„Potrafię śmiać się z siebie i płakać też”, mówił Roman Kłosowski, który zasłynął rolą Maliniaka w „Czterdziestolatku”
Dziś mija pięć lat od śmierci aktora
W polskiej kinematografii zapisał się przede wszystkim jako Roman Maliniak w kultowym dziś serialu „Czterdziestolatek”. Po latach stwierdził, że postać ta przylgnęła do niego niczym rola Hansa Klossa do Stanisława Mikulskiego, ale na szczęście go nie ograniczyła. Mimo że marzył o karierze boksera lub piłkarza, to właśnie aktorstwu oddał całe swoje serce. „Granie mnie odciągnęło od urwisowania, wódeczki i grand”, opowiadał po latach. Dziś mija pięć lat od jego śmierci, Roman Kłosowski odszedł w 2018 roku. Jak wyglądało jego życie?
Roman Kłosowski: jak został aktorem?
Roman Kłosowski przyszedł na świat 14 lutego 1929 r. w Białej Podlaskiej. Jego ojciec, Kazimierz Kłosowski, z zawodu był rymarzem i tapicerem. W pewnym momencie próbował nauczyć syna swojego fachu, ale młody Roman za grosz nie miał zdolności manualnych, więc szybko się poddał. „Rodzice to lekko ze mną nie mieli: uczyć się nie chciałem, papieroski podpalałem…”, wspominał w wywiadzie z „Faktem”. Jako nastolatek zainteresował się sportem. „Bywało, że czasem widziałem siebie w roli boksera lub piłkarza. Trenowałem wtedy non stop”, opowiadał. Wygrała jednak miłość do literatury. W szkole do matematyki co prawda pałał wielką niechęcią, ale kółko literacko-teatralne obudziło w nim nowe pasje.
Po szkole średniej postanowił zdawać do warszawskiej PWST, gdzie dostał się za pierwszym razem. „Profesorowie mówili, że jestem wydarzeniem teatralnym. »Jak człowiek o tak nikczemnej posturze dostał się do szkoły?« – pytali” (cytat za kultura.onet.pl). Roman Kłosowski mierzący 156 centymetrów wzrostu nigdy nie miał z powodu swojej aparycji kompleksów. Był wręcz przekonany, że to właśnie ona pomogła wybić mu się jako aktorowi. „Byłem ewenementem na polskim rynku filmowym, ale zaowocowała moja osobowość i ludzie to kupili”, opowiadał.
Początki jednak nie były łatwe. Profesor Aleksander Zelwerowicz już od pierwszych chwil dał młodemu studentowi do zrozumienia, że jest na aktora za niski. „Głos dobry, ale nic ponadto”, skomentował, gdy usłyszał jego rozmowy z innymi studentami pod dziekanatem. Roman Kłosowski przytaczał też bardzo często inną, trudną sytuację, kiedy to po zajęciach profesor Zelwerowicz zagaił go i skomentował: „Panie Romanie, czy pan zdaje sobie sprawę z tego, że pan jest... z francuska mówiąc, żeby zbytnio pana nie urazić, curduple? Curduple jamnikowaty”. Aktor przyznał po latach, że ten komentarz go zmiażdżył, ale ostatecznie relacja z nauczycielem wyszła mu na dobre na przestrzeni kolejnych lat nauki.
Jako absolwent PWST młody aktor przeprowadził się do Szczecina, gdzie zaczął pracę w tamtejszym teatrze. "Na dzień dobry dyrektor Chaberski popatrzył się na mnie i powiedział: »Wygląda pan nie najlepiej, ale może jakoś to będzie«" – wspominał aktor w "Wysokich Obcasach". "I było. Zagrałem tytułową rolę w »Szczęściu Frania Perzyńskiego« i od tej pory nazwa roli się do mnie przylepiła. Wtedy byłem Franiem, potem Maliniakiem. A recenzent »Głosu Szczecińskiego« napisał: »Frania gra jeden z narybków Teatru Szczecińskiego. Mam wrażenie, że z tego narybku może wyrosnąć wcale pokaźna ryba«. Do dziś mam wycięty ten fragment z gazety", opowiadał Roman Kłosowski (cytat za kultura.onet.pl).
