Reklama

Mówiono o nich, że byli małżeństwem niemal idealnym, zgodnym, pełnym miłości. Sławomir Mrożek wypowiadał się o swojej żonie w samych superlatywach. "Była osobą o największych przymiotach", mówił o ukochanej. "Jej jedyne przewinienie polegało na tym, że poznała mnie w czasie, gdy nie byłem jeszcze gotów na kogoś takiego jak ona". To właśnie Maria tak pokierowała ich codziennym życiem, żeby stworzyć Sławomirowi jak najlepsze warunki do tworzenia. Pisarz ujrzał wszystko, co robiła dla niego, w całej okazałości i poświęceniu, dopiero gdy przedwcześnie odeszła. Nie wierzył, że jeszcze kiedykolwiek ktoś zajmie tak wyjątkowe miejsce w jego sercu, jakie zajmowała Mara.

Reklama

Kim była Maria Obremba, pierwsza żona Sławomira Mrożka?

Była żoną artysty, wielkiego pisarza, boga, jak opisywał ją Sławomir Koper w swojej książce "Żony bogów". Jednak niewiele wiadomo na temat tego, jak wielką boginią była sama Maria Obremba, pierwsza żona Sławomira Mrożka, która w pewnym momencie postanowiła dla dobra męża zejść z piedestału.

Urodziła się w Mysłowicach, była córką artystki-malarki Ireny Rejewskiej i uznanego lekarza Teodora Obremby. Ojciec Marii dokonał wielkich rzeczy. Poza oddaną służbą lekarską, był również bardzo zaangażowany politycznie. Maria opowie później dużo o swoim tacie mężowi, który odbierając tytuł doktora wspomni, że mimo że nie znał Teodora Obremby, to czuł do niego żywą sympatię.

Maria miała siostrę bliźniaczkę, Gabrielę. Przyszły na świat w 1927 roku i obie okazały się równie utalentowane artystycznie. Mara i Gaba, jak w pewnym momencie zaczęły na siebie mówić, poszły w ślady matki i w dorosłym życiu skierowały swoje kroki ku sztuce. Po ukończeniu szkoły plastycznej, Gaba została studentką ASP w Krakowie, z kolei Maria studiowała w katowickiej filii tej samej uczelni. "Mara była zdolną malarką, a jej obrazy porównywano do dzieł Paula Klee. „Piękna i utalentowana” dziewczyna „operowała cienką, delikatną kreską i cieniowaną plamą barwną. (...) W swoich pracach prezentowała „liryzm, bajkowy nastrój, graficzność formy, nieco tajemniczy, nierealny nastrój kojarzący się z dziełami Matisse’a i Miró”", pisał o pierwszej żonie Mrożka Sławomir Koper w swojej książce "Żony bogów".

Jej siostra już wkrótce miała zakochać się w koledze poznanym w Krakowie, Andrzeju Wajdzie. W 1949 roku wzięli ślub, jednak dziesięć lat później, w tym samym roku, w którym siostra bliźniaczka Gabrieli wyszła za mąż za Sławomira Mrożka, ona zakończyła swoje małżenstwo z przyszłym reżyserem.

Sławomir Mrożek i jego pierwsza żona, Maria: historia miłości

Gdy w jej życiu pojawia się Sławomir Mrożek, jest już absolwentką ASP. Poznają się na wycieczce zorganizowanej do Związku Radzieckiego. On był wtedy początkującym literatem, młodszym od niej o trzy lata. Sprawiał wrażenie cichego, przytłoczonego towarzyskimi turystami wokół niego, ale od samego początku czuła, że jakaś siła przyciąga go do niego. Bardzo ją interesował i z wzajemnością. Wśród całej grupy wycieczkowiczów, których Mrożek pogrupował na "twórczych inteligentów" i "ordynarnych kombinatorów", Marii udało się go zafascynować. A trzeba wiedzieć, że literat nie był młodzieńcem, który rwał się do flirtowania. Jednak wobec młodej malarki trudno było przejść obojętnie. Obdarzona wyjątkową urodą, miała ciemne włosy, szeroko rozstawione, ciemne oczy i piękny uśmiech. Była piękną kobietą, a pisarz poddał się jej urokowi.

„Wracałem z Rosji już odmieniony, sam jeszcze o tym nie wiedząc", pisał w drodze powrotnej, podkreślając w kolejnym zdaniu, jak bardzo zaimponowała mu pasja i wykształcenie Marii. "Maria skończyła ASP i trudniła się pracami dorywczymi, jednak głównie uprawiała malarstwo, co w czasach realizmu socjalistycznego nie było rzeczą łatwą”.

