Andrzej Lepper dzień przed śmiercią zadzwonił do żony. Obiecał, że wróci
Ona przygotowała dla niego ulubioną potrawę. Dzień później nie odbierał już telefonów...
Mija trzynaście lat, odkąd odeszła od nas najbarwniejsza postać polskiej sceny politycznej pierwszej dekady XXI wieku. Andrzej Lepper popełnił samobójstwo 5 sierpnia 2011 roku. Polityk powiesił się na sznurku w prywatnej łazience w swoim biurze w centrum Warszawy. Jego odejście wciąż budzi duże emocje. Siedem lat temu Sławomir Izdebski zasugerował, że śmierć Andrzeja Leppera była „zabójstwem na zlecenie”. Później głos zabrał Artur Balazs, czyli były minister rolnictwa i były prezes Stronnictwa Konserwatywno-Ludowego. W 2022 roku dla tygodnika Wprost wspomniał zmarłego przyjaciela. Jakie tajemnice skrywa odejście lidera Samoobrony? Jak wyglądały jego ostatnie chwile?
Artykuł aktualizowany 5.08.2024 r.
Piotr Tymochowicz o śmierci Andrzeja Leppera
Cztery lata temu na profilu doradcy mediowego na Facebooku opublikowany został wpis, który sugerował, że Andrzej Lepper wcale nie targnął się na swoje życie. „Kolejna Rocznica Śmierci Mojego bardzo zdolnego ucznia, potem Wiernego Przyjaciela. Jego oprawcy bezpośredni i pośredni nie zostali ani osądzeni, ani nawet przesłuchani, ale kiedyś nadejdzie ten sprawiedliwy dzień. Tego jestem pewien”, grzmiał Piotr Tymochowicz.
Współpracownik lidera Samoobrony twierdził, że tuż przed śmiercią polityk obawiał się o swoje życie.
„Andrzej Lepper stanie się Symbolem Sprawiedliwych Rozliczeń. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedział mi: Piotrze, tym razem czuję, że chcą mnie zabić. Kilka godzin później nie żył!!! Kilka godzin później został bestialsko zamordowany!!!”, pisał rozemocjonowany doradca do spraw wizerunkowych.
I deklarował, że Andrzej Lepper na zawsze pozostanie w jego pamięci: „Pamiętam Przyjacielu, każde Twoje słowo. Pamiętam Cię - jako wrażliwego, prawego dobrego człowieka . Piotr”, kończy.
Sławomir Izdebski o śmierci Andrzeja Leppera: zlecono to zabójstwo
„O to, jak zginął Andrzej Lepper, trzeba by zapytać osób, które to widziały. Chyba mało kto wierzy, że mógł sobie odebrać życie. Jego długi wykorzystano jako pretekst. To nie była śmierć samobójcza. Trzeba było czasu na analizę wielu sytuacji. Jest wiele rzeczy, które prokuratura musi wyjaśnić. Wstrzymano sekcję zwłok, nie wykonano jej natychmiastowo. Większość tych „samobójstw'” to najprawdopodobniej podanie ofiarom Pavulonu, który odbiera wszelkie możliwości ruchu. To okropna śmierć. Wykrycie tej substancji w ciele jest możliwe tylko 24 godziny po fakcie" - podkreślał na antenie Telewizji Republika siedem lat temu Sławomir Izdebski, wieloletni współpracownik Andrzeja Leppera.
W jego opinii śmierć lidera Samoobrony nie była samobójstwem. Mimo że prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie i biegli byli pewni, że polityk targnął się na swoje życie, jego przyjaciel ma na ten temat zupełnie inne zdanie.
- CZYTAJ TAKŻE: Andrzej Lepper: "Widzę siebie w roli pozytywnego dyktatora". Przypominamy kultowy wywiad Najsztuba
„Andrzej Lepper miał wiele informacji, które wstrząsnęłyby wymiarem sprawiedliwości, miał ujawnić szokujące dokumenty Jarosławowi Kaczyńskiemu. Te dokumenty zostały skradzione. Następnie jego prawnik, który posiadał kopie, również został zamordowany”, relacjonował Sławomir Izdebski.
W jego opinii w śledztwie zignorowano szereg istotnych szczegółów, które mogłyby wskazywać na udział osób trzecich.