Zobacz też: Przyjaciel wyprawił im wesele w pociągu... Oto tajemnice relacji Edyty Wojtczak i Stanisława Mikulskiego
Roman i Krystyna Kłosowscy: historia miłości
W Szczecinie poszczęściło się aktorowi nie tylko na polu zawodowym. W owym czasie Roman Kłosowski zajmował się również prowadzeniem poradni dla kandydatów na studia przy teatrze szczecińskim i to właśnie tam poznał kobietę swojego życia, Krystynę. Miała wówczas 24 lata i pracowała jako instruktor teatrów ochotniczych w niewielkim ośrodku dla dzieci. Chciała zostać aktorką. "Popatrzyłem na nią wnikliwie, posłuchałem i pomyślałem, że mogłaby. Powiedziałem jej jednak, że nie wydaje mi się, by zrobiła kiedyś wielką karierę i poradziłem, żeby zamiast ról scenicznych wybrała rolę... żony. Mojej, rzecz jasna!", wspominał tę sytuację w jednym z wywiadów aktor (cytat za fakt.pl). Uczucie pojawiło się pomiędzy nimi bardzo szybko. W ciągu kilku miesięcy ustalali datę ślubu. Pobrali się w 1955 roku w Policach nad Zalewem Szczecińskim, a niedługo potem na świat przyszedł ich jedyny syn, Tomasz.
Byli szczęśliwym i zgodnym małżeństwem przez kolejne 58 lat, aż do śmierci Krystyny. Aktor pytany o żonę, nie mógł się jej nachwalić: "Gospodarna, tolerancyjna, wyrozumiała, pogodna i mądra", wymieniał jej cechy z miłością w oczach. "Czasem zastanawiam się, dlaczego los uczynił mnie takim szczęściarzem i pozwolił mi odnaleźć swoją drugą połowę. Dochodzę wtedy do wniosku, że "zesłał" mi Krysię w zamian za... urodę i słuszny wzrost", żartował w wywiadach (cytat za swiatseriali.interia.pl).
Dwiema największymi miłościami w życiu Romana Kłosowskiego była żona i aktorstwo, co zawsze podkreślał. Kiedy będąc już na emeryturze, aktor nadal pozostawał aktywny zawodowo, ukochana wspierała go na każdym kroku. Po długiej chorobie postanowił wrócić na scenę, mierzył się już wtedy z poważnym problemem ze wzrokiem — potrzebował nie tylko wsparcia psychicznego, ale również asysty. Wtedy żona aktora postanowiła, że zostanie jego agentką. "Nie umiałbym żyć bez pracy, nie umiałbym też żyć bez Krystyny, więc sprytnie połączyłem dwie największe miłości mojego życia i po prostu pracuję z żoną" - opowiadał.
Sprawdź też: Pierwsza żona Zbigniewa Zamachowskiego była młodsza o 9 lat, zostawiła go dla kobiety... Tak wyglądało ich małżeństwo
Roman Kłosowski: rola Maliniaka przyniosła mu rozpoznawalność
W latach 1955–1976 Kłosowski pracował w teatrach warszawskich m.in. w Dramatycznym i Ludowym. W 1963 roku zagrał tytułową rolę w „Przygodach dobrego wojaka Szwejka", która okazała się być dla niego przełomowa. "Chciałem, żeby Szwejk był z Kłosa, a Kłos ze Szwejka", mówił później aktor, który swoją grą aktorską przekonał do siebie zarówno widzów, jak i krytyków.
Kilka lat wcześniej, w 1956 roku, otrzymał pierwszą większą rolę filmową, palacza Nowaka w "Człowieku na torze" Andrzeja Munka, ale największa popularność przyszła w 1975 roku wraz z serialem "Czterdziestolatek" i kultową już rolą Romana Maliniaka, który na budowie biegał za Andrzejem Kopiczyńskim, wołając „Panie inżynierze, panie inżynierze!".
Ten sukces na małym ekranie poprzedziły w karierze Romana Kłosowskiego role w następujących produkcjach: "Zamach" (1958) Jerzego Passendorfera, "Hydrozagadka" (1970) Andrzeja Kondratiuka, "Eroica" (1957) Andrzeja Munka, "Pętla" (1957) Wojciecha Jerzego Hasa, "Kapelusz pana Anatola" (1957) Jana Rybkowskiego, "Baza ludzi umarłych" (1958) Czesława Petelskiego. Aktor wyróżniał w swoim dorobku również role w takich produkcjach jak "Ewa chce spać" (1957) Tadeusza Chmielewskiego, "Czy jest tu panna na wydaniu" (1976) i "Big Bang" (1986) Janusza Kondratiuka.
