Reklama

Ósmego grudnia 2018 roku wskutek powikłań pooperacyjnych zmarła posłanka Prawa i Sprawiedliwości Jolanta Szczypińska. Wśród osób, które pożegnały polityk był oczywiście Jarosław Kaczyński, który rozesłał do mediów specjalny nekrolog. Nie zabrakło w nim wielu wzruszających słów na temat posłanki. W związku z tym wielu internautów powróciło do tematu rzekomego romansu, który miał mieć prezes PiS z Jolantą Szczypińską. Jaka była prawda o ich zażyłości?

Reklama

Czy Jolanta Szczypińska i Jarosław Kaczyński byli parą?

Były premier nigdy nie żałował Jolancie Szczypińskiej komplementów. Ostatnie z nich wypowiedział w dniu śmierci posłanki. „To była osoba, o której można było powiedzieć, że była piękną postacią naszego ruchu. Pomimo choroby, cierpień, działała z całą energią i zachowywała radość życia. Potrafiła pomagać innym cierpiącym. Była solidarna wobec tych, których spotykała krzywda. Jej śmierć była przedwczesna. To bardzo smutna wiadomość i przyjmujemy to jako ciężki cios”, mówił w rozmowie z TVP. Z kolei w nekrologu wysłanym do gazet dodał, że jego partyjna koleżanka była „człowiekiem wielkiej, czynnej dobroci".

Dziś wiele osób zadaje sobie pytanie, czy między politykami faktycznie była tylko przyjaźń. Ponad dziesięć lat temu tabloidowe media pisały o tym, że para, choć nikt ich nie widział na randce czy innym wspólnym wyjściu, zamierza się pobrać! Historia prawdopodobnie wymyślona przez dziennikarzy została wykorzystana nawet przez jedne z linii lotniczych, które w reklamie umieściły zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego z Jolantą Szczypińską i podpisali je: „Czy oni planują podróż poślubną”? Wiele mówiło się o tym, że para ukrywa swoją zażyłą relację, bo nie chce wywoływać skandalu. Prywatnie miała ich łączyć pasja do kotów i poezji…

Jolanta Szczypińska z resztą wielokrotnie podsycała plotki bardzo pochlebnie i z czułością wypowiadając się o prezesie PiS. Do historii przeszło zdanie, w którym posłanka stwierdziła, że bez Jarosława Kaczyńskiego nie ma Prawa i Sprawiedliwości. Nie brakowało też dzielenia się historią poznania z prezesem partii, kiedy to Szczypińska miała być tak biedna, że przyjechała do Warszawy bez butów. Brat Lecha Kaczyńskiego kupił jej nową parę od ręki. To nie koniec prywatnych anegdot… W TVN Style posłanka opowiadała o tym, że polityk nigdy nie zapomina o jej urodzinach i imieninach. Wśród prezentów, które Szczypińska otrzymała z tych okazji są między innymi tomiki poezji czy perfumy. I choć flakonik po nich z czasem stał się pusty, Szczypińska trzymała go przez lata na półce…

A jaka była prawda o tej relacji? Kiedy w 2016 roku temat powrócił na pierwsze strony gazet, Jolanta Szczypińska zaprzeczyła doniesieniom o romansie. „Nie ma sensu prostować plotek. I tak żyją swoim życiem. Trzeba do tego z dystansem podchodzić. To są rzeczy nieprawdziwe. Nawet szkoda czasu, żeby się do tego odnosić”, powiedziała rozmowie z Pudelkiem.

Z kolei kilka lat wcześniej w książce Polska naszych marzeń Jarosław Kaczyński zasugerował, że całe medialne zamieszanie było winą sejmowej koleżanki. „Kiedy zostałem premierem, przyniosła mi róże i się zaczęło. Zaczęło się love story. Umocniła swoją pozycję jako 'narzeczona' premiera czy później prezesa. Pokochały ją tabloidy. Chwyciła życie pełną piersią. Nie mam o to do niej pretensji”, mogliśmy przeczytać na kolejnych stronach publikacji. Pikanterii dodaje fakt, że według niektórych obserwatorów polityki Kaczyńskiemu także były na rękę artykuły na temat jego miłości do pani Jolanty. Dzięki temu można było odwrócić uwagę społeczeństwa od kontrowersyjnych, uchwalanych wówczas ustaw...

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Przyjaźni się z Marylą Rodowicz i uwielbia Polskę. Oto tajemnice Heleny Vondrackovej

Archiwalny wywiad VIVY! z Jolantą Szczypińską

Na koniec chcielibyśmy przypomnieć fragment wywiadu przeprowadzonego dla VIVY! w 2010 roku. To zapis rozmowy Jolanty Szczypińskiej i naszej dziennikarki Krystyny Pytlakowskiej. Jak wyglądał obraz Jarosława Kaczyńskiego w oczach posłanki PiS? Rozmowa miała miejsce na kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej.

– Zatelefonowała Pani do Jarosława Kaczyńskiego?

