Zdobył autograf, a za moment zabił z zimną krwią. Czy śmierci Lennona można było uniknąć?
Od śmierci artysty mija właśnie 41 lat...
Zbrodnią, która miała miejsce 8 grudnia 1980 roku żył cały świat. To właśnie wtedy Mark David Chapman, fan Johna Lennona śmiertelnie postrzelił muzyka, tuż obok jego rezydencji na Manhatannie. Artysta zmarł w drodze do szpitala... „Myślałem, że zabijając go, stanę się sławny”, przyznał w jednym z wywiadów morderca. Czy w takim razie śmierć wokalisty spełniła jego marzenie? Dlaczego dopuścił się tak strasznego czynu i czy można było temu zapobiec? Co dzisiaj robi Mark Chapman? Przypomnijmy, co wydarzyło się 41 lat temu...
Człowiek, który zabił Johna Lennona
6 grudnia 1980 roku Mark Chapman kupił album Double Fantasy, a dwa dni później John Lennon złożył na nim swój autograf: „Poprosiłem o jego autograf, ale tak naprawdę, chciałem jego życia. Tak się stało, że dostałem jedno i drugie”, mówił po latach zabójca muzyka. Była godzina 17.00. Niespełna sześć godzin później John Lennon w towarzystwie ukochanej Yoko Ono wracali do mieszkania. Artysta w ręku trzyma kasety. „Panie Lennon”, słyszy za plecami. Odwraca się. Widzi mężczyznę, który upuszcza podpisany przez wokalistę krążek Double Fantasy, w jednej dłoni trzyma kopię Buszującego w zbożu, a drugą celuje w niego z rewolweru.
„Praca w studiu trwała do późna. Tuż przed naszym wyjściem ze studia, John spojrzał na mnie. Jego oczy miały intensywność faceta, który chciał mi powiedzieć coś ważnego. "Tak?" - Zapytałam. I nigdy nie zapomnę, jak z głębokim, łagodnym głosem, jakby chcąc wyrzeźbić słowa w moim umyśle, powiedział mi najpiękniejsze rzeczy. Odwróciłam wzrok, czując się nieco zakłopotana. Byłam bardzo szczęśliwą kobietą. Nawet teraz widzę jego przenikliwe oczy w moim umyśle. Nie wiem, dlaczego zdecydował w tej chwili, aby powiedzieć to wszystko tak, jakby chciał, żebym zapamiętała to na zawsze…”, wspominała ostatnie godziny życia Johna Lenonna Yoko Ono.
Wracali ze studia, wcześniej muzyk udzielił ostatniego jak się później okazało wywiadu, podczas którego powiedział: „Wciąż wierzę w miłość, w pokój, w pozytywne myślenie”. Chapman oddał w kierunku muzyka pięć strzałów, chybił tylko raz. Ostatnie słowa Johna Lennona tuż przed upadkiem na ziemię brzmiały „Postrzelono mnie”. Choć szybko podjęto akcję ratunkową, muzyk zmarł kilka minut po godzinie 23.00. Dwie godziny po zamachu na Johna Lennona pod jego domem zaczęli gromadzić się fani jego twórczości.
8 grudnia 1980 roku Mark David Chapman stał się tym, kim marzył, czyli osobą, która zyskała (chwilową) sławę. Mówiono o nim równie głośno, co o samym Johnie Lennonie, ale Mark David Chapman to postać nieco bardziej złożona. Od najmłodszych lat był fanem Beatlesów. Nieustannie słuchał piosenek zespołu, uczył się ich grać na gitarze, ale jego życie nie było zbyt kolorowe. Nieakceptowany przez rówieśników, często zamykał się we własnym świecie. Popadł w narkotyki i alkohol. Często wagarował, uciekał z domu. Już wtedy widać było, jak wiele działo się w jego umyśle. W wieku 16 lat poczuł w sobie ogromne powołanie - na szyi powiesił sobie ozdobny drewniany krzyż, próbował nawracać kolegów. Na studiach poznał dziewczynę, z którą planował wspólną przyszłość.
