Stanisław Leszczyński był najdłużej żyjącym polskim królem. Zmarł w męczarniach
Monarcha przeczuwał, że niebawem umrze...
- Marek Teler
Choć król Stanisław Leszczyński nie prowadził zdrowego stylu życia, dożył 89 lat i był najdłużej żyjącym polskim monarchą. Nie umarł jednak śmiercią naturalną, lecz przez ponad dwa tygodnie cierpiał po tragicznym wypadku przy kominku.
Stanisław Leszczyński: niespokojny żywot
Stanisław Leszczyński był królem Polski dwukrotnie – najpierw w latach 1704–1709, a następnie w latach 1733–1736 – i dwukrotnie musiał z Polski uciekać, ponieważ przegrywał w walce o tron z przedstawicielami dynastii Wettynów, Augustem II Mocnym i Augustem III. Choć los nie był dla niego zbyt łaskawy, szczęście uśmiechnęło się do jego córki Marii Leszczyńskiej, która w 1725 r. wyszła za mąż za króla Ludwika XV i została królową Francji. To właśnie francuski zięć udzielił byłemu polskiemu monarsze schronienia po jego drugiej ucieczce z ojczyzny, a w 1738 r. uczynił go księciem Lotaryngii i Baru. Stanisław Leszczyński rządził w księstwie z powodzeniem przez prawie trzydzieści lat – dał się poznać miejscowej ludności jako dobry gospodarz, a także hojny mecenas nauki i sztuki.
Ostatnie miesiące życia Leszczyńskiego były naznaczone wielką rodzinną tragedią. 20 grudnia 1765 r. w Fontainebleau w wieku 36 lat zmarł jego ukochany wnuk, następca francuskiego tronu Ludwik Ferdynand. Na wieść o jego śmierci książę Lotaryngii zamknął się w sobie i przez kolejne dni nie był w stanie z nikim rozmawiać. W końcu 11 stycznia 1766 r. napisał w liście do córki: „Nie wiem, co byłoby ci potrzebne, by ochronić cię przed nieznośnym chłodem, co do mnie, to wygrzewam się cały dzień w kącie przy moim kominku”. Sam przeczuwał, że wkrótce dołączy do Ludwika. Kiedy udał się ze swoją towarzyszką życia, Marie Françoise Catherine de Beauvau, markizą de Boufflers, do kościoła Notre-Dame de Bon Secours w Nancy, długo modlił się przy grobie swojej żony Katarzyny Leszczyńskiej. Po wyjściu powiedział markizie: „Czy wiesz, pani, co tak długo zatrzymało mnie w kościele? Myślałem o tym, że niedługo znajdę się o trzy stopy niżej”.
Czytaj też: Morderstwa, intrygi i rywalizacja. Kim była Hürrem - sułtanka, która zabijała dla własnych korzyści?
Stanisław Leszczyński, król Polski, reprodukcja
Stanisław Leszczyński: wypadek przy kominku
Rankiem 5 lutego 1766 r., kiedy Stanisław Leszczyński siedział z ulubioną fajką przy kominku, jego szlafrok nagle zajął się ogniem. Po kilku minutach służba znalazła go nieprzytomnego na podłodze i udzieliła mu pomocy, lecz zdążył on ulec poważnym oparzeniom ręki, lewego uda i brzucha oraz powierzchownemu oparzeniu połowy twarzy. Wkrótce władca odzyskał przytomność i próbował żartować ze swojego wypadku, aby uspokoić przerażonych przedstawicieli dworu. W liście do swojej córki, Marii Leszczyńskiej, pisał z kolei: „Radziłaś mi, żebym się wystrzegał zimna. Lepiej byś uczyniła, każąc mi chronić się przed gorącem!”. Okazało się jednak, że stan księcia jest poważniejszy niż początkowo sądzono.
