Reklama

Miłość Juliana Tuwima do żony Stefanii przeszła do legendy. On miał swoistą obsesję na punkcie... czułego odmieniania jej imienia. Na początku nazywał ją „panną Stefą”. Potem pisał m.in.: „najmilsza Stefusiu, Stefulinko, Stefurku, Stefeczko przepiękna, Fifciu moja!”. Łączące ich uczucie było naprawdę silne. W jednym z listów wyznawał: „czym ja byłbym bez Ciebie? Od dziesięciu lat mam jedno zajęcie: staram się (mówiąc dość płytko) podobać się Tobie. Dlatego się uczyłem, dlatego czytałem, dlatego rozdmuchiwałem w sobie iskierkę poetycką, dlatego dbałem o zdrowie, dlatego kultywowałem w sobie dobro – i wszystko w ogóle dlatego. Dla Ciebie”. Czy naprawdę byli ze sobą szczęśliwi, jak wyglądało ich życie? Poznajcie historię tej pięknej, ale i intrygującej miłości...

Reklama

[ Tekst aktualizowany VUŻ 9.04.2024 r. ]

Julian Tuwim: najpopularniejsze dzieła

Przez całe życie Julian Tuwim adorował żonę i zabiegał o jej względy, chociaż to on był gwiazdą. Był niesamowicie popularnym i uznanym poetą, właściwie od chwili debiutu, tomikiem „Czyhanie na Boga” w 1918 roku. Marian Hemar uważał go za geniusza „nie z tego świata”. Pisywali razem do przedwojennych kabaretów, co dawało sławę i pieniądze. To Julian Tuwim jest autorem słów wielkiego przyboju „Miłość Ci wszystko wybaczy” oraz m.in. piosenki „Trudno” – Jak człowiek zakochany/to chodzi jak pijany/I nie poradzisz nic”.

Słynny „Grande valse brillant” Ewy Demarczyk, czy „Wspomnienie” śpiewane przez Czesława Niemena to też Tuwim. Kto z nas nie słuchał „Mimozami jesień się zaczyna...” I wiersze dla dzieci: „Lokomotywa”, „Okulary” czy analizowany niedawno pod kątem rasistowskich wypaczeń „Murzynek Bambo”. Miał fantastyczne wyczucie języka, to on ukuł zwrot „ojczyzna-polszczyzna", mówiono, że słowa kocha seksualną wprost miłością. Oczywiście Julian Tuwim to jeszcze o wiele wiele więcej, ale nie ma tu sensu analizować jego twórczości. Stefania była w tym związku opiekuńczym aniołem, kapłanką domowego ogniska, muzą. „Ave Stefania, gratiae plena!” pisał poeta w jednym z wierszy o żonie.

Zobacz też: Irène i Frédéric Joliot-Curie: poznali się w laboratorium jej matki, doczekali dwójki dzieci i otrzymali Nagrodę Nobla

Stefania Tuwimowa uchodziła za piękność, zdjęcie z 1922 roku, trzy lata po ślubie z Tuwimem. Fot. MUZEUM LITERATURY/EAST NEWS

Julian Tuwim i Stefania Marchwówna: historia miłości

Poznali się na Piotrkowskiej w Łodzi, w 1912 roku. Zobaczył ją w dorożce, podobno jego kolega zaaranżował spotkanie. Tuwim zakochał się bez pamięci. Mieli wtedy oboje po 17 lat. Po latach żartował, że miłość od pierwszego wejrzenia to oszczędność czasu – jedno spojrzenie i już wiadomo, z kim chce się spędzić życie. Dziwił się sile tego uczucia, bo jak pisał „panniarz” był z niego straszny.

Urodził się 13 września 1894 roku w Łodzi w mieszczańskiej rodzinie zasymilowanych Żydów. Podwójna tożsamość prześladowała go przez całe życie. Przedwojenni prawicowcy pisali, że nie jest polskim poetą, tylko pisze w języku polskim. Jan Rembieliński w „Myśli Narodowej" namawiał go, żeby włożył chałat i zapuścił pejsy. Tuwim odpisał, że zrobi to tego samego dnia, gdy Rembieliński pojawi się na ulicy w żupanie i kontuszu (cytuję za culture.pl). Z kolei Żydzi uważali go za zdrajcę, on sam przed wojną nie czuł szczególnego związku z kulturą żydowską. Potrafił ją wyśmiewać na granicy antysemityzmu. Zmieniło się to dopiero podczas holokaustu.

