Reklama

Utalentowany, charyzmatyczny, silny. Marek Torzewski, znany śpiewak operowy, zrobił międzynarodową karierę. Przed mundialem w Korei w 2002 roku wszyscy śpiewali jego hit „Do przodu, Polsko!”. Prywatnie od 40 lat wiedzie szczęśliwe życie u boku żony Barbary. Doczekali się córki Agaty. Niestety, artysta przez trzy lata zmagał się z poważną chorobą. „On jest w trudnej sytuacji zdrowotnej, bo jest osłabiony chorobą nowotworową. Nie chcę wchodzić w detale, ale jest to rak złośliwy”, wyznała ze smutkiem córka tenora w październiku 2021. Informacja o chorobie całkowicie załamała mężczyznę. „Mój mąż nie przyjął tej wiadomości. Zrezygnował z walki o siebie. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. To był ogromny szok. Mąż zamknął się nawet na mnie, nie chciał rozmawiać z nikim”, wyznała żona muzyka. Jak obecnie czuje się 62-letni gwiazdor? Przerwał milczenie i ujawnił prawdę!

Reklama

Marek Torzewski walczył nowotworem

Jesienią 2021 roku córka Marka Torzewskiego udzieliła poruszającego wywiadu portalowi „Plejada”, w którym ujawniła, jak czuje się polski śpiewak operowy. Niestety wieści o jego zdrowiu nie napawały optymizmem. „On jest w trudnej sytuacji zdrowotnej, bo jest osłabiony chorobą nowotworową. To już jakiś czas trwa. Ojciec nie jest osobą, która o tym opowiada, ale jest w takim momencie, że powinien mieć trochę więcej spokoju. Leczenie trwa. Nie chcę wchodzić w detale, ale jest to rak złośliwy”, zdradziła Agata Torzewska.

Bliscy bardzo przeżywali chorobę znanego tenora. Okazało się, że zmagał się z nią przez dłuższy czas. „Sytuacja nie jest łatwa dla niego i całej rodziny. Nikt nie jest przygotowany na taką chorobę, a to wszystko trwa już parę długich miesięcy”, podkreśliła.

Muzyk również mocno przeżywał pogarszający się stan własnego zdrowia. „Mój ojciec jest wrażliwym człowiekiem tak, jak każdy artysta. W normalnych warunkach, w dobrym stanie zdrowia, odznaczałby się dobrą odpornością i odwagą, ale każdy jest człowiekiem”, dodała ze smutkiem córka tenora.

Czytaj także: Choroba przewróciła jego życie do góry nogami. Jak dziś czuje się Marek Torzewski?

Mikulski/AKPA

Marek Torzewski, Agata Torzewska, Barbara Romanowicz-Torzewska, Jeździeckie Mistrzostwa Gwiazd, Zakrzów 07.11.2003 rok

Córka Agata uratowała ojca Marka Torzewskiego

Kilka słów o sytuacji zdrowotnej postanowiła również powiedzieć żona Marka Torzewskiego. W wywiadzie dla Plejady Barbara Romanowicz-Torzewska zdradziła jesienią 2021 roku, że informacja o chorobie całkowicie załamała tenora. Nie chciał jej w żaden sposób zaakceptować. Jedynym wybawieniem okazała się córka Agata, która namówiła ojca na leczenie.

Mój mąż nie przyjął tej wiadomości. Zrezygnował z walki o siebie. To spadło na nas jak grom z jasnego nieba. To był ogromny szok. Mąż zamknął się nawet na mnie, nie chciał rozmawiać z nikim. Jedynym bodźcem była w tym momencie moja córka Agata. Powiedziała do niego: „Marek, proszę cię, nie rób mi tego. Przecież wiesz, że mam mieć ślub. Obiecaj mi, że zaczniesz się leczyć i odprowadzisz mnie do ołtarza. Zaśpiewasz na moim ślubie i masz mi dać słowo, że będziesz się leczył i pozwolisz mamie sobie pomóc”. I Marek wtedy powiedział: „Agatko, tak, zaczynamy”, opowiadała w wywiadzie żona muzyka.

Tenorowi ostatecznie udało się odprowadzić córkę do ołtarza i zaśpiewać na jej ślubie. W tym roku miną cztery lata, odkąd Marek Torzewski zachorował na nowotwór. Jednak cały czas jest pod kontrolą lekarzy. „Ja poruszyłam niebo i ziemię, załatwiłam wszystkich lekarzy. Zaczęliśmy jeździć na chemię. Marek odprowadził Agatę do ołtarza, zaśpiewał na ślubie. Nasza córka uratowała Marka. Lekarze zaproponowali operację, ale wiązała się ona z ogromnym utrudnieniem, jeżeli chodzi o zawód męża. Zrezygnowaliśmy z operacji, ale na wyjście z tej choroby mieliśmy tylko 10 proc. szans, stosując eksperymentalne leczenie. W tej chwili mija trzy lata, od kiedy mąż zachorował. Cały czas jest pod kontrolą. Profesor, który go prowadził i leczył, powiedział, że przykład mojego męża daje nadzieję innym chorym i dzięki temu ta eksperymentalna metoda leczenia została wdrożona”, ujawniła.

