Reklama

Na światowych wybiegach spędził 10 lat. Był ulubieńcem Giorgio Armaniego. Czego w ogóle się nie spodziewał, bo był, jak mówi, grubym dzieckiem z niskim poczuciem własnej wartości. O życiu w świetle jupiterów, nagości, która dała mu wolność, walce z nieuleczalną chorobą i miłości Piotr Czaykowski opowiedział Katarzynie Piątkowskiej.

Reklama

Piotr Czaykowski o modelingu

Dużo osób sądzi, że model czy modelka mają niewiele do powiedzenia.

Chcesz powiedzieć, że ludzie myślą o nas, że głupi? Na początku sam nie miałem do modelingu szacunku. Zmieniło się to podczas pierwszego wyjazdu do Aten, gdzie poznałem ludzi z całego świata, którzy studiowali w Barcelonie, Paryżu, Tel Awiwie. Dzięki nim uświadomiłem sobie, że to praca jak każda inna. Tylko praca, a nie sposób na życie. Dlatego studiowałem socjologię, dziennikarstwo i nauki polityczne, fotografię.

Ale nie zostałeś ani dziennikarzem, ani fotografem.

Na studiowanie fotografii już nie miałem pieniędzy. Owszem, był wcześniej taki czas, że na wiele mogłem sobie pozwolić, ale to się w pewnym momencie skończyło. Stwierdziłem wtedy, że powinienem wybrać taki zawód, który ma przyszłość. Stanęło na dziennikarstwie. To był świetny kierunek, ale szybko okazało się, że z tego ciężko jest wyżyć.

Nie kierowałeś się sercem, tylko rozumem. Wykalkulowałeś sobie, co powinieneś w życiu robić?

Z rodzinnej kolejki, w męskiej linii, wypadało, że powinienem zostać lekarzem, bo u nas na zmianę byli lekarze i prawnicy. Mój ojciec był prawnikiem. Na mnie wypadała kolej, żebym studiował na Akademii Medycznej. Ale byłem głąbem z chemii. Wszedłem więc na bardzo pragmatyczny tor. Dotrwałem do końca studiów, choć wiedziałem, że dziennikarzem raczej nie będę. Szczególnie telewizyjnym, bo kamera mnie wtedy jeszcze krępowała. Nawet ćwiczenia z tego przedmiotu zaliczyłem dzięki sympatii wykładowcy i solidnemu (choć tylko w części teoretycznej) przygotowaniu do zajęć. Starałem się jednak z tych studiów wyciągnąć jak najwięcej rzeczy, które mogłyby mi się później przydać. Uczyłem się ekonomii, prawa.

Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/SameSame

Zobacz również: Jako pierwszy aktor w Polsce odważył się na coming out. Co dziś robi Marek Barbasiewicz?

Tymczasem w Twoim życiu nastąpiła wolta i zostałeś modelem na pełny etat. Ba, zostałeś ulubionym modelem Giorgio Armaniego.

Kiedyś to na ludziach robiło wrażenie. A teraz przychodzą do agencji, którą prowadzę ze wspólnikami, młodzi ludzie, patrzą na moje zdjęcie z Armanim i pytają, kim jest ten siwy pan obok mnie (śmiech).

[...]

Piotr Czaykowski o coming oucie

Mimo wszystko jesteś zadowolony ze swojego życia?

Bardzo.

Jesteś zakochany. Zrobiłeś coming out.

To już dawno.

Ale dopiero teraz zacząłeś się pokazywać z partnerem publicznie.

Rzeczywiście, nigdy wcześniej z nikim się nie pokazywałem.

Dlaczego? Nie chciałeś, żeby rodzina się dowiedziała?

Nie, nie. Rodzina wiedziała od początku.

Kiedy sobie uświadomiłeś, że jesteś gejem?

W liceum.

Od razu to zaakceptowałeś?

Nie, były jeszcze dziewczyny w moim życiu.

Dużo czasu zajęło Ci zaakceptowanie siebie jako geja?

Pierwsza odpowiedź nasuwa mi się, że nie, ale chyba to jest błędna odpowiedź. Zobacz, dopiero niedawno opublikowałem wspólne zdjęcie z moim partnerem.

Co się wydarzyło, że się na to zdecydowałeś?

Giulio przyjechał do Polski i któregoś dnia po prostu złapaliśmy się za ręce na ulicy.

I poczułeś, że to jest fajne, iść ulicą i nie ukrywać się, nie udawać, że jesteście tylko kolegami?

Wręcz przeciwnie. Poczułem, że to jest skrajnie złe i że robię coś strasznego. Im bardziej zdawałem sobie z tego sprawę, tym bardziej czułem, że muszę coś z tym zrobić. Jestem facetem z inteligenckiej rodziny, z dużego miasta, wychowanym w świecie.

Wydawałoby się, że jesteś otwartym człowiekiem.

Też mi się tak wydawało. Ale okazało się, że to nieprawda. Nie wiem, skąd mi się to wzięło. Dlatego postanowiłem zrobić na przekór. I wiesz, to złapanie Giulio za rękę było dla mnie czymś podobnym do tej mojej nagiej przechadzki po plaży w Meksyku. Lekkością bytu. I teraz mi z tym wszystkim dobrze.

Nigdy jednak nie będziesz miał dzieci.

Mam ochotę ci powiedzieć, że się mylisz i że kiedyś zostanę ojcem. Bardzo bym chciał. I jedyną wadą, jaką na dziś mogę przewidzieć, byłoby to, że byłbym pewnie nadopiekuńczy. Mam przyjaciół, z którymi tworzymy rodzinę z wyboru i z którymi mam lepszy kontakt niż z niejednym członkiem tej właściwej rodziny. Oni mają córeczki, które kocham jak własne. Opiekuję się nimi, obserwuję je i widzę, że gdybym miał własne dzieci, przede wszystkim starałbym się zapobiegać różnym katastrofom. Idziemy na przykład gdzieś razem i widzę, że zaraz któraś z nich upadnie. Ich matki też to widzą, ale nie reagują, bo wiedzą, że nic złego się nie stanie. Wiedzą, że dziewczynki muszą się przewrócić, żeby wiedzieć, jak to jest. A ja na ich miejscu pewnie bym do tego nie dopuścił. Z miłości. Ale z miłości można udusić.

Reklama

Zobacz też: Piotr Czaykowski dokonał coming outu. Dodał zaskakujące zdjęcie z ukochanym!

Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/SameSame
MARLENA BIELINSKA/move picture
Reklama
Reklama
Reklama