„Andrzej nigdy nie otwierał okna, nie znosił bałaganu, był pedantem. Nagle w dniu jego śmierci okna są otwarte, wszędzie jest syf i brud. To jest niemożliwe! Rusztowanie obecne w dniu śmierci, było postawione pod oknem Leppera. Nie miało to sensu, ponieważ remont był zakończony. W momencie jego śmierci wyłączony został monitoring, wydano komunikat, że nie było prądu, ale prąd był! Działała lodówka, programy na komputerze. Dlaczego sejf został otwarty?”, pytał retorycznie mężczyzna.
W końcu wprost nazwał śmierć lidera Samoobrony „zabójstwem na zlecenie”. Dlaczego? „Możemy się domyślać, kto go zabił, ale nikt tego nie wie na pewno. To morderstwo było zlecone. Czas pokaże, wystarczy ustalić, kto był w łazience z Andrzejem Lepperem. Chodziło o biznes. Posiadał wiedzę o największych aferach”, zapewniał Izdebski.
Artur Balazs o Andrzeju Lepperze
Artur Balazs po jedenastu latach wspominał swojego kolegę. „Poznaliśmy się w czasie pierwszych strajków, gdy w rządzie Jana Olszewskiego zajmowałem się kontaktami politycznymi. Zobaczyłem go w telewizji jak stoi na czele strajku i zaprosiłem go na rozmowę. Wyczułem, że to człowiek, który ma instynkt i talent polityczny, był autentyczny w obronie praw rolników. Sam zresztą w przeszłości należałem do rolniczej Solidarności i stan wojenny spędziłem w więzieniu. Działalność Andrzeja przypominała mi moje początki", mówił.
W tej samej rozmowie powiedział, że ostrzegał swojego kolegę, żeby uważał na siebie, ponieważ kręcą się wokół niego ludzi ze starych służb.
„Byłem zszokowany śmiercią Andrzeja, nie dowierzałem. Pierwsza myśl była taka, że jest w tym drugie dno. Wokół niego kręcili się ludzie ze starych służb. Był nimi osaczony i zwracałem mu uwagę, że kiedyś mocno mu to zaszkodzi. Jego problemy w dużej mierze były związane z tym, że miał wokół siebie dziwnych ludzi, ale nie miał siły i chęci, by się od nich uwolnić", wyznał Artur Balazs.
Ostatnie chwile Andrzeja Leppera. Żonie obiecał, że wróci
Jak przypomina serwis Plejada, bilingi z telefonu Andrzeja Leppera, z którymi zapoznała się policja potwierdziły, że czwartego sierpnia, dzień przed śmiercią, dzwonił do swojej żony Ireny. Połączenie do rodzinnego domu w Zieleniowie wykonał wieczorem, o godzinie 20.13. Irena Lepper opowiedziała słubom, jak wyglądała ta rozmowa.
Jej małżonek miał relacjonować spotkanie z Piotrem Tymochowiczem oraz zapowiedział, że wróci nazajutrz około godziny 15. „Jutro przyjadę”, miał powiedzieć. Jednak ton jego głosu i zachowanie sprawiły, że kobieta nie mogła się uspokoić. O stanie emocjonalnym polityka w tamtym okresie wypowiedział się swego czasu wspomniany już Artur Balazs. Mężczyzna ujawnił, że w przededniu śmierci Andrzej Lepper był według słów żony w domu. Trzeciego sierpnia odbyli szczerą, oczyszczającą rozmowę.
„Był bardzo wystraszony, wręcz roztrzęsiony. Jakby się czegoś bał. Mówiła mi, że rozmawiali bardzo poważnie, zachęcała go, by sobie dał spokój z polityką, że gospodarstwo, jak już mówiłem, bardzo piękne, go potrzebuje. To była według jej relacji bardzo dobra, pozytywna, porządkująca pewne sprawy rozmowa. Andrzej nocował w domu, a rano miał stwierdzić, że rzeczywiście żona ma rację, że jego czas w polityce minął, trzeba dać sobie spokój”, mówił w rozmowie z portalem Wpolityce.pl.
- ZOBACZ TEŻ: Przed śmiercią prowadził dziennik. Osobiste zapiski Jerzego Stuhra wkrótce ujrzą światło dzienne
Ale jednocześnie dodał, że musi jeszcze tylko pojechać na chwilę do Szczecina, by pozałatwiać ważne sprawy. „Powiedział, że wróci wieczorem i jeszcze pogadają”, relacjonował Artur Balazs. Żona spodziewała się jego powrotu jeszcze tego samego dnia, upiekła nawet na wieczór kaczkę, za którą jej ukochany wprost przepadał. Ale polityk się nie pojawił. Zaczęła do niego dzwonić raz za razem, ale odebrał dopiero po dłuższym czasie. I jej uwagę miało zwrócić to, że wydawał się inny, niezwykle przestraszony. Co więcej nie potrafił logicznie jej wytłumaczyć, z jakiego powodu – mimo wcześniejszych planów – nie pojawił się jednak w domu.