Barbara Romanowicz-Torzewska uważa, że określenie „wygrać” z nowotworem jest nieuzasadnione, bo nikt z własnej woli nie chce grać w tę grę. „Często mówi się, że ktoś „wygrał” z nowotworem. To jest bardzo nieodpowiednie, bo nikt nie chciał w tę grę grać. Nikt do tej gry nie staje, nie mamy na to wpływu, to ona do nas przychodzi. Mój mąż był bardzo dzielny, to jest straszna choroba, to jest okropne. Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem”, przyznała podczas wywiadu żona muzyka.

Marek Torzewski o walce z nowotworem. Dawano mu 8-10 procent szans na przeżycie

W końcu milczenie przerwał sam zainteresowany. W wywiadzie udzielony w czerwcu 2022 roku Dariuszowi Dobkowi dla serwisu Onet przyznał, że diagnoza spadła na niego jak grom z jasnego nieba.

Ta choroba przyszła znienacka. Podstępnie. Bez żadnej zapowiedzi. Żeby się wyleczyć, musiałbym podjąć bardzo radykalne środki, które uniemożliwiłyby mi dalsze wykonywanie zawodu. Dlatego nie zgodziłem się na operację, tylko zastosowałem eksperymentalną metodę, która dawała mi 8-10 proc. szans na przeżycie. Po prostu nie wyobrażałem sobie, że mógłbym przestać śpiewać. Dla mnie to było nie do zaakceptowania”, wspominał.

Stwierdził, że początkowo faktycznie chciał się poddać i „było mu wszystko jedno”. W przezwyciężeniu marazmu pomogła mu ukochana córka. „To, że tak to wyglądało, wiem z opowieści żony. Bo ja tak naprawdę mało pamiętam z tego początkowego okresu. Byłem wtedy w jakiejś malignie. Nie byłem sobą. Basia opowiadała mi później, że byłem po prostu nieznośny. Zamknięty w sobie. Odizolowany. Po prostu zupełnie inny człowiek. To nie byłem ja”, mówi dziś.

I dodał, że jego wdzięczność względem najbliższych jest ogromna tym bardziej, że trwały przy nim, gdy nie miał nadziei na wyzdrowienie. „Po raz kolejny okazało się, że rodzina jest najważniejsza. Powtarzam to zresztą od lat. Pamiętam takie wydanie czasopisma „Razem” z 1984 r. Trafiliśmy na jego okładkę z żoną, a tytuł brzmiał: „Oboje z Basią jesteśmy młodzi i czego mamy się bać?”. To do dzisiaj jest nasza dewiza. Razem nic jest nam niestraszne. Kiedyś zadano mi pytanie, w co nie wierzę. Odpowiedziałem bez wahania, że nie wierzę w cuda. I proszę bardzo - myliłem się! Cuda się zdarzają. Teraz już w nie wierzę, bo moje wyzdrowienie można potraktować w tych kategoriach”, podkreśla.

Mimo że obecnie najgorsze już za nim nie ukrywa, że życie z piętnem choroby nowotworowej jest niezwykle obciążające psychicznie. „Rak będzie ze mną już zawsze. Już się go nie wyzbędę. Zdaję sobie sprawę, że może nastąpić nawrót choroby, ale staram się o tym nie myśleć. Na razie jest OK. Chcę iść dalej do przodu, bo mam dla kogo żyć i pracować. Mam swoich fanów i uczniów, którym mogę przekazywać swoją wiedzę”, deklaruje Marek Torzewski.

Skąd czerpie energię? Od 2,5-letniego wnuka, który jest wielkim miłośnikiem przeboju... „Do przodu, Polsko!” „Żyję teraźniejszością. Wczoraj już przeminęło, a jutro nie wiadomo, co będzie. Dlatego skupiam się na tym, co tu i teraz. Bo na to mamy wpływ. Cieszę się każdym dniem. Wiem jednak, że życie nie zostało dane mi na zawsze. I że kiedyś się skończy. Chciałbym móc u jego kresu powiedzieć, że było fajnie. I pamiętać tylko te dobre rzeczy”, kończy tenor.

Panu Markowi i jego bliskim życzymy zdrowia i wszelkiej pomyślności!

Czytaj także: Marek Torzewski i Barbara Romanowicz-Torzewska: Razem w zdrowiu i w chorobie

AKPA

Barbara Romanowicz-Torzewska, Marek Torzewski, Agata Torzewska, Pytanie na śniadanie, 09.06.2008 rok

Gerard/REPORTER/EastNews
Reklama

Marek Torzewski, Koncert świąteczno - noworoczny, Damno, 28.12.2012 rok

Reklama
Reklama
Reklama