Przez kolejne trzy lata regularnie się spotykali i utrzymywali korespondecję, słowem byli w stałym związku, ale wciąż żyli w oddzielnych miastach. Ona w Katowicach, a on w Krakowie. A przy tym dużo podróżował. Był w Wenecji, w Paryżu, a później ku zdziwieniu wielu, peerelowskie władze zgodziły się na jego udział w International Summer School organizowanej na Uniwersytecie Harvarda. Pierwszy raz miał mieszkać gdzieś na dłużej poza Polską i była to Ameryka. To właśnie nowe miejsce skłoniło go do powzięcia poważnych decyzji. Czuł się zainspirowany do zmiany. „Mój związek z Marią trwał już trzy lata i wymagał decyzji. Nie należę do osób, które chętnie się żenią. Szeroko pojęta wolność dotyczy także małżeństwa. Bliższy związek wydaje mi się jakościowo inny niż luźne związki”, pisał literat.

Związek Marii i Sławomira narażony byl na kilka prób podczas tej relacji na odległość. Po dwóch latach doszło nawet do rozstania, ale wtedy pisarz zaczął odwiedzać ukochaną regularnie w Katowicach i szybko się pogodzili. Ślubne plany zbiegły się z bardzo szczęśliwym momentem w karierze Sławomira Mrożka. Prapremiera jego sztuki, pt. "Policja" w stołecznym Teatrze Dramatycznym odniosła wielki sukces i w tamtym momencie pisarz poczuł, że będzie mógł utrzymać rodzinę z tego, co kocha.

Czytaj również: Susana Osorio-Mrożek o małżeństwie ze Sławomirem Mrożkiem. Pisarz zmagał się z poważną chorobą

Sławomir Mrożek w 1959 roku

archiwalne/PAP/CAF

Maria Obremba i Sławomir Mrożek: ślub, małżeństwo

W listopadzie 1959 roku Maria Obremba i Sławomir Mrożek powiedzieli sobie sakramentalne "tak" i zaczęli nowy rozdział życia w Warszawie. Stolica nie była wówczas łatwym miejscem do zamieszkania. Gdyby nie wpływowy krytyk i naczelny „Polityki”, Stefan Żółkiewski, Marii i Sławomirowi prawdopodobnie nie udałoby się znaleźć mieszkania.

Okres warszawski okazał się dla pisarza twórczo bardzo płodny. Przez kolejne trzy lata napisał siedem dramatów, a krajowe sceny wystawiły ponad 50 incenizacji. Widownia pokochała groteskowy humor pisarza i absurd szerzący się w jego sztukach. Mrożek stawał się bardzo popularnym i uznanym wśród krytyków literackich dramaturgiem, a co za tym szło, w jego małżeństwie zrobiło się "za ciasno" na dwóch artystów. Mara bardzo szybko to zrozumiała i postanowiła, że zapewni mężowi wsparcie, spokój i odciążenie w postaci uporządkowanego domu i ugotowanego obiadu.

"Niesłychanie dobra i serdeczna, troszczyła się o Sławka, była jego sekretarką i opiekunką. Nie wiem, czy jeszcze wtedy malowała, nigdy nie widziałam jej obrazów. Sławek odnosił się do niej wspaniale, to było bardzo zgodne małżeństwo, choć raczej bez jakiegoś wielkiego gadania. Mara zajmowała się domem, tak że on nic nie musiał robić, i nie słyszałam, żeby choć raz się poskarżyła", pisała o małżeństwie Mrożków Romana Próchnicka.

Jeśli Sławomir Mrożek był głową rodziny, która zarabia na ich byt, to Mara z pewnością była szyją, która tą głową obracała. Kiedy zauważyła, że jej zamiast pracować, poświęca czas na wiele innych sprawunków życia codziennego, postanowiła, że zabierze z jego barków wszystkie pozostałe obowiązki. W rezultacie jej mąż mógł skupić się wyłącznie na pisaniu.

Odjęła sobie jednak ze swojej listy zadań obowiązek towarzyski i nie chodziła ze Sławomirem na wszelkie spotkania. Niektórzy z jego znajomych w ogóle nie wiedzieli, jak wygląda jego żona, on jednak nie miał Marii za złe, że odpuszcza te wyjścia do jego przyjaciół. Dawała mu wszystko, czego potrzebował, dostosowała swój tryb życia pod jego, tak żeby mógł poświęcić się wyłącznie pracy twórczej. Jak zauważyła wcześniej wspomniana Romana Próchnicka, Mara ani razu nie poskarżyła się na tak ułożone życie. Nie wiadomo jednak, czy czuła się w nim spełniona i naprawdę szczęśliwa.

Zobacz też: Żyli i odeszli razem. Krystyna Kołodziejczyk i Wiesław Szyszko byli ze sobą 40 lat

Maria i Sławomir Mrożkowie: emigracja

Po tym, jak prace pisarza zostały publikowane na Zachodzie, a on sam szybko stał się najpopularniejszym dramaturgiem z bloku wschodniego, Mrożkowie dzięki dużemu zastrzykowi gotówki mieli okazję emigrować. To ostatecznie Mara była tą, która przesądziła o wyprowadzce. "Wolę na Zachodzie podłogi szorować niż w Polsce być panią pisarzową”, usłyszał od żony literat, po czym z paszportami ważnymi rok udali się do Chiavari, urokliwego miasteczka we Włoszech u podnóża gór. „Moim zamiarem było ustanowienie precedensu - polski pisarz żyjący z własnych środków za granicą, poza kontrolą państwa polskiego", opowiadał w późniejszych latach.