„Rzucał tylko nerwowo słowa: »musiałem pojechać do Warszawy, wiesz, coś się wydarzyło, jutro będę się z tobą kontaktował«" — wspominał polityk i przyjaciel Andrzeja Leppera. Jednak jego żona była po tej rozmowie roztrzęsiona, w nocy nie zmrużyła oka. Wspominała w kontaktach z przyjaciółmi i znajomymi, że czuła, że dzieje się coś złego. I mimo że od rana ponownie starała się z nim skontaktować, już nie odbierał. I to zapaliło w jej głowie czerwoną lampkę, ponieważ bez względu na okoliczności, zawsze miał czas, by odebrać od niej telefon i choćby powiedzieć, że jest zajęty i żeby zadzwoniła później.
„Telefon odbierano w sekretariacie biura Samoobrony w Warszawie, musiał być przekierowany. W ten sposób łączyła się z dwiema osobami, w tym z Januszem Maksymiukiem. Mówiono jej, że Andrzej jest, ale niedostępny, nie mogą go poprosić do telefonu, że nie życzy sobie połączenia z nią, nie kazał odbierać telefonu. Takie bajki jej opowiadali”, wspominał Artur Balazs portalowi wPolityce.pl.
Jak wyglądały ostatnie chwile Andrzeja Leppera? 4 sierpnia w godzinach popołudniowych spotkał się z doradcą do spraw wizerunku, Piotrem Tymochowiczem oraz byłym posłem Januszem Maksymiukiem. Tematem rozmowy był ewentualny start Samoobrony w nadchodzących wyborach. Około 18.30 polityk wyszedł z biura i udał się do sklepu po drobne zakupy spożywcze. W drodze powrotnej minął się ze swoim kierowcą, który również noc spędzał w tym samym budynku. Szofer widział na twarzy Andrzeja Leppera przygnębienie, zapytał go, co się stało, na co usłyszał zdawkowe „Nic się nie stało”. Po czym polityk wrócił do specjalnie dla niego wydzielonych w biurze Samoobrony pokojów. Po raz kolejny i ostatni opuścił je około godziny 21.00 i poprosił kierowcę o klucze do drzwi wejściowych. Następnego dnia o godzinie 8.39 odbył jeszcze rozmowę z biznesmenem Ireneuszem S. A później nie odbierał już telefonów, nie było z nim żadnego kontaktu.
Gdy około 10.00 na wywiad w umówionym miejscu stawiła się jedna z dziennikarek, próbowała dobić się do pomieszczeń, które zajmował Andrzej Lepper. Pomagali jej jego współpracownicy – na próżno. W końcu zdenerwowany zięć polityka stwierdził, że bez względu na wszystko, trzeba dostać się do pokoju teścia. Wyważono drzwi. Widok, który tam zastano, poruszał do głębi...
Śmierć Andrzeja Leppera: tajemnice, kontrowersje, teorie
Polityk został znaleziony martwy w swoim biurze w centrum Warszawy w piątek 5 sierpnia 2011 roku. Według ustaleń organów ścigania, miał popełnić samobójstwo, wieszając się w łazience na sznurku do snopowiązałki. Przyczyną, według prokuratury, była depresja, spowodowana „postępowaniami karnymi, upadkiem politycznym, wielotysięcznym zadłużeniem i bankructwem finansowym partii”. Podobno Andrzej Leppera pożyczał z różnych źródeł środki na leczenie ciężko chorego syna Tomasza. Doniesienia te nie znalazły koniec końców potwierdzenia. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” twierdzili również, że do ostateczności polityka miały pchnąć problemy w małżeństwie: przed śmiercią podobno rzadko bywał w domu, zaś jego relacja z żoną miała wypalić się przez niewierności polityka, do których sam się zresztą przyznał w wywiadzie dla „Super Expressu” w 2007 roku.
