Reklama

Bracia Sekielscy w 2019 roku pojęli się stworzenia dokumentu o pedofilii w polskim kościele. Film Tylko nie mów nikomu przedstawiał historię czynów dziewięciu księży w różnych diecezjach w Polsce. Wyznania ludzi, którzy stali się ofiarami pedofilii były wstrząsające, mocne i szczere… Teraz w mediach zrobiło się głośno w związku ze sprawą jednego z księży, który pojawił się w dokumencie. Ksiądz Jan A. potwierdził, że molestował siedmioletnią dziewczynkę. Sprawą zajęła się prokuratura. Gazeta Wyborcza poinformowała teraz o finale sprawy. Jak się zakończyła?

Reklama

Finał sprawy księdza Jana z filmu braci Sekielskich

W dokumencie Tylko nie mów nikomu ksiądz Jan przyznał się do wykorzystywania seksualnego siedmioletniej wówczas dziewczynki. Dodał też, że dzieci było więcej. Pani Anna po latach odwiedziła go w Domu Księży Emerytów w Kielcach. 39-lata zmierzyła się z traumatycznymi doświadczeniami. To spotkanie wiele ją kosztowało… Chciała zapytać go, dlaczego ją skrzywdził. Dlaczego ją molestował.

,,U mnie to może z braku... To też, te sprawy męskie się odezwały w pewnym wieku. Nie wiem. Ale objaw takiej miłości ojcowskiej się ujawnił trochę, a potem to się przerodziło w ten... w pociąg taki... fizyczny jakiś", mówił na nagraniu ksiądz Jan.

„Dla mnie wstrząsające było, gdy ksiądz Jan z pierwszej historii przedstawionej w filmie "Tylko nie mów nikomu", który skrzywdził 7-letnią dziewczynkę, mówi, że tych dzieci było więcej. No, ale tylko dziewczynki, bo chłopcy mu się nigdy nie podobali. Właściwie w każdej sprawie przedstawionej w filmie jest podobnie, że ofiara nie jest jedna, lecz więcej. I każda z nich nie była wykorzystywana raz, ale wielokrotnie. Więc - ja nie wiem, jaka może być skala zjawiska, ale to daje pewne wyobrażenie”, mówił w rozmowie z Tomaszem Ławnickim dla natemat.pl Tomasz Sekielski.

Sprawa księdza Jana została podjęta przez prokuraturę w Kielcach. Podano, że postępowanie zostało umorzone po śmierci księdza. Zmarł w marcu w wieku 85 lat.

„W zakresie, w którym mieliśmy ujawnioną pokrzywdzoną śledztwo zakończyło się umorzeniem z powodu przedawnienia. Co do czynów pozostałych, czyli podejrzenia, że były jeszcze inne ofiary, zostało umorzone z powodu braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie przestępstwa. Nie zdołaliśmy ujawnić żadnej osoby, która byłaby takimi czynami pokrzywdzona”, wyjaśnił Daniel Prokopowicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Kielcach w rozmowie z Gazetą Wyborczą.

Kielecka kuria nie wydawała żadnego komunikatu w związku z odejściem księdza Jana.

„Na pewno postać księdza stała się znana przez film z ubiegłego roku i być może to powodowało, że nie było informacji i rozgłosu na ten temat”, mówił rzecznik kieleckiej kurii ks. Mirosław Cisowski w komentarzu dla Gazety Wyborczej.

źródło: Gazeta Wyborcza, Fakt

Reklama

Adobe Stock

materiały prasowe
Reklama
Reklama
Reklama