Zobacz też: Mówiono na nią Lena, Lenuszka. W teatrze była potworem, ale wszystko jej wybaczano. Historia Ireny Eichlerówny

Julian Tuwim i Stefania Marchwówna: biografia

Był ładnym chłopcem, ale miał na policzku znamię tzw. myszkę. Matka poety - Adela Tuwimowa – widziała w tym znamieniu syna przekleństwo. Jeździła do Warszawy i Berlina, żeby go operować. Biegała do cyganki, żeby „odczarowała” jej dziecko. Mały Julek przejmował lęki matki, jeśli skaza była dla niego obciążeniem, reakcja jego mamy zrobiła z tego dziecięcą traumę. Julek nie lubił szkoły (repetował szóstą klasę), nie chciał wychodzić na spacery, bojąc się szyderstw i obelg. Może z tych przeżyć związanych z „plamą na twarzy" zrodziła się potem jego ciężka agorafobia, czyli lęk przed otwartą przestrzenią. Już jako dorosły człowiek zamykał się w mieszkaniu, miał takie tygodnie, że poruszał się po mieście jedynie taksówkami i tylko z żoną u boku. W Warszawie studiował prawo i polonistykę, ale tylko rok. W 1916 roku przystąpił do poetyckiej grupy Skamander i słynnej później kawiarni „Pod Pikadorem”.

Stefania Marchwówna urodziła się w Tomaszowie Mazowieckim w tym samym roku, co Tuwim i podobnie jak on pochodziła z rodziny zasymilowanych Żydów. Spotykali się na wakacjach w Inowłodzu, który leżał niedaleko Tomaszowa. W wierszu „Przy okrągłym stole” Tuwim po latach pisał: „a może byśmy tak Najmilsza/wpadli na dzień do Tomaszowa/może tam jeszcze zmierzchem złotym/ta sama cisza trwa wrześniowa". Wszyscy pewnie znają te słowa z piosenki „Tomaszów" w wykonaniu Ewy Demarczyk. Przez długi czas ich znajomość rozwijała się głównie w listach. Tuwim dopytywał w jednym z nich: „Stefciu, chciałbym wiedzieć, czy jeszcze ... sy-mpa-ty-zu-jesz ze mną, czy mnie jeszcze lubisz? Może Cię już wynudziłem do non plus ultra?”

Julian Tuwim i Stefania Marchwówna: byli ze sobą 30 lat

Początki nie były łatwe, Tuwim zabiegał o rękę ukochanej siedem lat. Przeżywał radości i załamania, do głosu dochodziły kompleksy z powodu myszki „co mu całe życie struła”. Rozpaczał, że Stefa uważa go za egoistę, który myśli tylko o sobie i stoi na drodze do jej szczęścia. „Po pięciu latach wyładowywania całej swojej energii dla Niej! Stracony”. Wszyscy znajomi wiedzieli, że nawet nie ma co go podrywać. Bo myśli tylko o jednej dziewczynie. Stefania mogła się podobać. Miała delikatną twarz, bujne ciemne włosy, zielone oczy, pod pięknymi, idealnie ułożonymi brwiami. Była zgrabna, szykowna. Pisarka Izabela Czajka-Stachowicz pisała nieco afektowanie, że „wszystkie Afrodyty, Wenusy i inne wzory piękności niewarte jej były sznurowadeł zawiązywać”. Portretowł ją sam Witkacy.

Julian Tuwim zawsze fotografował się z prawej strony, żeby nie widac było jego „plamy na twarzy". Miał na jej punkcie straszny kompleks. Fot. WOJCIECH KRYŃSKI/FORUM

Nie wszyscy jednak ten podziw podzielali. Magdalena Samozwaniec pisała: „Tuwim jest zakochany w Stefci i z tej swojej wielkiej miłości dla żadnej innej kobiety nie zrezygnuje, chociaż nie bez trudu ukochaną Stefcię zdobywa. (...) Rzeczywiście, bardzo ładna, o dużych trochę lalkowatych, zielonkawych oczach, elegancka, zgrabna. Ale... zanadto dystyngowana, dociągnięta, zasznurowana. Tuwim przy niej jak płomień koło spokojnie płynącej wody. (...) Może właśnie swoim chłodem i głębokim przekonaniem, że jej się to najsłuszniej należy, potrafiła miłość jego utrzymać do końca”. Irena Krzywicka uważała, że żona Tuwima jest zimna, małomówna i wiecznie zajęta swoją urodą.

