Reklama

Adoptowana córka Martyny Wojciechowskiej, Kabula, spędziła niedawno w Polsce dziesięć dni, i jak sama mówi, była to podróż jej życia. Podróżniczka poznała dziewczynkę cztery lata temu. Gdy ta, opowiedziała jej swoją historię, gwiazda postanowiła zrobić wszystko, by polepszyć jej warunki życia. Zaczęło się od zbiórki pieniędzy, a skończyło na adopcji. „Kabula mówi do mnie mamo. To mnie niezwykle wzrusza”, zdradza Martyna w najnowszym wywiadzie.

Reklama

Martyna Wojciechowska o wizycie Kabuli w Polsce

Na chwilę przed wylotem z Polski, Kabula udzieliła wywiadu, w którym wspomniała, że przed przyjazdem do naszego kraju miała wiele obaw. „Zanim przyjechałam, nie wiedziałam, czego się spodziewać, jak zostanę odebrana. Zaskoczyło mnie, ile dostałam tu ciepła. Ludzie podchodzą, pytają, jak się czuję, chcą robić sobie ze mną zdjęcie, mówią, że moja historia ich inspiruje. Bałam się odrzucenia, wykluczenia, a tymczasem poczułam, że jestem częścią tego społeczeństwa. Chciałam pobyć z mamą, zwiedzić Polskę, a proszę, ile dostałam od innych”, powiedziała adoptowana córka Wojciechowskiej w rozmowie z Wysokimi Obcasami.

Obawy Kabuli okazały się być bezpodstawne. Martyna bowiem postawiła sobie za cel pokazanie jej Polski od jak najlepszej strony. To między innymi dlatego zabrała adoptowaną córkę w góry. „Bardzo chciałam zabrać Kabulę w góry. Zależało mi na tym, bo góry są też dla mnie bardzo ważne. To jaka jestem w życiu zdeterminowana to właśnie zasługa gór”, wyznała podróżniczka w materiale Uwagi TVN.

Martyna i Kabula poznały się cztery lata temu w zamkniętym ośrodku dla albinosów w Tanzanii. Historia dziewczyny jest już dziś większości znana. Zaledwie dwunastoletniej Kabuli trzech mężczyzn maczetą odcięli rękę tylko dlatego, że jest albinoską. Albinosi w Tanzanii są traktowani jak żywe sztabki złota - z kawałków ich ciał robi się cenne amulety, które mają zapewnić noszącym je bogactwo, pozycję i władzę. To właśnie z tego powodu Kabula doświadczyła m.in. przemocy z rąk handlarzami ludźmi.

Jej opowieść wywarła ogromny wpływ na Martynę. „Jak można wytłumaczyć, że w XXI wieku ludzie polują na ludzi?”, wyznała dziennikarka. Sama postanowiła coś zrobić w tej sprawie. Zaczęła od poprawy warunków życia Kabuli. „Zrozumiałam, że jeśli już spotykam się z tam ogromnym cierpieniem to mogę zareagować tylko moją rozpaczą i łzami. I to wszystko postanowiłam przekuć w działanie”, mówi Wojciechowska.

Zaczęła od zorganizowania zbiórki pieniędzy, która okazała się być sukcesem. Martyna stwierdziła jednak, że powinna zrobić coś więcej. Wtedy zdecydowała się na adopcję. Nie było łatwo. Choć oboje rodzie Kabuli żyją, to mama nie utrzymuje z nią kontaktu, a ojciec, jak mówi Martyna: „Kabula myśli, że był wmieszany we włamanie do ich domu”.

W końcu się udało. Dziś Martyna Wojciechowska i Kabula Nkalango są rodziną. „Kabula mówi do mnie mamo. To mnie niezwykle wzrusza. To szczególny dreszcz emocji i wielkie zobowiązanie. To, co jest dla mnie najważniejsze, to to, że się otworzyła i się uśmiecha. I to, że chyba mi ufa, co Kabula?”, mówi Martyna Wojciechowska. „Ufam”, odpowiada Kabula.

Reklama

Największym marzeniem Kabuli jest zostanie adwokatem. W ten sposób chce kiedyś walczyć o prawa dzieci, które nie mogą tego robić same. Szczególną opieką chce otoczyć te, które naznaczone są albinizmem. Chciałabym któregoś dnia zobaczyć Kabulę, która wchodzi na salę i prowadzi sprawę jako adwokat”, mówi Martyna. Mamy nadzieję, że marzenie Kabuli się spełni, a jej sprawa nada rozgłos problemowi, z jakim zmaga się tysiące albinosów w Tanzanii.

Instagram
Instagram
Reklama
Reklama
Reklama