Paul Auster i Siri Hustvedt — najsłynniejsze pisarskie małżeństwo z Nowego Jorku. Po 40 latach razem ciągle są siebie ciekawi
Wszystkie drogi prowadziły tych dwoje do siebie. Jakby ich los dopiero wspólnie miał się spełnić
- Redakcja VIVA!
Nigdy nie chciałem mieć za żonę uroczej kobiety, która dba o porządek w szafach. Chciałem mieć partnera: duchowego, intelektualnego i artystycznego”. To on o związku. A ona: „Nie potrzebowałam kogoś, kto się będzie mną opiekował. Szukałam przede wszystkim intelektualnego alter ego”. Obojgu się udało. Stworzyli wyjątkowy związek artystów. Wspierają się, ale też dają sobie niezależność. I bardzo niewiele mówią o prywatnym życiu. On to Paul Auster, autor kilkudziesięciu książek tłumaczonych na ponad 40 języków, w tym 16 powieści – najbardziej znana jest „Trylogia nowojorska” – i scenarzysta kultowego „Dymu”. Ona to Siri Hustvedt, uznana powieściopisarka („Na oślep”, „Lato bez mężczyzn”, „Amerykańskie smutki”), eseistka, badaczka. Po wspólnie spędzonych 40 latach potrafią się sobą cieszyć. Mają nowe tematy do rozmów. I pomysły na kolejne książki.
Paul Auster i Siri Hustvedt: historia miłości
Spotkali się zimą 1981 roku w Nowym Jorku w żydowskim centrum kultury na Manhattanie. Oboje wychodzili z wieczoru poetyckiego. Ona (bardzo, bardzo wysoka blondynka, efektowna, szczupła, niebieskooka) miała 26 lat. On (interesujący brunet o wielkich oczach) był o osiem lat starszy. Wydał się jej najpiękniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek spotkała. Zakochała się od pierwszego wejrzenia. Jemu zajęło to więcej, bo… kilka godzin. Przespacerowali całą pierwszą noc, rozmawiając o Becketcie, Henrym Jamesie, Spinozie i Montaigne’u. Żadne z nich nie przypuszczało, że te chwile zaczynają coś, co potrwa całe ich życie. Siri Hustvedt, aspirująca poetka, studiowała wówczas literaturę na Uniwersytecie Columbia i pracowała nad doktoratem.
Paul Auster, absolwent tej samej uczelni, miał już za sobą debiut jako poeta i tłumacz, młodzieńczą ucieczkę z Ameryki do Francji, w głowie marzenia o prozie (pisał już „Wynaleźć samotność”), a na utrzymaniu rodzinę – żonę i małego syna. Niedługo później ona opublikowała swój pierwszy wiersz, on zaś oficjalnie się rozwiódł.
Pobrali się szybko, bo w 1982 roku. Wcześniej Siri w ogóle nie zamierzała wychodzić za mąż, ale kiedy postanowili zamieszkać razem, to właśnie ona zaproponowała małżeństwo. Paul był oświadczynami zachwycony. Uznał to za nadzwyczaj romantyczne. Uroczystość urządzili skromną. Panna młoda kupiła suknię ślubną w domu towarowym za 69 dolarów i 99 centów. Wyglądała zjawiskowo. Dzisiaj, 40 lat później, są bliżej siebie niż kiedykolwiek.
Czytaj też: Witold i Rita Gombrowicz: „Sędziwy polski hrabia wziął ślub z sekretarką”, pisały gazety na całym świecie
Paul Auster z córką Sophie
Paul Auster: dzieciństwo, kariera
Paul urodził się w New Jersey jako jedyny syn Samuela Austera i młodszej o 13 lat Queenie, żydowskich imigrantów ze Stanisławowa i Mińska, wyjątkowo niedobranej pary. Ojciec handlował meblami i nieruchomościami. Rodzice szybko się rozstali. Paul był chłopcem, kiedy na wakacjach w lesie piorun zabił jego kolegę. Ta historia zmieniła jego sposób postrzegania świata, ujawniła metafizyczny sens życia. Od tej pory przywiązuje wielkie znaczenie do znaków, zbiegów okoliczności, przypadków. Wierzy za Isaakiem Singerem, że „przypadek jest maską na twarzy przeznaczenia”.