Zaręczają się, ale Champan dopuszcza się zdrady. Narzeczona decyduje się go zostawić, a jego poczucie winy potęguje skrywane latami stany depresyjne. W wieku 22 lat w wyniku załamania nerwowego próbuje popełnić samobójstwo. Trafił do szpitala psychiatrycznego, gdzie przeszedł leczenie. Po wyjściu ma nadzieję na lepsze jutro. Wydawało się, że jego życie znów nabrało sensu. Wszystko zmieniło się, gdy w jego ręce wpadła książka o Johnie Lennonie. Wówczas nie ukrywał już fascynacji historią muzyka The Beatles. W sercu Chapmana pojawia się nienawiść i zawiść wobec tego, co udało się mu osiągnąć. W 1979 roku postanowił zobaczyć na własne oczy, jak wygląda życie Johna Lennona. Przyjechał do Nowego Jorku i z bronią w kieszeni wpatrywał się w drzwi apartamentu artysty. Jak przyznał po latach, już wtedy planował dokonać zbrodni. Rok później ponownie przyleciał do Nowego Jorku, ale tym razem wcielił swój plan w życie.
Czytaj też: Ostatnie słowa wielkich ludzi. Co mówili na łożu śmierci m.in. Steve Jobs, John Lennon i Frida Kahlo?
Sądowy proces Marka Davida Chapmana
Chapman został oskarżony o zabójstwo drugiego stopnia i uznany za winnego. Przypuszczano, że zdecyduje się bronić tym, że jest niepoczytalny, ale przyznał się do winy: „Jestem pewien, że w dużej mierze jestem Holdenem Caulfieldem, bohaterem tej książki (Buszujący w zbożu - przyp. red.), ale jakaś mała cząstka mnie jest diabłem (...) Ja prosiłem szatana, by dał mi moc do zabicia Johna Lennona”, powiedział podczas pierwszego przesłuchania. Zeznania Marka Davida Chapmana odnosiły się do "Buszującego w zbożu", książkę traktował jak inspirację utożsamiając się z głównym bohaterem.
Był spokojny i opanowany. Okazuje się, że na kilka sekund przed dokonaniem zbrodni prosił szatana o wsparcie:
„Pomóż mi diable, daj mi siłę i moc, bym mógł tego dokonać". Wtedy rozległ się głos w mojej głowie: "Zrób to, zrób to, zrób to!". Wymierzyłem w plecy Lennona”, wyznał.
Do dziś Mark David Chapman przebywa w Wende Correctional Facility, zakładzie karnym o zaostrzonym rygorze, tzw. supermaxie w stanie Nowy Jork. Zabójca Johna Lennona wielokrotnie ubiegał się o zwolnienie warunkowe z odbywanej kary. Przekonywał, że przeszedł resocjalizację i wyraził skruchę za swój okrutny czyn. Bez skutku. Associated Press dotarło do ostatnich zeznań mordercy. Mark David Chapman po raz kolejny przeprosił oraz wyjawił, dlaczego dopuścił się zbrodni. „Myślę, że najgorszą zbrodnią, jakiej można się dopuścić, jest skrzywdzenie osoby zupełnie niewinnej. On był bardzo znany, zabiłem go nie wiedząc, jaki był naprawdę”, powiedział. Wyjawił także dlaczego tak naprawdę zabił Johna Lennona: „Zamordowałem go, bo był bardzo, bardzo, bardzo znany. Jedynym powodem, dla którego to zrobiłem było to, że chciałem być bardzo, bardzo, bardzo, bardzo sławny. Byłem samolubny”.
Myślę, że najgorszą zbrodnią, jakiej można się dopuścić, jest skrzywdzenie osoby zupełnie niewinnej
Zwrócił się także do owdowiałej Yoko Ono. „To, co zrobiłem, było niezwykle samolubne. Przepraszam za ból, który wyrządziłem jego żonie. Myślę o tym codziennie”. Morderca wielokrotnie ubiegał się o warunkowe zwolnienie. Ostatni taki wniosek został odrzucony w sierpniu 2020 roku. Biegli niezmiennie dochodzą do wniosku, że Chapman nadal stanowi zagrożenie dla społeczeństwa. Sama Yoko Ono podziela zdanie biegłych i nie jest przekonana co do tego, aby Chapman faktycznie przeszedł resocjalizację. W 2015 roku w wywiadzie dla The Daily Beast mówiła, że obawia się wyjścia na wolność mordercy jej męża. „Boję się, że kiedyś wyjdzie z więzienia. Jeżeli zrobił coś takiego raz, może to zrobić ponownie. Tym razem mogę być to ja, może być to mój syn, może być to ktokolwiek”. Na sierpień 2022 roku planowana jest kolejna rozprawa Marka Davida Chapmana.
Zobacz także: Yoko Ono obwiniano za rozpad The Beatles! Oto burzliwa historia jej miłości z Johnem Lennonem