Reklama

Od dziecka chciał zostać piłkarzem. Marcin Rosłoń zdobył sławę jako gracz Legii, a o swoich początkach opowiedział w „Dzień dobry TVN”. Jego historia z piłką zaczęła się od tego, że został wychowankiem w stołecznym klubie. Doprowadziło go to w przyszłości do podpisania kontraktu z Legią. Piłkarz wyznał, że nie była to dla niego korzystna umowa, ale ponad pieniądze stawiał wtedy na „przygodę i wyzwanie”.

Reklama

Początki kariery Marcina Rosłonia

Marcin Rosłoń nie poprzestał na byciu piłkarzem Legii, bo dokładnie w tym czasie zapisał się również na studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Przeszedł ten etap z pewnymi przeszkodami na drodze, bo jak sam wspomniał, na piątym roku studiował aż 10 lat, bo nie chciał zrezygnować z piłki nożnej. Mężczyzna wspominał, że jego kariera miała blaski i cienie. Przez kilka lat musiał godzić się z tym, że nie jest brany do pierwszego składu i cierpliwie czekać na swój moment. Ten nastąpił, gdy jeden z trenerów pozwolił mu grać w podstawowej drużynie. To był przełom w karierze Rosłonia.

„Nagle zaistniałem w pierwszej drużynie Legii i regularnie mogłem pracować, więc po treningu od razu meldowałem się w redakcji. Udało się połączyć jedno z drugim, tylko nie mogłem komentować meczów ekstraklasy” - opowiadał Marcin Rosłoń. Ten intensywny zawodowo czas uczynił go jedynym na świecie piłkarzem, który połączył grę w piłkę nożną z karierą komentatora sportowego.

Mimo zrealizowanych celów z dzieciństwa, nie była to dla Marcina pełnia szczęścia. Ten moment w jego życiu nastąpił, dopiero gdy wraz z żoną i córką przeprowadził się na wieś.

Przeczytaj też: Włodzimierz Szaranowicz kończy karierę. Za decyzją komentatora stoi poważna choroba...

Katarzyna Dydo-Rosłoń i Marcin Rosłoń: jak się poznali?

Istniało prawdopodobieństwo, że piłkarz swoją przyszłą małżonkę mógł poznać w dziennikarskim świecie, ponieważ Katarzyna Dydo-Rosłoń prowadziła wówczas program telewizyjny „Rower Błażeja”, ale stało się inaczej. Para poznała się na dyskotece. Gdyby nie fakt, że nowy wybranek Katarzyny miał w zanadrzu zdobyty dyplom wyższej uczelni i dodatkowy, poza piłkarzem, zawód, to jej rodzice nie zaakceptowaliby tego związku. Kiedy para założyła rodzinę, podjęli decyzję o przeprowadzce na wieś.

Marcin Rosłoń nie był fanem wiejskiego życia, o czym opowiedział w „Dzień dobry TVN”: „Jestem typowym blokersem, który nie znosił jeździć na wieś w dzieciństwie, bo zawsze wydawało mi się, że jak jadę z rodzicami na wieś, uciekają mi”.

Marcin Rosłoń podczas meczu Legia-Wisła Płock 22.11.2004

TRICOLORS/East News

Co dziś robi Marcin Rosłoń?

Jego dotychczasowy piłkarski styl życia, na który składało się wczesne wstawanie i wczesne kładzenie się spać, pomogło mu szybko zaadaptować się do wiejskiego rytmu. Wraz z małżonką mają ręce pełne roboty. Na co dzień zajmują się hodowlą krów, dbają o inwentarz, a także produkują sery. Były piłkarz stał się także aktywnym uczestnikiem w życiu lokalnej społeczności. Kiedy czegoś nie wie, prosi o pomoc i nie waha się, kiedy sam może kogoś wesprzeć. Asystuje nawet w odbieraniu porodów cieląt.

Marcin Rosłoń opowiedział, że w wiejskiej społeczności panuje bardzo przyjazna atmosfera, a pomiędzy mieszkańcami, którzy uczą go prac związanych z utrzymaniem krów, narodziła się bardzo serdeczna relacja. Zdradził w rozmowie, że jedna z osób, wiedząc o jego sportowych dokonaniach, stwierdziła: „Taki sławny człowiek, a z nami gnój przerzuca”.

Były piłkarz swoją obecną pracę skomentował w ten sposób: „Na wsi pracuje się ciężko, chociaż ludzie na wsi mówią, że to nie jest ciężka praca, tylko brudna”.

Czy małżeństwo planuje w najbliższym czasie przeprowadzkę do stolicy? Podczas rozmowy otwarcie przyznali, że chcą zostać na wsi i nadal zdobywać wiedzę związaną z prowadzeniem gospodarstwa.

Reklama

Zobacz także: Paulo Sousa znalazł się w rankingu najlepiej zarabiających trenerów

Reklama
Reklama
Reklama