Reklama

Lista jego ofiar to dziesiątki nazwisk: zarówno tych znanych z pierwszych stron gazet, jak i dosyć mało popularnych aktorek, asystentek i po prostu zwykłych kobiet. Molestował, gwałcił i oferował seks w zamian za role – to tylko te najczęściej powtarzane przez media i pokrzywdzone zarzuty. Harvey Weinstein to nazwisko, które w minionym tygodniu przewijało się w mediach najczęściej, jednak jego właścicielowi z pewnością nie o taką popularność chodziło. Z dnia na dzień stracił wszystko: żonę, firmę oraz znajomych i przyjaciół, co zresztą wydaje się w takich sytuacjach naturalną konsekwencją oskarżeń. Jedno pytanie wciąż powtarzane jest jednak z ust do ust, tym bardziej, że kolejne osoby z branży przyznają, iż wiedziały, że molestował: dlaczego mimo tak rozległej wiedzy na temat jego obrzydliwych praktyk całe Hollywood zgodnie milczało, kryjąc dewianta i pozwalając na wykorzystywanie kolejnych kobiet?

Reklama

Polecamy: Tym skandalem żyje całe Hollywood! Producent „Pulp Fiction” Harvey Weinstein oskarżony o molestowanie. Aferę komentują gwiazdy wielkiego ekranu

Jane Fonda, Meryl Streep, Kate Winslet – wiedziały, ale bały się mówić

Wiedziałam o Weinsteinie. Wstydzę się, że milczałam”, wyznała w najnowszym wywiadzie dla CNN 79-letnia legenda Hollywood, Jane Fonda. Przyznała jednocześnie, że nie jest to odosobniony przypadek i takie zachowania mają miejsce także dzisiaj, nie tylko w branży filmowej. W podobnym tonie utrzymane jest oficjalne oświadczenie Kate Winslet, które wystosowała do mediów. Mimo że wiedziała o haniebnych czynach Harveya Weinsteina, myślała, że... to jedynie plotki rozpowszechniane przez mało życzliwe mu osoby. „Może wszyscy byliśmy naiwni”, napisała. Oczywiście poparła przy tym wszystkie kobiety, które zdecydowała się opowiedzieć swoją traumatyczną historię. Wypada jednak zadać pytanie: czy na pewno powodem milczenia była naiwność?

Mandatory Credit: Photo by Stephen Lovekin/Variety/REX Shutterstock (5479935ay) Harvey Weinstein and Georgina Chapman 'School of Rock' musical opening night, New York, America - 06 Dec 2015
East News

Harvey Weinstein i jego żona, Georgina Chapman

W nieco innym tonie utrzymana jest wypowiedź Meryl Streep. Aktorka przyjaźniła się z Harveyem Weinsteinem i w trakcie jednej z filmowych gal wypowiedziała słowa „Chciałabym podziękować mojemu agentowi i Bogu” i wymieniła imię i nazwisko producenta. Po publikacji „New York Times” stwierdziła, że wszystkie informacje stanowiły dla niej ogromne zaskoczenie. „Haniebne wiadomości o Harveyu Weinsteinie zszokowały tych z nas, których zarówno pracę zawodową, jak i zaangażowanie w słuszne sprawy Weinstein wspierał. Nieustraszone kobiety, które zabierają głos, to nasze bohaterki”, zapewniła zdobywczyni trzech Oscarów. Mało kto jednak wierzy, że będąc tak blisko związana z producentem i żyjąc w Hollywood na co dzień, mogła nie wiedzieć o obrzydliwych i godzących w ludzką godność zachowaniach Harveya Weinsteina. Dlaczego milczała? Przyjaźnili się. Wspierał inicjatywy, w które ona się włączała. Jak to często bywa w show-biznesie, i w tym przypadku sprawdziła się zasada: przysługa za milczenie.

Polecamy: Kolejne gwiazdy przerywają milczenie. Angelina Jolie i Gwyneth Paltrow wśród ofiar molestowanych przez Harveya Weinsteina!

Strach, obawy o karierę, układy, czyli dlaczego milczenie oznacza przyzwolenie

Choć teraz wyznania wszystkich uznanych aktorek są poprawne politycznie i budzą podziw ogółu społeczeństwa, trudno nie odnieść wrażenia, że robią to, co w tej sytuacji powinien zrobić każdy przyzwoity człowiek, szczególnie będący na świeczniku. Wcześniej nie miały odwagi, by w jakikolwiek sposób interweniować i powstrzymać niecne praktyki jednego z najbardziej znanych w Hollywood producentów. Dlaczego? Zapewne bały się jego wpływów i tego, że zaszkodzi ich karierze. Że zostaną z dnia na dzień skazane na filmową banicję, a co gorsza – Harvey Weinstein zadba o to, by w krótkim czasie udały się na bezdroża kinematografii. Bo milczenie oznacza, że nie istniejesz w branży i jest najbardziej surową karą, jaka może zostać wymierzona w show-biznesie.