Zobacz też: W PRL-u dorobił się wielkiej sławy, odbił żonę swojemu synowi. Jak potoczyło się życie Andrzeja Brychta?

Julian Tuwim: ślub, życie małżeńskie

Stefania i Julian pobrali się 30 kwietnia 1919 roku. Ślub odbył się w łódzkiej Synagodze przy ulicy Kościuszki. Jarosław Iwaszkiewicz wspominał, że „ona była jak królewna z bajki, a on nieprzytomny ze szczęścia". Kilka lat po ślubie Tuwim napisał w liście do żony: „ale pomyśl, złotowłosa moja córeczko, jak było siedem lat temu, kiedy zdecydowałaś się wyjść za mnie. Byłem niczym. Raczej czymś ujemnym, niepewnym, niepokojącym. Bez pieniędzy, bez „imienia”, z całą furą defektów. I oto takiemu „chłopcu z Łodzi” oddałaś cudowne, słodkie, kwitnące życie swoje!”

Młodzi państwo Tuwimowie zamieszkali w Warszawie przy Królewskiej, u wuja Tuwima, a po kilku miesiącach wynajęli czteropokojowe mieszkanie na Chłodnej, gdzie mieszkali przez kolejnych 10 lat. Postanowili, że dzieci mieć nie będą. A właściwie postanowił tak poeta z…miłości do żony. Bał się, żeby w czasie porodu coś jej się złego nie przytrafiło. Żyli życiem przedwojennej elity, bywali w znanych warszawskich lokalach: Adrii, Ziemiańskiej, Oazie. Tuwim był wszędzie pożądanym gościem - inteligentny, błyskotliwy, niesamowicie dowcipny.

W przypadku Stefanii uwagę zwracał jej chłód i rodzaj wyniosłej arogancji, gdy mówiła na przykład: „ja wierszy Julka nie czytam”. Czy byli sobie wierni? Tuwim miał jednak ogromne powodzenie, sam mówił o wierności, że „jest czymś w rodzaju swędzenia z zakazem drapania”. Podobno miał romans z aktorką Leną Żelichowską, a jego żona z pięknym adiutantem Piłsudskiego Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim. Ale pozostało to w sferze plotek.

Julian Tuwim wszystko żonie wybaczał, sam nie był łatwy

Tuwim miał dla żony miękkie serce, wszystko jej wybaczał, także rozrzutność. Trochę się zżymał, że wydaje za wiele, ale szybko obiecywał, że dośle pieniądze. Stefania do swej dyspozycji miała szofera i limuzynę. Na złośliwe żarciki z prozaicznego nazwiska panieńskiego żony: Marchew, Tuwim odpowiadał, wymawiając je z francuska: „Marszef”. On sam nie był łatwym partnerem: miał depresję, chorował na nerwicę lękową, na serce, na owrzodzenie żołądka. Ataki antysemickie potęgowały jego agorafobię, potrafił tygodniami nie wychodzić z mieszkania.

Ciążyły nad nim zaburzenia psychiczne matki, która po śmierci męża próbowała popełnić samobójstwo, leczyła się w zakładzie psychiatrycznym w Otwocku. Dużo pił. Także po wojnie, kiedy lekarze zabraniali mu jakiegokolwiek alkoholu. Pił m.in. z poetą Romanem Brandstaetterem „na chwałę Wieczności”. Pytał go: „co słychać u Pana Boga?". I mówił, że wódkę pod zakąskę zamawiają tylko niemowlęta.

Zobacz też: W PRL-u realizował wielką karierę aktorską, gdy wyjechał do USA, zaczął wszystko od zera. Jak dziś wygląda życie Macieja Góraja?