Tak, ale nie odbierał. Zresztą w ogóle nie można się było do nikogo dodzwonić. Wszyscy chwycili za komórki. A znajomy powiedział, że Jarosław też leciał. O, Boże... Przez chwilę czułam, jak ze mnie uchodzi życie. Jakbym się przeniosła w inny wymiar, inną przestrzeń, jakby to, co było wokół mnie, stało się jakimś koszmarnym snem. Chciałam się schować, odgrodzić od ludzi, od tego szumu. Ale nie było gdzie się ukryć, wszędzie ktoś był. Popatrzyłam na płaczących wojskowych i już wiedziałam, że to prawda. Matko Boska. Pan Prezydent, Pani Prezydentowa, o nie, nie. Natychmiast chciałam porozmawiać z panem przewodniczącym, z Jarkiem, żeby mu powiedzieć, że jestem. Ale pomyślałam, że on przecież to wie.

– Czy można pocieszyć człowieka, którego spotkał taki dramat?

Nie, nie można. Ale przecież w pierwszym odruchu trzeba jakoś zareagować, podkreślić solidarność z tą osobą. Sama kilka lat temu straciłam kogoś bliskiego i wiem, że nieszczęście przeżywa się samemu. Że to jest taka samotność, w której nic nie przyniesie ulgi. Lecz dobrze wiedzieć wtedy, że ktoś przeżywa to razem z nami. To mało, lecz i bardzo wiele.

– A Pani znała przecież całą rodzinę Państwa Kaczyńskich?

Tak. Lecha poznałam znacznie wcześniej niż Jarosława. Kiedy przebywał na Wybrzeżu, a ja tam działałam w opozycji. Panią Marię też poznałam. Byłam nimi zachwycona. Jako parą, jako małżeństwem, choć nigdy nie byliśmy tak blisko, jak potem z Jarosławem. Ale pamiętam, że gdy już znałam Jarosława Kaczyńskiego, to nawet kiedyś pomyliłam go z bratem. Rzuciłam mu się na szyję: „Dzień dobry, dzień dobry...”. A on roześmiał się: „Pani chyba myli mnie z kimś innym”. Takie sytuacje chyba często mu się zdarzały. Poznałam też mamę – panią Jadwigę Kaczyńską. Pani z wielką klasą. Byłam tam zaproszona na kolację. Ale to dawne dzieje.

– Z Jarosławem Kaczyńskim spotkała się Pani pierwszy raz 20 lat temu?

Tak, na początku lat 90. Powiedział wtedy: „Ach, to pani. Wiem o pani wszystko”. Bo śledził losy ludzi, których gnębiła bezpieka, a ja miałam smutny rekord w ilości aresztowań. Zatrzymywano mnie pewnie ze 20 razy. Był taki czas, że gdy wychodziłam rano z domu, nie wiedziałam, czy wrócę. Zawsze nosiłam ze sobą szczoteczkę do zębów i zapasową zmianę bielizny. Tak na wszelki wypadek. Zaprzyjaźniliśmy się, bo łączył nas wspólny cel, wspólna walka w opozycji do ustroju. Rozumieliśmy się w pół słowa. To zostało do dziś, chociaż nie ma już tyle czasu na prywatne kontakty co kiedyś. Lecz bliskość nie polega tylko na obecności. Można nie rozmawiać ze sobą wiele miesięcy, ale i tak wiadomo, co ta druga osoba myśli, jak się czuje, gdy dzieje się coś wokół niej, jak odbiera enuncjacje prasowe, ataki mediów, zachowanie innych polityków. Teraz na przykład wiem, że przeżywa nie tylko śmierć brata i bratowej, lecz także odejście innych. Bardzo cenił i Olę Natalli-Świat, i Grażynkę Gęsicką. Dla niego to niewyobrażalny cios.

– Jak Pani myśli? Jarosław Kaczyński wycofa się z polityki, jak niektórzy spekulują?

To są takie spekulacje? Nie sądzę. Modlę się, żeby się tak nie stało. Jarosław to wielki strateg, mąż stanu. I chociaż bardzo przeżywał ataki na brata i na siebie, to się nie wycofa. Bo on myśli o ojczyźnie. Może to brzmi jak patos, ale naprawdę kocha Polskę. Niech pani popatrzy – dla niego władza nie wiąże się z dobrami materialnymi. Nie kupuje sobie domów, rezydencji, wrócił do mieszkania na Żoliborzu, w którym wychował się razem z bratem. On byle tylko miał swoje książki. Przecież nieraz mu przypominałam, że pora kupić nowe buty, bo w tych starych wstyd już chodzić. Dla niego najważniejsze, by Polska była państwem prawa. I jest w swoich poglądach bardzo stały. Dla niego człowiek jest ważny. Wiele razy pomagał ludziom, bez szukania poklasku, po cichu, skromnie. Mówiłam już pani kiedyś, jak wspomagał moją koleżankę, która samotnie, bez środków do życia, umierała na raka. Zabronił mi mówić, że te pieniądze pochodzą od niego. Mnie też odwiedzał w szpitalu, gdy chorowałam. Kupił mi sandały, gdy byłam bez pracy. Zobaczył po prostu, że niedługo będę chyba chodzić boso. Ludzie nie znają go od tej strony. Szkoda. Nigdy nie nosił maski. Podobnie jak Pan Prezydent. Ciekawa jestem, jak teraz się czują osoby, które z nich szydziły? Dlaczego trzeba aż śmierci, by zmienić podejście?

Reklama

CZYTAJ TEŻ: Andrzej Seweryn odnalazł szczęście u boku swojej piątej żony Katarzyny Kubackiej-Seweryn

TOMASZ RADZIK/East News
Eastnews
Reklama
Reklama
Reklama