- SPRAWDŹ RÓWNIEŻ: Irena Lepper wszystko mu wybaczała i zawsze czekała na jego powrót. Andrzej Lepper nie był jej wierny
„Świętym nie jestem. Warszawa kusiła różnymi imprezami, uroczystościami. Wszyscy zachowywali się mile. Chcieli rozmawiać. Kobiety też. Alkohol ośmielał. No i stało się. Kilka razy zdradziłem żonę. Ale to nie były żadne romanse. Raczej chwile słabości. Było też tak, że ktoś mnie poznał z kobietą. Później dowiedziałem się, że to była prostytutka. Kto jest bez grzechu, niech rzuca we mnie kamieniem. To już jest za mną. Nie chcę do tego wracać”, zwierzał się cztery lata przed śmiercią Andrzej Lepper. Ale jednocześnie potwierdzono, że małżonka wybaczyła politykowi zdrady, małżeństwo było dla niej niezwykle ważne i o rozwodzie nie mogło być mowy... Koniec końców nie stwierdzono, by ktokolwiek nakłaniał do śmierci szefa Samoobrony lub brał udział w całym zdarzeniu.
Decyzję o tym, by umorzyć śledztwo, przesądziły opinie biegłych z zakresu badań biologicznych, których wyniki nie wskazują, aby do zgonu przyczyniły się działania bądź zaniechania osób trzecich. Także na sznurze, na którym powiesił się Andrzej Lepper, nie odnaleziono śladów DNA innych osób.
Śledztwo, które miało potwierdzić lub wykluczyć udział osób trzecich, zostało umorzone jeszcze w tym samym roku. Na tym jednak nie koniec. Dziennikarz Wojciech Sumliński, powołując się na funkcjonariusza Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Tomasza Budzyńskiego był wyznawcą teorii, że Andrzej Lepper został zamordowany. Jego wersji zaprzeczył jeden ze współpracowników lidera Samoobrony, Janusz Maksymiuk. Twierdził, że byli w trakcie planowania nowej kampanii wyborczej. W 2014 roku w filmie Służby specjalne nawiązano do sensacyjnego wątku upozorowanego na samobójstwo zabójstwa.
Temat powrócił trzy lata później. W 2017 roku Tomasz Sekielski apelował, by śledztwo wznowić i wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
„Być może nadszedł czas, by prokuratura wróciła do sprawy śmierci Andrzeja Leppera. Dziwne interesy i jeszcze dziwniejsze znajomości, polityczny upadek i kłopoty finansowe. W tle zaś wielka teoria spiskowa, pobudzająca wyobraźnię. Czy człowiek, który zdobył szczyty władzy, skończył jako zdesperowany samobójca?”, przypominała jego słowa Wirtualna Polska.
Argumentował wówczas, że kontrowersje wokół samobójstwa lidera Samoobrony wciąż są dla wielu osób źródłem wątpliwości, co do prawdziwych przyczyn jego śmierci.
„Wątpliwości i pytania sprawiają, że wciąż wiele osób nie wierzy w samobójstwo Andrzeja Leppera. Czy rozwiązaniem zagadki jego tajemniczej śmierci są niejasne interesy, które próbował prowadzić? A może wszedł w posiadanie informacji, które nigdy nie miały trafić w jego ręce?”, zastanawiał się wówczas Tomasz Sekielski.
Także Piotr Tymochowicz w wywiadzie dla dziennika Fakt ujawnił, że Andrzej Lepper był tuż przed śmiercią szantażowany.
„Trzy, cztery tygodnie przed śmiercią, zaginął mu czarny notes. Miał tam wiele cennych notatek. Były tam nie tylko ważne daty, spotkania, ale i fakty, bardzo osobiste wpisy, z pewnością nie dla wszystkich wygodne. Miał wiele cennych informacji, numery telefonów do osób, które mu przekazywały tajne dokumenty. Bał się, że po kradzieży notesu informatorzy mogą wpaść w tarapaty (…) Mówił, że prawdopodobnie notes zniknął z biura lub samochodu. Później ktoś wydzwaniał do Andrzeja i szantażował go mówiąc, że ma jego zapiski”, ujawnił specjalista do spraw wizerunku.
Czy kiedykolwiek śledztwo w tej sprawie zostanie wznowione?
1 z 6
Andrzej Lepper na koniu jako dziecko. Zdjęcie pochodzi z archiwum prywatnego nieżyjącego polityka.
5 z 6
Wokół jego śmierci wciąż istnieje jednak wiele tajemnic i niejasności.