Julian Tuwim z córką Ewą, w ogrodzie willi w Aninie, 1949 rok. Fot. MUZEUM LITERATURY/EAST NEWS

Stefania i Julian Tuwimowie: emigracja

Wojna skazała Tuwimów na tułaczkę, oboje dobrze wiedzieli, co czeka ich w okupowanej Polsce. W 1939 roku Stefania i Julian Tuwimowie spakowali walizki i ruszyli do Rumunii. Przekraczając granicę Tuwim zerwał liść, by zabrać ze sobą ostatni ślad ojczyzny. Kopertę, do której go włożył, podpisał: liść z ostatniego drzewa na granicy polsko-rumuńskiej, 17 IX 1939 roku. Zamieszkali w Paryżu, przy ulicy Luis Codet w siódmej dzielnicy. W gościnę przyjęła ich emigrantka z Rosji, Wiera Klaczkin. Opowiadała, że żona Tuwima wspaniale gotowała, ale w przeciwieństwie do poety, który zapraszał na kolację i miał mnóstwo wdzięku, była zawsze milcząca i nieprzyjazna. W Paryżu Tuwim nie czuł się najlepiej, nie pisał. Wigor odzyskał dopiero w Brazylii, a potem w USA, gdzie powstały wspaniałe „Kwiaty polskie”. Stefania Tuwim bardzo się sprawdziła w czasie tej podróży-wygnania, wspierała męża, opiekowała się nim.

W 1946 roku małżonkowie zdecydowali się wrócić do Polski. Dostali tu wszystko, o czym można zamarzyć: willę w Aninie, samochody. Ale wielu przyjaciół odwróciło się od nich mając żal, że wielki poeta autoryzuje komunistyczną władzę.

Czy byli w powojennej Polsce szczęśliwi? Julian Tuwim jako poeta pewnie nie, bo niczego istotnego już nie napisał, tylko raczej okolicznościowe wiersze. Ale jako parze wiodło im się dobrze. Adoptowali dziewczynkę – Ewę, być może jednak marzyli o dziecku, na pewno chcieli, by kolejne dziecko osierocone w czasie wojny znalazło dom. Córka pojawiła się w ich domu, mając 5 lat. Byli dla niej ciepłymi, czułymi rodzicami. Ewa Tuwim-Woźniak mieszkała w Szwecji, Hiszpanii, Polsce, od lat zajmuje się działalnością filantropijną na rzecz dzieci, kultywuje pamięć po ojcu i ciotce, wielkiej tłumaczce Irenie Tuwim.

Julian Tuwim zmarł, gdy miała 59 lat. W grudniu 1953 roku rodzina pojechała do Zakopanego. Spotkali tam przyjaciół poety. Tuwim spędzał z nimi przedpołudnia przy „tycim" kieliszku wódki w „Jędrusiu" albo „Kmicicu". Nie dawał się namówić na żadne dłuższe spacery. Gdy raz żonie udało się go wyciągnąć do Doliny Kościeliskiej, wyszedł na chwilę z samochodu, rozejrzał się i zarządził odwrót. „Tylko z okna knajpy cenię widoki" - miał powiedzieć.

Zobacz też: Halina Rowicka i Krzysztof Kalczyński byli małżeństwem przez 46 lat. Oto ich historia miłości

Julian Tuwim z żoną Stefanią, Warszawa 1946 rok.Fot. PAP

Julian Tuwim: śmierć

Około godziny trzeciej źle się poczuł, Stefania zawołała ludzi na ratunek, przyjechało pogotowie, ale poeta zmarł na wylew. Ostatnie zdanie, które zapisał, brzmiało: „dla oszczędności polecam zgaście światłość wiekuistą, gdyby mi miała kiedyś zaświecić”.

Pochowano go na warszawskich Powązkach. Stefania przeżyła męża o blisko 40 lat. Zmarła w 1991 roku. Sprzedała willę w Aninie, zamieszkała blisko córki w Alei Wyzwolenia w Warszawie, cieszyła się jej rodziną. Nigdy nie mówiła publicznie o Julianie Tuwimie, nie kultywowała pamięci o nim, jak żony innych poetów, np. Janina Broniewska. Nie uczestniczyła w publicznym życiu.

Reklama

Pisząc tekst korzystałam z książki Mairusza Urbanka „Tuwim. Wylękniony bluźnierca", wydawnictwo Iskry, 2004.

Reklama
Reklama
Reklama