Matylda Damięcka zaplanowała swój pogrzeb: „Przygotowałam testament, który czasami koryguję”
Artystka opowiedziała też o zmaganiach z depresją. Wsparł ją brat
Ma 36 lat, sporo ról na koncie i jeszcze więcej wymownych grafik, z których jako autorka może być bardzo dumna. Profil Matyldy Damięckiej, która rysunkami opisuje na Instagramie rzeczywistość obserwuje już 240 tysięcy osób. Artystka, która rzadko udziela wywiadów, w najnowszym otworzyła się nie tylko na temat swoich prac, ale i choroby. Padł też temat śmierci.
Matylda Damięcka spisała testament. Jak ma wyglądać jej pogrzeb?
W rozmowie z Wysokimi Obcasami Matylda Damięcka wróciła do roku 2011, w którym pochowano Adama Hanuszkiewicza. Pogrzeb reżysera był dla siostry Mateusza Damięckiego przeżyciem, którego nigdy nie zapomni. Wszystko dlatego, że uroczystość w ogóle nie pasowała do tego, jak artysta był człowiekiem.
To wtedy aktorka obiecała sobie, że nie pozwoli na zorganizowanie sobie tak szarego, smutnego i sztampowego pogrzebu. „Zauważyłam, że ceremonie pogrzebowe są często niekompatybilne z życiem osoby, która odchodzi. Walić konwenanse. Mój pogrzeb będzie Tą imprezą. Imprezą, na której sobie odbijecie wszystkie imprezy, z których się za życia wymigałam. Zamawiam anegdoty, muzyczne interpretacje, których będę referencją. Tańczyć też pozwalam”, przyznała nagle.
Dodała też, że temat odejścia nie zaprząta często jej głowy, ale woli być przygotowana. „Nie zadręczam się swoją śmiercią, mam do jej perspektywicznego faktu, powiedzmy, autystyczne podejście, mam przygotowany testament, który czasami koryguję. I spisałam sugestie, jak ma wyglądać mój spektakl pogrzebowy”, czytamy w nowym wywiadzie.
Czytaj także: Celine Dion od roku nie zagrała żadnego koncertu. Przez chorobę nie jest w stanie śpiewać!
Matylda Damięcka, 2017
Matylda Damięcka o depresji. Pomagał jej brat
W tej samej rozmowie ulubienica internautów wyjawiła, że ona także jest jedną z osób, które musiały poradzić sobie z depresją. Co jej pomaga? „Żeby utrzymać swoje natręctwa i przyjaciółkę depresję w ryzach, potrzebuję pewnych stałych, potrzebuję codziennych rytuałów. Wstaję, godzinny spacer z psem, rysuję, a rysuję dla higieny umysłu. Muszę nazwać emocje, które idą z rzeczywistości, i zrobić porządek w głowie. Każde mniejsze lub większe wahnięcie wprowadza niepotrzebnie chaos”, zaznaczyła w Wysokich Obcasach.
Gdy pewien czas temu czuła się znacznie gorzej, złapanie oddechu umożliwił jej brat. „Na pierwsze od sześciu lat wakacje wypchnął mnie mój brat. Zapłacił i kazał mi natychmiast wyjechać. W dziupli na Fuercie urządziłam kopię swojego mieszkania. Kupiłam koc i duży kubek, co robię w każdym nowym miejscu. Wracałam tam kilkakrotnie, ale po przyjeździe już drugiego dnia szukałam biletów powrotnych”, wyznała Matylda Damięcka.
Zobacz też: Utwory Jerzego Połomskiego do dziś nuci cała Polska. Jakie tajemnice skrywa życie artysty?
Z kolei 5 lat temu mówiła już o depresji, ale nie odnosiła jej bezpośrednio do siebie. Zauważała wtedy jednak, że to choroba, która często dotyka jej kolegów i koleżanki. Szczególnie, gdy nie otrzymują długo nowych ofert pracy. „Bardzo często aktorzy, ale pewnie wszyscy z tych artystycznych wolnych zawodów, w których najwięcej zależy od nas, zaczynają się skupiać na tym, że coś ma do nich przyjść. Co często nie następuje. Dla osoby wrażliwiej to dramat. Jesteśmy narażeni na różne stany depresyjne i im pochodne. Wiem, jakie to trudne. Sama nie miałam pracy przez trzy, cztery lata. Coś mnie ciągnęło w dół, głównie ja sama. I wiem, jak wiele zależy od nas samych. Ale jeśli masz potencjał, coś do zaoferowania światu, to do cholery mu to pokaż”, apelowała w Onecie.
Na szczęście Matylda pokazała nam już wiele swoich talentów. Bardzo je doceniamy i z podziwem śledzimy efekty jej pracy.
Matylda Damięcka, 2014, TVP