Oddał serce potrzebującym, zawsze walczył o prawdę. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski dla wielu był bohaterem
„Był bardzo trudnym przeciwnikiem i najcudowniejszym sprzymierzeńcem”, mówiła Anna Dymna
Był blisko ludzi, zawsze niósł pomoc potrzebującym, nie bał się zabierać głosu w ważnych sprawach i walczył o lepszy świat. Dla niego nie było tematów tabu. Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski odszedł we wtorek, 9 stycznia 2024 roku. Miał 67 lat. Duchowny kilka dni wcześniej trafił do szpitala. Współzałożyciel i prezes Fundacji im. Brata Alberta na zawsze pozostanie w sercach ludzi. „Był bardzo walecznym człowiekiem, był nieprzejednany. Jak widział jakieś zło, to odruchowo z nim walczył, zapalał jakieś światła, czasami coś płonęło przez niego. Przyglądałam się, jak on tę swoją złość na coś, niezgodę na to, co się dzieje, przekuwał w siłę, która coś budowała”, wspominała go przyjaciółka, Anna Dymna w rozmowie z Faktem.
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski – zawsze mówił otwarcie o swoich poglądach, pomagał potrzebującym
O śmierci duszpasterza poinformowało Stworzyszenie „Wspólnota i Pamięć”. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski zmarł we worek rano w szpitalu w Chrzanowie. Przed śmiercią mierzył się z chorobą – nowotworem złośliwym prostaty. „Z ogromnym bólem i głębokim żalem informujemy, że dzisiaj o 8:00 rano w szpitalu w Chrzanowie zmarł po ciężkiej chorobie nasz ukochany Przyjaciel i członek honorowy Stowarzyszenia "Wspólnota i Pamięć" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie...”, przekazano w poruszającym poście.
Wydawało się, że wygrał z rakiem, ale choroba wciąż się rozwijała. O tym, że zmaga się z nowotworem dowiedział się w na początku 2023 roku. Od razu poddał się leczeniu i wydawało się, że choroba zaczęła się cofać. W rozmowie z Faktem, ksiądz Isakowicz-Zaleski tak mówił o swoich zmaganiach. „Miałem dużo szczęścia, bo rok temu, przy innym badaniu, całkiem przypadkowo wykryto, że mam nowotwór złośliwy prostaty. Poddałem się naświetleniom 25 razy. Ale później okazało się, że to za mało i przeszedłem zabieg brachyterapii. Czyli mówiąc kolokwialnie, "wypalania" tego raka. Najważniejsza sprawa jest taka, że już nie mam tego nowotworu i nie mam przerzutów. Natomiast oczywiście są skutki uboczne, bo każdy organizm inaczej na to wszystko reaguje. W moim wypadku to były różne dolegliwości. Ale to jest do przejścia”, tłumaczył.
Do szpitala trafił na początku świąt Bożego narodzenia pod koniec 2023 roku, a jego stan był bardzo poważny. Nie opuszczała go pogoda ducha i wiara. „Ksiądz w rozmowie ze mną mówił zmienionym głosem i z pewnym trudem, ale zachowując pogodę ducha. Jest wyraźnie osłabiony. Pozdrawia wszystkich Was. Proszę, pamiętajmy o Nim w naszych modlitwach”, informował dr hab. prof. nadzw. Uniwersytetu Wrocławskiego Bogusław Paź. Niestety, duszpasterz odszedł 9 stycznia 2024 roku. Walczył do końca i nigdy się nie poddawał.
Walczył o lepszy świat i drugiego człowieka
Przez całe swoje życie starał się czynić dobro. Urodził się w 7 września 1956 roku w Krakowie. Ojciec duszpasterza - Jan Zaleski był filologiem, matka Teresa Zaleska była polską Ormianką, polonistką.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski od zawsze był blisko Boga. Po ukończeniu nauki w liceum, w którym zaangażował się w ruch oazowy, wybrał się do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Jako kleryk odbył służbę wojskową w Brzegu. W murach seminarium współtworzył podziemne pismo Krzyż Nowohucki. Należał też do Studenckiego Komitetu Solidarności. Pod koniec lat 70. zaczął publikować swoją poezję w Tygodniku Powszechnym. W końcu zaangażował się w działalność NSZZ Solidarność. 22 maja 1983 roku otrzymał święcenia kapłańskie w Katedrze Wawelskiej. Tadeusz Isakowicz-Zaleski uczestniczył w strajku robotników w Hucie im. Lenina. W latach 80. był represjonowany przez Służbę Bezpieczeństwa, dwukrotnie ciężko pobity przez funkcjonariuszy SB.