Po magisterium na Columbii wyjechał z Ameryki. Pracował jako marynarz i tłumacz francuskiej poezji. W Paryżu czuł się jak w domu. Po powrocie ledwie wiązał koniec z końcem. Zarabiał grosze, ale nie ustępował. W pisaniu widział jedyny sens. Nieświadomie naśladował swoich literackich ulubieńców… Porównywał to do mierzenia kapeluszy, jeszcze nie wybrał swojego, ale chętnie (choć na chwilę) widział się w cudzych. Po latach powiedział, że to właśnie wtedy, w młodości, w nieskończonych próbach zostały zasiane nasiona jego powieści.
Polecamy: „Wychodzę, wracam, widzę go i wzdycham jak nastolatka z rozkoszy”. Susana Osorio i Sławomir Mrożek
Kim jest Siri Hustvedt?
Jego miłość, Siri, pochodzi z Minnesoty, amerykańskiego stanu Gwiazdy Północnej i dziesięciu tysięcy jezior. Była najstarszą córką Lloyda Hustvedta, Amerykanina w trzecim pokoleniu, i Ester Vegan, urodzonej, wychowanej i wykształconej w Norwegii. Była dziewczynką poważną, trochę dziką, zaczytaną, z głową w chmurach. Miała 23 lata, kiedy – przekonana, że zostanie pisarką – wyruszyła do Nowego Jorku. Zachwyciło ją to miasto, tak inne od znajomej prowincji, pełne ruchu, hałasu, gorączkowe, zapraszające do nowej przygody. Wstąpiła na wydział literatury na Columbii, pracowała, była kelnerką, modelką. Mężczyzn onieśmielała wzrostem, urodą i intelektem. Pisała wiersze. Z czasem ukażą się w tomie „Czytając tobie…”.
Wydaje się, że wszystkie drogi prowadziły tych dwoje do siebie. Jakby ich los dopiero wspólnie miał się spełnić. Byli i są najbliższymi świadkami swoich biografii.
Siri Hustvedt, 1997 r.
Paul Auster i Siri Hustvedt: wspólne życie. Córka
Powieść „Wynaleźć samotność” Paula Austera ukazała się w 1982 roku. Opowieść o nagłej śmierci ojca pozwoliła synowi przełamać pisarską niemożność. Minie jednak jeszcze kilka lat recenzenckiej ciszy, zanim zostanie zauważony. Siri tymczasem obroniła w 1986 roku rozprawę doktorską na temat języka i tożsamości w twórczości Charlesa Dickensa. Nie, nie chciała pracować na uczelni, ale uważała, że tytuł naukowy da jej należny szacunek i w końcu będzie się mogła zająć tym, co naprawdę chciałaby robić: pisaniem. Paul doceniał już wtedy jej determinację i upór. A ona dziś powtarza, że gdyby była mężczyzną, ten krok nie byłby konieczny. Mogłaby być pisarzem – bez wstępu.
Rok później „pani doktor Auster” urodziła córkę, Sophie. Dziewczynka miała pięć lat, kiedy ukazała się debiutancka powieść Siri „Na oślep”. Skończyła wtedy 37 lat. Paul zaś po sukcesie „Trylogii nowojorskiej” doczekał się uznania i laurów. Zrobiło się głośno o jego prozie i o nim samym, pisarzu oscylującym pomiędzy kryminałem a awangardową powieścią. Nieważne etykiety, ważne, że Paul wygrał walkę o siebie. Zaczął wydawać regularnie, co dwa lata, następne książki. „Muzyka przypadku”, „Lewiatan”, „Mr Vertigo”… Nareszcie przestał się martwić, jak zapłacić rachunki, za co przeżyć kolejny dzień. Zamieszkali w wielkim domu na Brooklynie. Nazywają to miejsce osobną planetą.
Zobacz też: Imponował jej intelektem, nie mogła wybaczyć mu zdrady. Jaki był ojciec Agnieszki Osieckiej?