W Chiavari spędzili około pięciu lat, podróżując przy tym po wielu zakątkach Włoch. To właśnie tam powstało słynne "Tango", a także sześć innych dramatów. Jednak po latach pisarz przyzna, że ich pobyt w południowym miasteczku był za długi i odbiło się to negatywnie na jego twórczości. Był to również okres jego wzmożonego picia. We Włoszech coraz częściej zdarzały się Sławomirowi Mrożkowi alkoholowe wyskoki, które odchorowywał przez następne dni. "[…] zacząłem pić i piłem przez trzy dni. Oto niektóre pewniki: jestem do pewnego stopnia alkoholikiem. Stałem się alkoholikiem. Stałem się nim tak, jak się zostaje alkoholikiem, nieznacznie, chyłkiem, nie mówiąc sobie bynajmniej, że się nim jest. Poznaję po symptomach: a) muszę wypić coraz więcej, b) tracę kontrolę nad moją głową, kiedy jestem pijany”, pisał w swoim Dzienniku.

Maria tłumaczyła te momenty słabości męża twórczym stresem i niemocą ale kiedy trzeba, umiała doprowadzić go do porządku. „[…] właśnie weszła […] moja żona i zapytała, czy zwariowałem. Na pewno tak (bo jest czwarta w nocy) według wszystkich zwyczajnych kryteriów. Według mnie rzadko byłem tak mało wariatem jak w tej chwili. Oczywiście ona ma rację”, pisał w Dzienniku.

Pisarz poczuł, że to, czego mu obecnie trzeba, to tętniącego życiem, a przede wszystkim artystyczną atmosferą i kulturą, Paryża. Wkrótce przenieśli się z Marą do stolicy Francji, co bardzo pozytywnie wpłynęło na komfort ich życia. Nowe miejsce przynioslo wenę, a przy tym kolejne podróże i miejsca do zobaczenia. Dzięki zaproszeniom, które pisarz otrzymywał na wiele różnych spotkań kulturalnych, małżeństwo miało okazję odwiedzić Szwajcarię, RFN, Kanadę i USA.

Maria Obremba: choroba i przedwczesna śmierć

Cały ich poukładany świat legł w gruzach jesienią 1969 roku. To wtedy Mara zaczęła miewać uciążliwe bóle głowy, które z czasem wezbrały na sile. Zaprowadzona do lekarzy, usłyszała dramatyczną diagnozę: nowotwór mózgu. Nie dawano jej żadnych szans, ale Sławomir Mrożek robił, co w jego mocy, aby pomóc żonie. Pięć dni po diagnozie przyjechali do Berlina Zachodniego do profesora, który operował podobne przypadki, jednak nie umiał on podtrzymać nadziei literata na uratowanie jego ukochanej. Przez kolejne kilkanaście dni Maria umierała w berlińskim szpitalu. Mąż nie odstępował jej na krok.

„[…] kiedy całkiem była już nieprzytomna, w jakichś strasznych już własnych odległościach – poznawała mnie, kiedy przychodziłem. Dawała o tym znać jakimś jednym słowem, imieniem, mającym znaczenie tylko dla nas, intymnym. Wymawiała je, bełkocząc, bo już nie umiała mówić. Pielęgniarki radziły, żebym się nie zbliżał, bo moja obecność nie pozwala jej umrzeć, utrudnia jej śmierć, obciąża ją jeszcze na tę stronę. Było to jej przychodzenie z powrotem podobne chyba do przychodzenia umarłych”, opisywał Sławomir Mrożek.

Gdy Mara odeszła, w kaplicy przy jej trumnie pisarz zobaczył motyla. Był wówczas listopad i wziął to za ostatni znak od żony. Jej strata była dla niego ogromną tragedią. Myślał wtedy, że już nigdy się z nikim nie zwiąże, bo już zawsze będzie szukał we wszystkich kobietach Mary. Kobiety wyjątkowej i jedynej w swoim rodzaju.

"Klęska wszystkich innych kobiet wobec niej chyba na tym polegała, że choć może są tak podobnie »zdolne«, to wątpię, żebym jeszcze miał trzynaście lat, takich samych lat mojego życia do dyspozycji, żeby się o tym dokładnie i tak samo przekonać. […] To, co się nam czy innym zdarza od czasu do czasu i tylko
w drodze wyjątkowej łaski, ona miała stale i w pełnej mocy, a to, że akurat ja byłem jej medium, nie ma większego znaczenia”

Zobacz również: Witold i Rita Gombrowicz: „Sędziwy polski hrabia wziął ślub z sekretarką”, pisały gazety na całym świecie

Reklama

Korzystałam z książki Sławomira Kopra "Żony bogów: sześć portretów żon sławnych pisarzy", wyd. Harde

Reklama
Reklama
Reklama