W 2001 roku studiował w Papieskim Kolegium Ormiańskim w Rzymie, gdzie mianowano go duszpasterzem Ormian w archidiecezji krakowskiej, a następnie duszpasterzem w Polsce Południowej. Przez kilka lat był proboszczem ormiańskokatolickiej parafii południowej pw. św. Grzegorza Oświeciciela z siedzibą w kościele Trójcy Świętej w Gliwicach. Aktywnie działał w środowisku ormiańskim i popularyzował wiedzę o historii i kulturze Ormian oraz Kościoła katolickiego obrządku ormiańskiego.
Czytaj też: Jej mama była przy nim najszczęśliwsza, nagle zginął w Smoleńsku. Tak Anna Czartoryska zapamiętała ojczyma
Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski na Pomorzu w 73 rocznicę rzezi Wołynia, 13.07.2016
Dla księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego nie było tematów tabu
Ci, tkórzy mieli okazję go poznać, współpracować podkreślają jedno - należał do nieliczych osób, które miały odwagę mówić to, co naprawdę myślą. Był w tym nieugięty. „Był bardzo trudnym przeciwnikiem i najcudowniejszym sprzymierzeńcem”, wspominała go w rozmowie z PAP Anna Dymna. Dla niego nie było tematów tabu. To dlatego nie zawsze cieszył się sypatią niektórych kręgów.
Przez wiele lat zabiegał o upamiętnienie ofiar rzezi wołyńskiej i upominał się o potępienie ludobójstwa Polaków. Postulował w sprawie ujawnienia tajnych współpracowników SB, działających w środowisku krakowskich duchownych, poruszał sprawę nadużyć seksualnych oraz przestępstw pedofilskich. „Wieloletni nieformalny rzecznik osób skrzywdzonych na różne sposoby w Kościele. Jako pierwszy mówił o lustracji, o skandalach seksualnych, o wykluczeniu. Jego głosu będzie naprawdę bardzo brakować, bo niewielu ma tyle odwagi i wiedzy, co on. Wielu, w wielu miejscach odetchnęło z ulgą, że nie będzie już tego, który wygarnia prawdę w oczy”, wpsominał go Tomasz Terlikowski. A w rozmowie z Faktem, Anna Dymna dodawała: „Miał niezwykłą odwagę i determinację, czasami go za to ganiono, atakowano, ale tacy ludzie w świecie, który przecież nie jest delikatny, są potrzebni. To ogromna wartość”.
Poświęcał się ludziom, angażował się pomoc osobom chorym i potrzebującym. Uczestniczył w konwojach humanitarnych, w Ruchu „Wiara i Światło”. Pod koniec lat 80. wspólnie z Zofią Tetelowską i Stanisławem Pruszyńskim powołał Fundację im. Brata Alberta w Radwanowicach, która pomaga osobom z niepełnosprawnością intelektualną. „Brat Albert starał się zawsze pokazywać, że to człowiek jest ważny, że Jezusa Chrystusa można zobaczyć w drugim człowieku, zwłaszcza w bezdomnym, chorym, niepełnosprawnym”, mówił. To był jego drugi dom. Oddał ludziom całe serce. „W Radwanowicach był z nimi w stałym kontakcie, rozmawiał, pocieszał, pomagał, często odprowadzał na drugą stronę. Dawał dom i ciepło. Jak ojciec, bo dla wielu z nich był ojcem. I to jest klucz do niego. Był cholerykiem, czasem trudno się z nim rozmawiało, nie dawał się przekonać, ale był chodzącą emocją i empatią. Będzie go bardzo brakować”, pisał o nim Tomasz Terlikowski.
