Walka o życie Jolanty Szczypińskiej trwała trzy miesiące! Ostatnie chwile były pełne bólu…
Był przy niej Jarosław Kaczyński. Dziś obchodziłaby urodziny
Od śmierci Jolanty Szczypińskiej minęło półtora roku, ale większość jej partyjnych przyjaciół wciąż nie może pogodzić się z ogromną i niespodziewaną stratą. Mówi się, że w dość złym stanie po jej odejściu znajdował się Jarosław Kaczyński, który był z posłanką PiS w bliskiej przyjaźni. Równie przygnębiona była Elżbieta Witek. Zarówno ona, jak i prezes partii byli do końca przy Jolancie Szczypińskiej. Jak wyglądały jej ostatnie chwile?
Na co chorowała Jolanta Szczypińska? Tak wyglądały jej ostatnie tygodnie
Posłanka PiS od lat cierpiała na raka, ale przed śmiercią przeszła też zabieg urologiczny. Najprawdopodobniej to komplikacje wynikające z operacji ostatecznie przyczyniły się do śmierci 61-latki. Lekarze musieli m.in. wdrożyć żywienie pozajelitowe. Okazuje się, że polityk trafiła do szpitala prawie 3 miesiące przed tym, jak odeszła. „ Jola była w szpitalu od 16 września (2018 roku - przyp. red.). To była ostatnia prosta… ponieważ nie miała nikogo bliskiego, to ja się nią opiekowałam. Mieszkałyśmy razem w hotelu. Lubiłyśmy się… zaczęło się od przynoszenia do szpitala zwykłych rzeczy, później już po prostu wiedziałam, że trzeba przy niej być, żeby nie była sama. W cierpieniu, którego doświadczała, byłam pełna podziwu dla jej spokoju, godności… o nic nie prosiła, o nic się nie upominała. Po prostu cierpiała… ale po cichu. W ogóle była cichutka, nie chciała nikogo absorbować. Chciała, żebym przy niej była. Więc byłam. […] Także w godzinie śmierci”, mówiła Elżbieta Witek w rozmowie z Super Expressem.
Posłanka zdradziła również, że także prezes partii odwiedzał przyjaciółkę bardzo często. „Był przy niej także prezes Jarosław Kaczyński, który regularnie Jolę odwiedzał”, wyznała Witek. „Dopóki była w stanie, odbierała telefony z licznymi wyrazami wsparcia. Ale później odwiedzaliśmy ją tylko ja i Jarosław Kaczyński. Bardzo go to dotknęło… podobnie jak mnie. Zwłaszcza, że był przy Joli – widział tę chorobę, widział to cierpienie. Mówił o tym, że bardzo cierpiała przez całe życie, doznała wielu krzywd, nie miała łatwo, a mimo to pomagała innym”, dodała polityk.
Pogrzeb Jolanty Szczypińskiej odbył się 17 grudnia 2018 roku w Słupsku.
Smutne życie Jolanty Szczypińskiej: prześladowania przez bezpiekę, śmierć bliskich, choroba
Życie nie szczędziło jej ciosów. Za czasów PRL była regularnie prześladowania przez bezpiekę. Tak mówiła o tym w 2010 roku w szczerej rozmowie z Krystyną Pytlakowską dla VIVY!, gdy została zapytana, kiedy miało miejsce pierwsze spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim.
„Na początku lat 90. Powiedział wtedy: „Ach, to pani. Wiem o pani wszystko”. Bo śledził losy ludzi, których gnębiła bezpieka, a ja miałam smutny rekord w ilości aresztowań. Zatrzymywano mnie pewnie ze 20 razy. Był taki czas, że gdy wychodziłam rano z domu, nie wiedziałam, czy wrócę. Zawsze nosiłam ze sobą szczoteczkę do zębów i zapasową zmianę bielizny. Tak na wszelki wypadek. Zaprzyjaźniliśmy się, bo łączył nas wspólny cel, wspólna walka w opozycji do ustroju. Rozumieliśmy się w pół słowa.
To zostało do dziś, chociaż nie ma już tyle czasu na prywatne kontakty, co kiedyś. Lecz bliskość nie polega tylko na obecności. Można nie rozmawiać ze sobą wiele miesięcy, ale i tak wiadomo, co ta druga osoba myśli, jak się czuje, gdy dzieje się coś wokół niej, jak odbiera enuncjacje prasowe, ataki mediów, zachowanie innych polityków. Teraz na przykład wiem, że przeżywa nie tylko śmierć brata i bratowej, lecz także odejście innych. Bardzo cenił i Olę Natalli-Świat, i Grażynkę Gęsicką. Dla niego to niewyobrażalny cios”, podkreślała, nawiązując do tragedii w Smoleńsku z 10 kwietnia.
W chwili śmierci była sama. Wcześniej pochowała najbliższych, pod koniec 2011 zmarła jej ukochana mama.
„Kilka lat temu straciłam kogoś bliskiego i wiem, że nieszczęście przeżywa się samemu. Że to jest taka samotność, w której nic nie przyniesie ulgi. Lecz dobrze wiedzieć wtedy, że ktoś przeżywa to razem z nami. To mało, lecz i bardzo wiele”, mówiła, pytana o to, czy można pocieszyć człowieka, na którego spadła śmierć najbliższej osoby.
Czy w obliczu takich zdarzeń życie musi ulec zmianie? Jolanta Szczypińska nie miała co do tego wątpliwości...
„Zostanie straszna pustka. Brat i mama to dla niego najważniejsze osoby. Z bratem kontaktował się tak często. A teraz telefon milczy. To chyba jest najgorsze. Ja sama kiedyś czekałam na taki telefon, trzymałam w ręku aparat, jakby miał wydarzyć się cud i on zadzwoni. Nawet idąc spać, kładłam komórkę obok na poduszce. Wiem więc, jaki to straszny dramat. To przeżycia jak biblijnego Hioba”, zwierzała się, nawiązując do sytuacji Jarosława Kaczyńskiego po 10 kwietnia 2010 roku.
Ponad 10 lat przed śmiercią walczyła z nowotworem – rakiem szyjki macicy. W 2015 roku media pisały o nawrocie choroby, jednak ona konsekwentnie na ten temat milczała. To doświadczenie pomogło jej przewartościować wiele rzeczy.
„Przekonałam się, że dokonujemy w życiu wyborów w ogóle nieistotnych, kosztem tego, co ważne. Marnujemy czas, który został nam dany”, podkreślała.
Przez lata angażowała się w pomoc pacjentom z chorobami nowotworowymi. Pomagała m.in. swojej przyjaciółce, Nelly Rokicie.
„20 lat temu miałam operację (miałam nowotwór żołądka, problemy z jelitami). Przez ostatnie kilkanaście lat pojawiały się kilka razy u mnie nawroty choroby. To Jola mnie wspierała w walce z chorobą”, podkreśliła z mocą żona Jana Rokity rok temu w wywiadzie.
Wszyscy, którzy ją znają, podkreślają, że była osobą niezwykle ciepłą, przyjazną i oddaną sprawom, którymi się zajmowała i ludziom, którzy ją otaczali...