Medycy leczyli oparzenia Leszczyńskiego mieszaniną balsamu z arcaeusa i styraksu z dodatkiem spirytusu kamforowego i amoniakalnego oraz specjalną maścią na rany. Po dziesięciu dniach zagoiła się rana na twarzy, lecz kilka dni później do pozostałych wdało się zakażenie. Maria Leszczyńska, wciąż załamana przedwczesną śmiercią syna, żarliwie modliła się o uzdrowienie dziadka. „Proszę Boga, kochany Dziadku, żeby cię zachował dla szczęścia nas wszystkich, a mego przede wszystkim” – zapewniała go w korespondencji. Mimo gorączki i dreszczy Stanisław Leszczyński cały czas starał się pocieszać poddanych i prosił swoich urzędników: „Spróbujcie ich przekonać, że nie ma powodu do niepokoju”.
W nocy z 19 na 20 lutego 1766 r. stan księcia Lotaryngii gwałtownie się pogorszył, a lekarze mogli już tylko bezradnie rozłożyć ręce i czekać na najgorsze. Świadkowie ostatnich dni byłego polskiego monarchy podkreślali jednak w swoich relacjach, że znosił on swoje cierpienie z dużym spokojem i godnością. 22 lutego 1766 r. kardynał Antoine Clériade de Choiseul-Beaupré udzielił mu ostatniego namaszczenia. Następnego dnia stan Leszczyńskiego poprawił się na tyle, że był jeszcze w stanie przyjąć wysłannika króla Polski Stanisława Augusta Poniatowskiego, który przekazał mu list od monarchy z Warszawy.
Wieści z ojczyzny były ostatnimi, jakie książę Lotaryngii i Baru świadomie odebrał. Stanisław Leszczyński zmarł 23 lutego 1766 r. w Lunéville w wieku 89 lat i został pochowany w kościele Notre-Dame-de-Bon-Secours w Nancy. Zrozpaczona Maria Leszczyńska napisała po śmierci ojca do francuskiego pisarza i historyka Charlesa Jeana Françoisa Hénault: „Mego tatki już nie ma, a ja wciąż jestem smutna i tak już będzie do końca życia. Jedyną pociechą jest dla mnie myśl, że ci, których opłakuję, nie chcieliby powrócić na ten padół łez”. Niedługo dołączyła zresztą do ojca i syna – zmarła 24 czerwca 1768 r. w Wersalu w wieku 65 lat.
Zobacz także: Meghan Markle oburzona słowami Mariah Carey. „Odebrałam to jako obelgę”
Wypadek Stanisława Leszczyńskiego przy kominku, nieznany malarz polski II poł. XVIII wieku, reprodukcja
Stanisław Leszczyński: nie(ch) spoczywa w pokoju
Doczesnym szczątkom polskiego króla i księcia Lotaryngii nie było dane spoczywać w pokoju. W czasie rewolucji francuskiej kościół Notre-Dame de Bon Secours został zniszczony, a zwłoki monarchy dwukrotnie sprofanowano. W czerwcu 1814 r. generał Michał Sokolnicki postanowił sprowadzić je do Krakowa i pochować w katedrze na Wawelu. Do uroczystości pogrzebowych jednak nie doszło, a w 1828 r. bratanek Sokolnickiego przekazał szczątki… Towarzystwu Przyjaciół Nauk w Warszawie. Trzy lata później, po upadku powstania listopadowego zostały one wywiezione wraz z innymi zbiorami Towarzystwa do Petersburga, gdzie w 1857 r. spoczęły w katolickim kościele św. Katarzyny.
W końcu w 1924 r. za sprawą Mikołaja Piotrowskiego szczątki monarchy trafiły do Warszawy, gdzie najpierw znajdowały się w zbiorach Departamentu Sztuki Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego, a następnie w… jednej z szaf Zamku Królewskiego. Dopiero w 1928 r. pochowano je w kaplicy zamkowej na Wawelu, a dziesięć lat później przeniesiono do krypty św. Leonarda. Nie był to jednak koniec perypetii związanych z królewskimi zwłokami, ponieważ w 1973 r. nieznani sprawcy… zrzucili królewską trumnę na posadzkę. Od tego czasu szczątki Leszczyńskiego spoczywają w szklanym barokowym relikwiarzu i miejmy nadzieję, że tak już pozostanie.
Czytaj również: Wielka Brytania. Księżna Kate i książę William zamieszkają w domu ze skandaliczną historią
Stanisław Leszczyński, król Polski, nieznany malarz polski II poł. XVIII wieku, reprodukcja