Ta przyjaźń odmieniła życie Anny Dymnej
Przez 20 lat ksiądz Isakowicz-Zaleski współpracował i przyjaźnił się z Anną Dumną. Aktorka mówi dziś wprost, że to on, odmienił jej życie. Dzięki duszpasterzowi zaczęła zdawać egzamin z człowieczeństwa. Połączyła ich miłość do ludzi, pasja do pomagania i chociaż nie zawsze się zgadzali, potrafili wypracować kompromis. Wspólnie z aktorką prowadził program Potrzebni, który poświęcony był problemom osób z niepełnosprawnościami, organizowali festiwal Albertiana.
„W pewnym momencie odmienił moje życie. Na pewno wprowadził mnie w świat, o którym nie miałam zielonego pojęcia. Pokazał mi też nagle, jak bardzo jesteśmy potrzebni innym ludziom. Nie wiedziałam tego, choć aktorzy służą ludziom. Dzięki niemu zaczęłam zdawać egzamin z człowieczeństwa”, opowiadała aktorka w rozmowie z PAP. Dzięki niemu powołała do istnienia fundację Mimo Wszystko. Wcześniej przez wiele lat wspierała fundację księdza, organizowała spektakle, w których występowali podopieczni podkrakowskich Radwanowic. Zaprzyjaźniła się z tymi ludźmi, pokochała ich.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski, Anna Dymna, 2016 rok
Kiedy po kilku latach usłyszała, że fundacja ma kłopoty bez wahania wyciągnęła pomocną dłoń. „Gdy po jakichś czterech, pięciu latach zaczęła się dziać jego fundacji krzywda, bo zmieniły się jakieś przepisy, zabrano im możliwość korzystania z części warsztatów terapeutycznych, Tadeusz powiedział: "Zrób coś, załóż fundację". Nie miałam nawet czasu, by się zastanawiać, założyłam ją i otworzyłam warsztaty, zresztą na terenie Fundacji Brata Alberta. Dostałam jakieś sto metrów, chodziło o to, by podopieczni nie zauważyli, że ktoś chce ich pozbawić sensu życia, bo oni tak traktują te warsztaty. Tak się właśnie zaczęła działalność mojej fundacji "Mimo wszystko”, opowiadała w rozmowie z Faktem Annie Zasiadczyk.
Aktorka zawsze ceniła jego stosunek do ludzi z niepełnosprawnościami. Nigdy ich nie oceniał i w każdym widział wartość. Był dla nich przyjacielem, bratem, ojcem. Potrafił do nich dotrzeć i zawsze walczył o drugiego człowieka. „To był wojownik, nieprzejednany wojownik o ogromnej sile, o takim poczuciu, że trzeba zmieniać świat, tam, gdzie ciemno, trzeba zapalać światło, tam, gdzie jest kłamstwo, to trzeba je niszczyć. Reagował natychmiast bardzo ostro. Był niezwykle odważny. Nie liczył się z tym, co się stanie. Patrzyłam się na to. Uważam, że dzięki takim ludziom świat idzie do przodu i jeszcze nie ginie”, wspominała go Anna Dymna w rozmowie z PAP.
Aktorka wierzy, że jego siła i energia na zawsze pozostaną ze współpracownikami, staną się drogowskazem wartości. We wspomnieniach zapisze się jako człowiek cierpliwy, pomocny i walczący o sprawiedliwość. Wiadomość o jego śmierci była dla aktorki prawdziwym ciosem. Ostatni raz widzieli się przed świętami Bożego Narodzenia. Nawet gdy Tadeusz Isakowicz-Zaleski trafił do szpitala, mieli ze sobą stały kontakt. Wspólnie planowali pewną podróż. „Wielokrotnie stawał się głosem dyskryminowanych. Był niezwykle odważny i waleczny. Miałam wielkie szczęście, że spotkałam księdza Tadeusza. Jeszcze trzy dni temu planowaliśmy wspólny wyjazd do Armenii ”, wspominała Anna Dymna w rozmowie z lovekrakow.pl. „Będę teraz musiała pojechać do tej Armenii sama i powiedzieć mu stamtąd, że jest ze mną. Że to zrobiliśmy...", dodawała w Fakcie.
Źródło: RMF 24.pl, rp.pl, Fakt.pl, PAP, lovekrakow.pl