Reklama

Mimo, że są braćmi, to z jednej puli genów powstały dwie mieszanki: artysta i rzemieślnik. Optymista i pesymista. Jeden często buja w obłokach, drugi zaś twardo stąpa po ziemi. Wobec siebie są lojalni do bólu... Gdy ktoś ich atakuje, stoją murem za sobą. Tomasz i Marek Sekielscy o swoim dzieciństwie i szorstkiej, braterskiej miłości opowiedzieli Beacie Nowickiej.

Reklama

Wasze braterskie życie przypomina walkę na ringu bokserskim?

Tomasz: Nie. Chyba że jeden jest sekundantem drugiego. Nigdy nie prowadziliśmy ze sobą wojen. Myślę, że to jest siła naszej relacji. Nawet jeśli wdajemy się w spory i kłótnie, nigdy nie stanęliśmy przeciwko sobie. Gdy ktoś nas atakuje, jeden stoi murem za drugim.
Marek: Trzymając się terminologii bokserskiej – gdy wychodzimy na ring, zawsze walczymy w jednej drużynie. Czasami gotuje się w szatni, ale „co zdarzyło się w Vegas, zostaje w Vegas”.

Po czterdziestce różnica kilku lat jest niezauważalna, ale w dzieciństwie…

Marek: …to przepaść.
Tomasz: Szczególnie odczuwa ją starszy brat. Gdy Marek się urodził, miałem cztery lata. Mój młodszy brat okazał się bystrzachą, szybko zdał sobie sprawę, że kiedy mama do mnie mówi: „Masz opiekować się Markiem”, to on rządzi na podwórku. Jeśli pójdzie w lewo, to chociaż ja chciałem iść w prawo, będę musiał zawrócić i iść za nim.
Marek: Na pewno szybko nauczyliśmy się, że najwięcej możemy wygrać, będąc lojalnymi wobec siebie. W domu zawsze trzymaliśmy sztamę, zwłaszcza gdy trzeba było wykiwać rodziców. Jeden miał na drugiego dużo haków i choć nigdy nie staraliśmy się nimi grać, sama świadomość, że obaj mamy coś do ukrycia, sprawiała, że tworzyliśmy zwartą drużynę. Każdy robił swoje, a przed rodzicami odgrywaliśmy grzeczne dzieci.
Tomasz: Tak naprawdę byliśmy grzecznymi dziećmi…

Hmmm… Pan Marek w książce „Ogarnij się, czyli jak wychodziliśmy z szamba”, jest dla siebie o wiele bardziej surowy. Zawsze mnie to fascynowało, że z tej samej puli genów rodzeństwo dostaje tak różne mieszanki.

Marek: Czasem słyszałem, że jestem synem listonosza.
Tomasz: A to dlatego, że Marek miał bardzo jasne włosy. Wszyscy wołali na niego „blond Wenus”. Nasi rodzice mają czarne włosy, więc taki wyrazisty blondyn wywoływał zdziwienie i każde rodzinne spotkanie rozpoczynało się od żartów o listonoszach lub hydraulikach.
Marek: Ale podobałem się dziewczynom, to wystarczało. Byłem w typie Jasona Donovana, piosenkarza z naszej młodości.
Tomasz: Mogłeś grać młodych oficerów Wehrmachtu, tudzież SS (śmiech).

Czytaj też: Poznali się w pracy. On był gwiazdą radia, ona stażystką... Oto historia miłości Tomasza i Anny Sekielskich

Szymon Szcześniak

Tomasz i Marek Sekielscy w sesji dla magazynu VIVA!, 2021 rok

Byliście zżyci?

Marek: W dzieciństwie tak, kiedy Tomek wyjeżdżał do Warszawy – dużo mniej. On był wtedy 19-latkiem z poważnymi planami, a ja miałem 15 lat i byłem szczawiem w okresie dojrzewania. Wtedy nie było telefonów komórkowych, internetu, kontakt był utrudniony i te cztery lata do mojej matury każdy z nas przeżył trochę w swoim świecie. Pamiętam dzień jego wyjazdu, to było dziwnie wzruszające, że starszy brat opuszcza gniazdo i wyfruwa.

Cieszył się Pan, że wyfruwa z rodzinnej Bydgoszczy?

Tomasz: Tak. Dostałem propozycję pracy w poważniejszej redakcji niż mała rozgłośnia katolickiego Radia VOX. Traktowałem to w kategoriach szansy i wyzwania, a nie ucieczki. Nigdy przed niczym nie uciekałem. Nie miałem też kompleksów, że przyjechałem z pięć razy mniejszego miasteczka. Chciałem być dziennikarzem, reporterem. Byłem zapatrzony w Kapuścińskiego. Zdawałem sobie sprawę, że muszę przeprowadzić się do Warszawy, żeby się rozwijać. Może ta moja bezczelność połączona z arogancją sprawiły, że przebiłem się na warszawskim rynku mediów, który łatwy nigdy nie był i nie jest.

I ściągnął Pan brata, który w swojej książce napisał: „Tomek uratował mi życie…”.

Marek: Tak było. Nie miałem na siebie pomysłu. Żadnych ambicji. Nie lubiłem szkoły, uczyć się. Miałem opinię „zdolny, ale leniwy”. W szkole średniej, szczególnie w okolicach matury nieustannie paliłem skręty. To był moment, kiedy byłem już uzależniony od marihuany, zdałem sobie z tego sprawę po latach. Maturę zdałem dzięki środkom wspomagającym, bo nie byłem nią zainteresowany. Nie myślałem, że matura i studia mogą mieć wpływ na moje życie w przyszłości. W ogóle nie zastanawiałem się nad przyszłością. Nie wiedziałem, co chcę robić, kim chcę być. Ważne było, żeby się upić, zajarać, koledzy, dziewczyna… Do głowy mi nie przyszło, że pomiędzy tym, co robię dzisiaj, a przyszłością istnieje związek przyczynowo-skutkowy. Żyłem chwilą.

Zobacz także: Tomasz Sekielski opublikował urocze zdjęcie z żoną. Fani są zachwyceni

Więcej w nowym numerze magazynu VIVA!, dostępnym od czwartku w punktach sprzedaży.

Szymon Szcześniak
Reklama

Tomasz i Marek Sekielscy w sesji dla magazynu VIVA!, 2021 rok

Reklama
Reklama
Reklama