Czytaj też: Karłowatość nie przeszkodziła mu w realizacji marzeń. Jakie tajemnice skrywa Peter Dinklage?
Sukces "Czterdziestolatka"
W wywiadach aktor niejednokrotnie podkreślał, że bardziej poczuwa się do ról dramatycznych, niż komediowych. "Moją komediowość odkryła publiczność. Grałem bardzo serio, a ludzie pękali ze śmiechu. Trochę mnie to peszyło, ale uprzytomniło, że mam w sobie coś zabawnego" - mówił aktor (cytat za polskieradio.pl). Rola Maliniaka przylgnęła do niego niczym łatka, ale aktor nigdy nie poczuł, że stała się jego przekleństwem. "Po niej też przyszło mi grać wiele różnorodnych ról i w telewizji, i w teatrze. Ale sam się dziwiłem – i do tej pory się dziwię – że tak się ludziom spodobała".
Od tamtej pory ludzie bardzo często krzyczeli za nim na ulicy "Maliniak". "Był prawdziwym, niejednostronnym portretem pokolenia PRL-u. Tacy byliśmy", mówił aktor o swoim bohaterze po latach. "Facet raczej wredny, lizus, podkopuje zaufanie do szefa. Ludzie widzieli go raczej w swoich sąsiadach, nie w sobie".
Roman Kłosowski doceniał świetnie napisaną rolę przez Krzysztofa Teodora Toeplitza, a do samej postaci Maliniaka miał wiele sympatii, jednak nie ukrywał, że popularność po emisji "Czterdziestolatka" nieco go później przytłoczyła w życiu codziennym. Ludzie potrafili wołać za nim nawet w sklepie per "panie Maliniak", co z czasem zaczęło być męczące. Jednak, jak sam później przyznawał, to w żaden sposób nie zaważyło negatywnie na jego karierze. Zawodowo czuł się spełniony. "Spełniłem swoje marzenia o aktorstwie różnorodnym – grałem i Szwejka, i Ryszarda III", podkreślał w jednym z wywiadów.
Roman Kłosowski: śmierć
Ukochana żona Romana Kłosowskiego zmarła na nowotwór w 2013 roku. Odejście ukochanej było dla niego ogromnym ciosem. "Brak mi Krysi. Kochałem ją bardzo. Za miłość, za cierpliwość. Za całe nasze życie. Była moim opiekuńczym aniołem" – opowiadał (cytat za fakt.pl).
Aktor w kolejnych miesiącach podupadł na zdrowiu, jego pogarszający się na przestrzeni czasu wzrok niemal kompletnie zaniknął. W ostatnich latach życia zamieszkał w domu opieki. „Sąsiadka, która się mną opiekowała, umarła. Ciężko mi było samemu i podjęliśmy decyzję o przeniesieniu do domu opieki. Mogłem iść do Skolimowa, gdzie mam wielu kolegów, ale tutaj mam bliżej do dzieci, bo to niedaleko Łodzi, gdzie mieszkają. Teraz częściej mnie odwiedzają. Jest mi tu bardzo dobrze, dbają o mnie, mam rehabilitację. Bardzo mi się tu podoba. Wszyscy są bardzo serdeczni", opowiadał w jednym z ostatnich wywiadów dla „Super Expressu".
W czerwcu 2018 roku trafił do szpitala z zapaleniem płuc. Kilka dni później, 11 czerwca, Roman Kłosowski zmarł, miał 89 lat. W ostatnich chwilach towarzyszyła mu przyjaciółka i koleżanka po fachu, Teresa Lipowska. "Był już bardzo słaby, z bardzo marnym kontaktem. Ale wiem, iż wiedział, że jestem obok niego Normalnie rozmawialiśmy, pojechaliśmy wózkiem na spacer, podczas którego Roman mówił mi wiersze. Potem pojawiło się zapalenie płuc, szpital... Gdy go ujrzałam, był w strasznym stanie. Bardzo cierpiał. Głaskałam go delikatnie. To było nasze ostatnie pożegnanie. Śmierć skróciła jego męki", opowiadała aktorka (cytat za kultura.onet.pl).
„Całym swoim życiem kochał ludzi. Cudowny, ciepły, kochający i optymistyczny. W najgorszych momentach życia zachował optymizm", mówiła o przyjacielu ze wzruszeniem.
Źródła: kultura.onet.pl, rp.pl, polskieradio.pl, swiatseriali.interia.pl