Mariusz Szczygieł o swoim coming oucie: „poczułem się silniejszy i naprawdę wolny”
Dziennikarz opublikował długi post, w którym zreflektował się nad „wyjściem z szafy”
Mariusz Szczygieł to znany dziennikarz i reporter. Dwa lata temu postanowił dokonać publicznego coming outu i na łamach swojej książki po raz pierwszy opowiedział o swojej homoseksualnej orientacji. Przyznał wówczas: „Nie umiem mówić publicznie, że jestem gejem”. Teraz, blisko dwa lata od tego zdarzenia, w Międzynarodowy Dzień Coming Outu, postanowił jednak ponownie zabrać głos.
Mariusz Szczygieł opowiedział o swoim coming oucie
Mariusz Szczygieł jest cenionym reportażystą, pisarzem i dziennikarzem. Napisał wiele książek, jednakże jedna z nich jest bardzo wyjątkowa. To właśnie na łamach „Fakty muszą zatańczyć” przyznał po raz pierwszy: „Nie umiem mówić publicznie, że jestem gejem. Prywatnie nie mam z tym żadnego problemu, ale wypowiadanie się na ten temat na przykład w mediach nie wchodzi w grę” mogliśmy przeczytać.
Teraz w poście na Instagramie postanowił pogłębić ten temat. Swój wpis, który jak mówi, jest jego refleksją na temat coming outów, rozpoczął od wspomnienia własnego „wyjścia z szafy”: „Każdy powinien sam dojrzeć do takiej decyzji. Ja — wyoutowany w swoim środowisku od 18. roku życia — do coming outu publicznego dojrzewałem dziesięciolecia. Namawiany przez kolegów dziennikarzy i koleżanki, żeby zrobić to na łamach ich czasopism, czy w ich programie, wolałem zrobić to na własnych zasadach, czyli w swojej książce. Jestem zdecydowanym przeciwnikiem outowania kogoś na siłę. Jeśli jesteśmy zwolennikami wolności, dajmy innym wolność w decydowaniu o swoim życiu” mówił. Jak przyznał, chociaż zwlekał z tą decyzją wiele lat, po coming oucie poczuł się „silniejszy i naprawdę wolny”.
Czytaj również: Mariusz Szczygieł wrócił do telewizji po 23 latach
Mariusz Szczygieł o homofobii: „Rozczarowałem się”
Mariusz Szczygieł w swojej publikacji dodał także, że mimo tego, że swojej decyzji w żadnym stopniu nie żałuje, jest także druga strona medalu. Reporter zaczął dostawać komunikaty, że według niektórych jego coming out był zupełnie zbędny lub nie na miejscu. „Rozczarowałem się niektórymi moimi czytelniczkami i czytelnikami. Tymi, którzy uważają, że „pana orientacja nie powinna być sprawą publiczną”, pytają: „po co o tym mówić”, a nawet uważają, że „epatuję”… Sporo takich uwag o epatowaniu czy afiszowaniu się dotarło do mnie po rozmowie z Tomaszem Raczkiem [...]. Mówiliśmy tam o swoich coming outach. Mogę na to odpowiedzieć: zrobiliśmy to również dlatego, żeby mniej młodych osób LGBT się zabiło. Dostałem wiadomość: „Powiedziałem o panu mojemu ojcu, on pana czyta i ceni. Spytałem, czy nadal uważa, że geje to śmieci. Dzięki panu nie czuję się już śmieciem” czytamy.
Później dziennikarz również zwrócił się w dosadnych słowach do tych, którzy nie akceptują osób homoseksualnych:
Jeśli nadal ktoś myśli, że homoseksualiści mówiąc o sobie, epatują, afiszują się, niech najlepiej przestanie mnie czytać
Na samym końcu dodał, że „Należy mówić o orientacji jako o czymś, co przydzieliła nam biologia i nie możemy z tym nic zrobić. Tak jak z kolorem oczu”.
Zobacz także: Mariusz Szczygieł dokonał coming outu. „Nie umiem mówić publicznie, że jestem gejem”