Wirus pisania
Oboje nie potrafią nie pisać. Oboje mówią, że uprawianie sztuki jest jak choroba. Łapie się tego wirusa w młodości i trudno się go pozbyć przez resztę życia. Książki Austera są bardzo różne, choć mają wspólną atmosferę. I zwykle podobną nowojorską topografię… Jego bohaterowie schodzili Manhattan wzdłuż i wszerz. Jak on. To jego najważniejszy adres. Miasto zagadka. Kilka lat temu na użytek spotkania w New York Public Library Auster wybrał kilka słów, które określają jego tożsamość: Amerykanin, nowojorczyk, wędrowiec, mąż, ojciec, pisarz, awanturnik.
Siri długo nazywano „żoną Paula Austera”. Złości się, gdy jej książki odbierane są prawie jak autobiografie. Oburza ją takie czytanie prozy pisanej przez kobiety. Uważa, że to seksistowskie podejście. Kpi z telefonów z pytaniami o kryzys jej związku małżeńskiego, gdy jej powieściową bohaterkę opuszcza mąż. Na palcach jednej ręki może policzyć teksty niezawierające informacji, czyją jest żoną. A przecież na siebie, na swoją renomę, na wszystko zapracowała sama. I to z jakim samozaparciem…
Zobacz także: Zakochani raz i na zawsze: Stanisław Lem i jego żona Barbara. O tej miłości mogłaby powstać piękna powieść
Paul Auster i Siri Hustvedt: rytm pracy
Rytm życia wyznacza im praca. Od rana. Po śniadaniu każde idzie w swoją stronę, każde z własną narracją w głowie. Ona na samą górę ich domu, on do piwnicy. Paul nadal pisze piórem w notesie. Ma nawet odcisk na palcu od ręcznego pisania. Taka zawodowa kontuzja, jak łokieć tenisisty. Przepisuje potem dzienny „urobek” na starej maszynie do pisania, stronę, dwie… Jeśli uda się napisać trzy, to już prawdziwy cud. Niewiele mówią przy śniadaniu. Za to kiedy spotykają się po całym dniu pisania (zwykle po ośmiu godzinach), mają sobie bardzo dużo do powiedzenia. Ciągle są w stanie zadziwić się wzajemnie w rozmowie, po tylu latach małżeństwa to jest coś! Przyznają to oboje. A Paul powie jeszcze: „Upodabniamy się do siebie, jeśli dane by nam było żyć wspólnie jeszcze sto lat, z całą pewnością stalibyśmy się tą samą osobą…”. Przyznają to ze wspólną im obojgu autoironią.
Ludzie czasem pytają, czy nie jest trudno tak żyć. Gombrowicz uważał kiedyś, że nie ma nic gorszego i mniej interesującego dla pisarza niż drugi pisarz. Oni odwrotnie. Wspierają się i dowartościowują. Są swoimi pierwszymi i najważniejszymi czytelnikami. Obojgu bardzo to pomaga. W efekcie rękopisy, które wychodzą z ich domu nie wymagają już redagowania.
Siri Hustvedt, Sophie Auster i Paul Auster, 2009 r.
Paul Auster i Siri Hustvedt: sekret ich małżeństwa
Paul Auster powiedział kiedyś, że małżeństwo to niekończący się projekt… Związek z Siri trwa już ponad połowę jego życia. „Work in progress (praca w toku)... Tak właśnie jest” – potwierdza teraz. Ich relacja zmienia się i rozwija razem z nimi. Stale dzieje się coś innego, nowego, zaskakującego. „Ciągle się przecież przekształcamy, rośniemy lub słabniemy… Zmieniamy się, mijają lata, dorastamy, chorujemy, męczymy się, co innego nas obchodzi i zajmuje. Spędziliśmy z moją żoną wielki kawał życia. Wiele nam się wspólnie i każdemu z osobna wydarzyło. Odeszli moi rodzice, jej ojciec, cudem uniknęliśmy we troje z córką śmierci w wypadku samochodowym.