No właśnie, zbiorowa amnezja współpracowników producenta to ni mniej, ni więcej tylko przyzwolenie na gwałty i molestowanie. Są oni współwinni każdego brutalnego i odzierającego kobietę z godności zdarzenia, którego Weinstein był sprawcą w ciągu ostatnich ponad trzydziestu lat. Zmowę milczenia zrozumieć tym trudniej, że aktorki, które zabrały głos po publikacji „New York Times”: Jane Fonda, Meryl Streep czy Kate Winslet (a także cieszące się międzynarodową sławą ofiary Weinsteina, Angelina Jolie i Gwyneth Paltrow), mają na koncie wiele znakomitych ról, rozległe znajomości w branży, a przede wszystkim miłość fanów i wsparcie bliskich. Mogły zatem wywołać lawinę i zakończyć haniebne praktyki producenta „Pulp fiction” już kilka lat temu! Czy bały się ostracyzmu ze strony branży? Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której zbiorowe działanie wymienionych gwiazd zaowocowałoby brakiem ról dla nich. Choćby z okrutnie prostego, ale najważniejszego dla Hollywood powodu: pieniędzy. Nazwisko to oglądalność, oglądalność to wpływy, wpływy to finansowanie kolejnych produkcji - koło się zamyka. Nikt w branży nie skreśliłby pierwszoligowych aktorek dlatego, że zdecydowały się zabrać głos, tym bardziej w tak doniosłej etycznie sprawie, jak przeciwdziałanie molestowaniu seksualnemu i gwałtom.

Polecamy: Seksafery w Hollywood ciąg dalszy. Ben Affleck oskarżony o molestowanie seksualne!

Gdzie ci mężczyźni?

I wreszcie najważniejsze pytanie: mężczyźni. Przedstawiciele tej samej płci, co Harvey Weinstein. Choć część z nich (m.in. Mark Ruffalo i Seth Rogen) potępili chore praktyki producenta, jest ich zaskakująco mało, zaś ci, którzy zdecydowali się zająć w tej sprawie stanowisko, wypowiadają się nader zachowawczo i powściągliwie. Wstyd, że jeden z nich dopuścił się takich czynów? Poczucie, że seksafera z Weinsteinem w roli głównej to jedynie wierzchołek góry lodowej? Przekonanie, że przecież do takich praktyk dochodzi nie tylko w Hollywood, więc z jakiej racji to branża filmowa powinna uderzyć się w piersi? A może świadomość tego, że sami mają to i owo na sumieniu? Trudno to ocenić.

Zobacz też: „Moje serce pękło, kiedy dowiedziałam się o wszystkich kobietach”. Georgina Chapman postanowiła opuścić męża, Harveya Weinsteina!

Dlaczego molestowanie i gwałt?

Nie wdając się w niuanse i spory terminologiczne (w polskim prawie nie występuje na przykład termin „gwałt”, a „zgwałcenie”): żeby zademonstrować władzę. Tak było jeszcze w czasach wojen i rewolucji. Gwałt oznaczał podległość, „zaznaczenie terenu”, upokorzenie pokonanego i zadanie ostatecznego ciosu – odarcie z czci i godności, bo przecież zadaniem rycerzy i państwa było bronienie kobiet, dzieci i starców przed okrucieństwem i aktami przemocy. Gwałt kulturowo oznacza przekroczenie bariery intymności, które niegdyś skutkowało również społecznym ostracyzmem. W końcu kobieta, na której tenże został dokonany, była nieczysta, skalana przez wroga, zadano także najbardziej bolesny cios jej człowieczeństwu.

Czy coś się zmieniło od tamtej pory? Być może to, że gwałtów jest mniej, gdyż toczymy mniej wojen. Ale to teza uproszczona i zbyt daleko posunięta. A co z przemocą w rodzinie? Co z wojnami w Afryce i na Bliskim Wschodzie? Co z tradycją plemienną i pierwotnymi wierzeniami, które wciąż są obecne w kulturze niektórych krajów? Być może zmieniło się to, że nauczyliśmy się milczeć i udawać, że tego problemu nie ma, że nie dotyczy on nas, szczęśliwych uczestników kultury postmodernizmu. Bo żyjemy w bezpiecznej Europie XXI wieku, jesteśmy tolerancyjni, unikamy rękoczynów i nie uprawiamy samosądów. Czy na pewno? Czy to może tylko złudzenie społeczeństwa konsumpcyjnego?

Najważniejszy aspekt, który się zmienił, to... pieniądze. Finanse. Wpływy. Po co walczyć ze zjawiskiem molestowania i nadużywania władzy, skoro osoba, która dopuszcza się tych haniebnych czynów, ma koneksje, dysponuje ogromnym budżetem i może zaszkodzić tym, którzy ośmielą się jej sprzeciwić? Przecież nic wielkiego się nie dzieje. Ta praktyka ma miejsce od setek tysięcy lat. Więc właściwie nie dzieje się nic szczególnego. W końcu lepiej udawać, że jakiś problem nie istnieje niż zbuntować się przeciwko systemowi, w którym żyjemy i zaryzykować utratą posady, znajomości, poczucia stabilizacji i bezpieczeństwa oraz pieniędzy. Bo w końcu milczeniem jest zł(em)otem.

Reklama

Zobacz też: Seksskandal w Hollywood! Harvey Weinstein przez lata molestował największe aktorki! Wydał go brat, opuściła go żona... EKSKLUZYWNE VIDEO

Reklama
Reklama
Reklama