Reklama

Dziesięć lat temu wzięli ślub, a o ich miłości mówiła cała Polska. Dziś po uczuciu byłego premiera Kazimierza Marcinkiewicza i Izabeli Olchowicz nie ma już śladu. Była żona polityka, wg. jego relacji, nie daje mu jednak wciąż spokojnie żyć i prześladuje go między innymi w sieci. Dodatkowo, od 2016 roku, kiedy orzeczono rozwód pary, Isabel oczekuje od Marcinkiewicza na wysokie alimenty, które 59-latek ma jej płacić co miesiąc. Niestety na razie, były premier wypłacił swojej drugiej byłej żonie tylko małą część kwoty. Dlaczego?

Reklama

Oświadczenie Kazimierza Marcinkiewicza

Na swoim Facebooku polityk wyjaśnił, dlaczego nie przesyła regularnie byłej żonie kilku tysięcy złotych miesięcznie, które mu zasądzono. Okazuje się, że Kazimierz Marcinkiewicz nie ma stałej pracy. Były premier poskarżył się także w sieci, że Izabela Olchowicz go prześladuje. „Niestety od 4 lat zalewa mnie fala hejtu, szkalowania, kłamstw i pomówień ze strony mojej byłej żony, od której odszedłem 6 lat temu. Myślałem, że z czasem to minie. Niestety była żona stała się moim stalkerem”, zaczął swoje oświadczenie polityk. „To prawda, że zalegam jej z zasądzoną pomocą finansową. Pracuję na własny rachunek bardzie ciężko i intensywnie. Nie mam jednak stałej comiesięcznej pensji. Pracuję nad kilkudziesięcioma projektami na success fee. W ostatnim roku nie miałem dużych sukcesów. Każdym sukcesem dzieliłem się sprawiedliwie, ale zaległości się powiększały. Stalkerka o tym wie, bo odpowiednie dokumenty przedstawiłem sądowi oraz wielokrotnie ją o tym informowałem. Gdy którykolwiek projekt doprowadzę do końca, rozliczę się z zaległości”, wyznał dalej.

Kazimierz Marcinkiewicz poskarżył się także na fakt, że mimo jego milczenia na temat życia prywatnego, część mediów współpracowała jego byłą ukochaną i publikowała szkalujące go artykuły. Mimo że kilka lat temu płacił alimenty w pełnej kwocie i nie można było mu nic zarzucić. Polityk twierdzi, że doznał wtedy krzywdy ze strony Isabel. „W ubiegłym roku ukazał się filmik nakręcony przez moją byłą żonę, gdy nagi byłem w toalecie. Filmik ten został sprzedany szmatławcom za - podobno - 50.000 zł. Tyle zaproponowali także mi dziennikarze za - jak powiedzieli - „podobnie pikantny filmik”, który zapewne nagrałem”, napisał Marcinkiewicz. „Czy taki filmik nie jest dowodem na przemoc? Jeśli nie fizyczną, to psychiczną. Jak partner może nagrywać nagą partnerkę, bez jej zgody i to w toalecie? Czy nie jest to psychiczne nękanie i prowokowanie? Nikt tego nie dostrzegł, bo ten filmik dotyczy faceta, a nęka kobieta, która z żony słała się stalkerem”, dodał na Facebooku.

Kazimierz Marcinkiewicz zakończył swoje oświadczenie wyrazami żalu, który ma do części dziennikarzy i polityków, którzy publicznie osądzali jego postępowanie bazując jedynie na informacjach, które do mediów przepuszczała jego była żona. Czy po kilku szczerych zdaniach premiera sprawa ucichnie, a Kazimierz Marcinkiewicz dozna spokoju? To pokażą najbliższe tygodnie.

Reklama

Robert Wolański
Robert Wolański
Reklama
Reklama
Reklama