Było wiele zmian. Stale musimy się do losu i do siebie dostosowywać”. Każde małżeństwo z długim stażem ma podobną dynamikę. Siri ma na to wspaniałą metaforę: „Niektóre związki są jak maszyny, w pewnym momencie wyczerpuje się ich energia i po prostu stają”. Jej zdaniem taki model miłości wykorzystujący mechanizm pożądania, żywiący się eksplozjami namiętności, narażony jest na zagładę. Inny – taki jak ich, czyli miłość organiczna – jest jak żywa roślina. Rozwija się, przetwarza, zmienia. Paul podtrzymuje jej biologiczną metaforę i stwierdza: „Czasem, żeby drzewo dalej rosło, trzeba mu obciąć konar, czasem wyrównać szczyt, by pomóc innym gałęziom. Małżeństwo to właśnie coś takiego”. I dodaje: „To dzięki Siri zyskałem swoistą równowagę – stałem się mniej cyniczny i mniej pesymistyczny, w życiu i w twórczości.
Wcześniej pisałem teksty, których nikt nie chciał ani czytać, ani wydawać”. Kiedy zapytałam Paula Austera, czy to dla niego ważne, że Siri jest pisarką, powiedział: „Nie.” A chwilę później: „Ale uwielbiam to!”. Pytanie o to, co sprawiło, że wybrał właśnie ją, oddalił jako zbyt osobiste. „Kocham ją z tysiąca powodów i z tysiąca powodów ją podziwiam. Odmawiam ujawnienia detali”. Powtarza czasem sprawdzoną zasadę: „Nie wybieraj na żonę kobiety, której nie wybrałbyś na przyjaciela, gdyby była mężczyzną”.
A przyjaźń – tutaj zgadza się z J.M. Coetzeem – opiera się na podziwie. W związku Austerów aktualna jest również inna maksyma, mówiąca o tym, że „mężczyzna idzie z kobietą do łóżka, by móc z nią porozmawiać”. To się sprawdza od ich pierwszego spotkania.
Czym zajmuje się Sophie, córka Paula Austera i Siri Hustvedt?
Wygląda na to, że sztuka jest rodzinnym „biznesem” Austerów. I to nie tylko Siri i Paula. Ukochana córka Sophie też wyrosła na artystkę. Wychowywali ją w całkowitej swobodzie, instynktownie, a nie w zgodzie z konwenansami i zasadami. Jest zdolną pieśniarką, autorką tekstów i performerką. Rodzice są z niej dumni. Paul mówi o niej „piękna i wspaniała”. Sophie zaczęła twórczą karierę już jako dziewczynka. Jako 11-latka wystąpiła w filmie Paula „Lulu na moście”, potem w kilku innych. Latem roku 2015, po premierze trzeciego albumu „Dogs and Men” gazety napisały, że „błyszczy jak klejnot”. Nazwano ją zmysłową i swojską jednocześnie, podkreślając niezwykłą gamę jej talentu, od folka przez bluesa i rocka do utworów kabaretowych.
Niedopowiedziane
Kiedy ich córka wchodzi w dorosłe życie, oni są w jego drugiej odsłonie. Ostatnie książki Austera, „Dziennik zimowy” i „Raport z wnętrza” to zapiski o ciele i duszy z perspektywy lat. Zniknęła dawna pewność, że starzenie się ich nie dotyczy. Odchodzą bliscy, przyjaciele, ciało się zmienia. Choroby, pożegnania. Zamykanie drzwi. Ale oboje nie ustają w pracy, stawiają sobie jeszcze więcej wymagań. Chcą zdążyć. Napisać, co mieli napisać. Powiedzieć to, czego dotąd nie zdążyli. Ciągle są razem. Po ponad 40 latach małżeństwa, dziesiątkach wydanych książek, wygłoszonych wykładów i odebranych nagród, to właśnie wydaje sie najważniejsze. Nadal potrafią się sobą cieszyć. Stale mają nowe tematy do rozmów.
I pomysły na kolejne książki. Jak zapisał Paul w „Dzienniku zimowym”: „Uświadamiasz sobie, że w czasie długiej drogi przebytej od dzieciństwa do teraz prawie nie zdarzały ci się dni bez miłości…”. Może to jest sedno ich wspólnego losu.
TEKST: Agata Tuszyńska