Reklama

O śmierci Ireny Szewińskiej poinformował jej mąż, Janusz Szewiński. „Irena zmarła około godziny 23.30 w Warszawie, w szpitalu przy ulicy Szaserów. Od dłuższego czasu zmagała się z chorobą, ale ostatnio dobrze się czuła. Niedawno była przecież na Pikniku Olimpijskim”, przekazał. Była lekkoatletka, medalistka olimpijska, wiceprezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego przegrała walkę z chorobą nowotworową. Miała 72 lata. W chorobie nieustannie wspierali ją kochający mąż Janusz Szewiński oraz dwaj synowie, Andrzej i Jarosław. Starszy syn pożegnał mamę publikując wspólne zdjęcie z dzieciństwa. „Odeszła moja kochana Mama”, napisał.

Reklama

Rodzina Ireny Szewińskiej: mąż Janusz Szewiński

Irena Kirszenstein poznała przyszłego męża w 1961 roku na warszawskim stadionie Polonii podczas treningu. Ona była początkującą zawodniczką, Sławomir Szewiński (znany także pod imieniem Janusz) doświadczonym biegaczem przez płotki na 400 metrów. Początkowo nie zwracał podobno uwagi na młodą biegaczkę. „Byłam dla niego smarkulą”, mówiła Irena Szewińska po latach. „Pamiętam, jak Janusz startował w memoriale Kusocińskiego na Stadionie Dziesięciolecia, a ja kibicowałam mu na trybunach. Cztery lata później zakończył karierę i zajął się fotografią. Ale fotografia już wcześniej go pasjonowała, brał aparat na zawody i robił zdjęcia. Po drugim roku startów było sympatyczne zakończenie sezonu i dostałam kilkanaście swoich zdjęć sportowych. Pomyślałam: „No, w tym klubie są dobre zwyczaje, że tak zawodników honorują”. Dopiero potem zorientowałam się, że to nie wszyscy dostawali, tylko ja od Januszka”, wspominała sportsmenka w miesięczniku Bieganie w 2012 roku.

Kiedy pan Janusz zaczął zabiegać o jej względy, zgodziła się pójść z nim na kawę dopiero po pół roku. Połączyła ich wspólna pasja: sport. „Jak ktoś intensywnie trenuje, to wsparcie, zrozumienie drugiej osoby jest ważne. Znam przypadki świetnych zawodników, gdzie druga strona nie interesuje się sportem i odciąga wtedy tego zawodnika od treningów. Ja zawsze miałam wsparcie, zrozumienie, zainteresowanie. Januszek przychodził na treningi, na zawody, kibicował. A jak się pobraliśmy, stworzył mi takie warunki, żebym mogła spokojnie trenować. Szczególnie, jak urodził się starszy syn, to organizowaliśmy tak, żeby jedna babcia albo druga pomogła, a ja mogłam spokojnie wyjechać. A na ostatnie osiem lat mojej kariery Januszek został moim trenerem”, opowiedziała.

Pobrali się w 1967 roku w Urzędzie Stanu Cywilnego na Nowym Świecie w Warszawie. Ich wesele na sto osób odbyło się w Hotelu Europejskim. Niedługo później, w 1970 roku, na świat przyszedł ich pierwszy syn, Andrzej. Choć wielu obawiało się, że zawodniczka zakończy karierę, ona wiedziała, że powróci do sportu. „Ucieszyliśmy się z Januszem. Ja wierzyłam, że wrócę do sportu. W związku mi pogratulowali, chociaż może w głębi duszy nie byli zadowoleni, że w kolejnym sezonie nie będę startowała. Ale dzięki temu, że miałam przerwę, mogłam dłużej biegać na najwyższym poziomie. Po urodzeniu Andrzejka nastąpiła niesamowita regeneracja organizmu. Nie czułam ośmiu lat intensywnego treningu, tych wszystkich nawarstwiających się kontuzji, mikrourazów. Gdybym tamtego roku nie miała przerwy, to pewnie jeszcze bym trochę pobiegała, ale szybko by się moja przygoda ze sportem skończyła. A tak, jakbym zaczynała drugą karierę i to z wyższego poziomu”, mówiła. Byli małżeństwem 50 lat.

Wspierający mąż, został także trenerem pani Ireny. „On miał obawy, jak to będzie, ale to zdało egzamin, ostatnie osiem lat trenowaliśmy razem, największe sukcesy odnosiłam trenując z Januszem”, zapewniała w wywiadzie. Po zakończeniu kariery sportowej para zdecydowała się na drugie dziecko. W 1981 roku urodził się Jarosław i rodzina była już w komplecie. Irena Szewińska miała dla drugiego syna znacznie więcej czasu, potrzebowała jednak dodatkowego zajęcia. Wtedy została działaczką sportową. „Po zakończeniu kariery nie miałam pojęcia, że pozostanę w sporcie. Właściwie to nawet nie wiedziałam, co chciałabym robić”, powiedziała magazynowi Rewia.

Reklama

Synowie Ireny Szewińskiej: Andrzej i Jarosław

Irena Szewińska bardzo ceniła rodzinę. „Za moimi sukcesami stali najbliżsi. Cieszę się, że nigdy nie musiałam wybierać między karierą a rodziną”, mówiła po latach. Starszy syn poszedł w ślady rodziców i także został sportowcem. Był siatkarzem grającym w reprezentacji Polski na pozycji atakującego. Po zakończeniu kariery został działaczem sportowym i politykiem. Przez dwie kadencje był senatorem, a obecnie jest wiceprezydentem Częstochowy. Młodszy syn Jarosław zajmuje się programowaniem i informatyką. Irena Szewińska była też szczęśliwą i dumną babci dwójki wnucząt, Ady i Adama.

Reklama
Reklama
Reklama