza matce kontrakt z dziećmi. W końcu na drodze pojawiły się osoby, które nie potraktowały sprawy przedmiotowo. Od wiosny 2017 roku dzieci przebywają pod opieką taty w Warszawie. Ostatni raz Judit Berekai widziała się z nimi w październiku. „Dzieci w ogóle nie chciały się z mamą przywitać. Mogę to pani pokazać. Wtedy Judit powiedziała obecnej tłumaczce, że się nie martwi, bo ma już sprawę ustawioną, wygraną, wszystko jest pozałatwiane. I że w tej sprawie węgierski minister rozmawiał z polskim”, dodał. Tomasz Gudzowaty nie może liczyć na wsparcie polskich sądów.

Żyje w ciągłym strachu: „Nie wiem, co będzie dalej, czy policja będzie mi siłą odbierać dzieci, czy przyjdzie Interpol. Polski sąd odebrał paszporty dzieci, a to znaczy, że uznano, że jest poważne ryzyko, iż mogę zbiec z nimi zagranicę. Nie zamierzam łamać prawa. Wiem, że mec. Szűcs zgłosiła sprawę do Interpolu, więc teoretycznie od wiosny dzieci są poszukiwane’'.

Polecamy też: Lot balonem? Szkolony gepard? Zapomnij! - czyli jak oświadczał się Tomasz Gudzowaty

Czy Tomasz Gudzowaty próbował dojść do porozumienia z byłą partnerką? Wielokrotnie. W końcu chodzi o dobro dzieci. O ich komfort. Zdrowie. Nie zamierzał odcinać dzieci od ich biologicznej matki. Wręcz przeciwnie. Zaproponował byłej partnerce, by zamieszkała w Warszawie. „Mówiłem, że będzie mogła być z dziećmi, poznać je lepiej, być mamą. Tłumaczyłem, że to wspaniale być z dziećmi. Mówiłem, że wstaję rano, wiozę je do szkoły, spędzamy razem popołudnia i wieczory. To im daje poczucie bezpieczeństwa”, opowiada. Matki nie było w ich życiu. Kiedy budziły się i kładły spać nigdy nie było jej obok. Były opiekunki. A one nie zastąpią najważniejszej osoby - Judit nie zdołała nawiązać z dziećmi rodzicielskiej więzi, a potwierdzają to tylko słowa świadków. Wracała późno do domu z różnych imprez. Potrzebowała ciszy i spokoju, dlatego dzieci musiały być zamknięte w pokojach i nie przeszkadzać. Tak było dwa lata. Tomasz Gudzowaty w tym czasie starał się jak najczęściej zabierać dzieci do Polski. Do Budapesztu jeździła również mama fotografa, która opiekowała się Aleksandrem i Zofią. „Opiekunki, dozorca, a nawet sąsiad zaczęli do mnie dzwonić i mówić, żebym pilnował dzieci, bo dzieje się coś złego, to uznałem, że muszę działać, że muszę dzieci ratować”, wyznał. Złożył doniesienie do prokuratury w Warszawie o możliwości popełnienie przestępstwa (znęcania psychicznego nad dziećmi, głodzenia, zamykania) przez byłą partnerkę. Efekt? Ignorancja. „Nie uznano opinii biegłych, nie przesłuchano dzieci. Nie chcę myśleć, że nasze państwo nie chroni swoich obywateli, bo te dzieci mają na nazwisko Gudzowaty”, dodał.

Tomasz Gudzowaty ułożył sobie życie na nowo. Ożenił się z Melody Mir, Trzecią Wicemiss Świata 2012. Ślub wzięli trzy lata temu w Wieliczce. Mają dwie córeczki: Audrey i Alaię. Zosia i Aleksander zżyli się z siostrzyczkami. A Melody traktują jak swoją własną mamę.

Polecamy też: Tomasz Gudzowaty i jego piękna żona po raz drugi zostali rodzicami. Znamy imię ich córki!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama