Małgorzata Rozenek-Majdan: "Dama pije, pali i przeklina, i ogląda się za mężczyznami". Najlepsze cytaty VIVY!
Wzięła udział w programie „Azja Express” i podbiła serca widzów. Właśnie wydała książkę „Perfekcyjne maniery”, która sprzedaje się świetnie. Na czym polega sekret popularności Małgorzaty Rozenek-Majdan? Jaka jest jej prawdziwa twarz? Czy lubi przeklinać? Czy jej życie zmieniło się po ślubie z Radosławem Majdanem? Co sądzi o konflikcie z Renatą Kaczoruk w „Azja Express” i uwadze, którą media poświęcają jej wiekowi? Przeczytajcie fragmenty wywiadu, którego udzieliła Romanowi Praszyńskiemu do najnowszej VIVY!.
O swoim charakterze, słabych i mocnych stronach
Jedną z moich największych zalet jest duża świadomość siebie. I wad, i zalet. Bardzo dobrze wiem, co robię źle, co wcale nie oznacza, że potrafię to zmienić. Bo są wady, które mnie przerastają. Niecierpliwość to moja największa wada. Gadulstwo. Absorbowanie otoczenia sobą.
– To chyba zaleta dla gwiazdy telewizji?
Paradoks. Ta cecha bardzo przeszkadzała mi w dzieciństwie, a teraz pozwala mi budować pracę zawodową. Każdy z nas ma coś pozytywnego w sobie. Tylko trzeba to odnaleźć.
O „Azja Express” i „Perfekcyjnej Pani Domu”
– W „Azja Express” pokazała Pani inną część siebie.
Bo dano mi szansę. Ten program pokazuje prawdziwą twarz każdego z nas. I to było fajne.
– A jak to porównać do „Perfekcyjnej Pani Domu”?
Bardzo często mówiłam, że mam w sobie i tę, i tę stronę. Dopiero połączenie obu tych aspektów daje prawdziwą kobiecość. Ja nadal mam w sobie ogromną potrzebę perfekcji. Staram się, by mój dom nadal wyglądał jak dom Perfekcyjnej Pani Domu.
(…)
Uważam, że kobiecość jest piękna w tym, że daje możliwość robienia tak różnych rzeczy. Za chwilę wchodzę na plan „Projektu Lady” i bardzo się cieszę, że będę mogła znowu mieć kontakt z tymi dziewczynami.
– Ochrzaniać je?
Nigdy ich nie ochrzaniałam. Po prostu bardzo dobrze je rozumiałam – to wynika z życiowego doświadczenia – i wiedziałam, jak pewne ich zachowania będą odbierane. Dlatego mogłam im doradzić.
O konflikcie z Renatą Kaczoruk w „Azja Express”
– Nazwanie koleżanki z programu suką to wada czy zaleta?
Słowo „bitch” w języku angielskim nie ma aż tak pejoratywnego zabarwienia, jak w języku polskim słowo, którego użyłeś. Ale nie będę się wymądrzać, bo poprzez kilka przejęzyczeń w języku angielskim poszła fama, że nie znam tego języka. Więc przecież mogłam nawet nie wiedzieć, co mówię (śmiech).
– Ty coś powiedziałaś, Renata Kaczoruk też. I zrobiła się medialna afera. Jak się w niej czujesz?
To nie jest moja medialna afera. Więc się w niej nie czuję. Nie śledzę jej.
O plotkach dotyczących jej wieku
Mam bardzo szeroką skalę akceptacji krytyki mojej osoby. I tak naprawdę nigdy nie reaguję na zaczepki. Mierzę się z różnymi głupotami i tego też nie komentuję. Podam przykład. Gdy zaczynałam swoją telewizyjną pracę, w jakimś programie producentka podpisała belkę „Małgorzata Rozenek, lat 44”. A miałam 34. Zwykła literówka, nikt nie zwrócił na nią uwagi. Ale potem przez lata wypominano mi, że sobie odejmuję dekadę. Nie mam z tym problemu. Bardzo często zarzucano mi dziwne rzeczy. Ale jest granica. I tą granicą jest przyzwoitość. Dopóki ktoś mnie obraża, mówiąc, że jestem głupia, ma prawo to robić. Bo to jego opinia. Ja mogę się tym przejmować albo nie. Mam akurat to szczęście, że się nie przejmuję.
O umiłowaniu porządku i życiu z Radkiem Majdanem
- Mam rozumieć, że Perfekcyjna Pani Domu też jest autentyczna? To nie była rola? Format?
Ależ oczywiście, że to jestem ja. Uwielbiam porządek. To jest i będzie stały element mojego życia. „Perfekcyjną Panią Domu” debiutowałam w TVN Style, program zrobił bardzo dobre wyniki. Teraz program „W Dobrym Stylu” pobił oglądalność „Perfekcyjnej Pani Domu”. Jest tak, że bardzo lubię wszystkie te domowe rzeczy i zwracam uwagę na szczegóły.
– Nie ma Pani dość chodzenia za facetem i zbierania skarpet?
Absolutnie nie. Ale fakt, Radosław nie jest osobą, która przesadnie dba o porządek w domu. Jednak nie mam z tym żadnego problemu. Każde z nas ma swoje role i to jest jedna z moich. Bardzo ją lubię, bo mam wrażenie, że się troszczę o bliskich. I sama ją sobie wybrałam. Ciągle chodzę za moimi synami i im coś tłumaczę. I wcale mnie to nie denerwuje. Oni na przykład mają odruch nieodkładania rzeczy na miejsce. W końcu im go wpoję.
O tym jak jej życie zmieniło się po ślubie
– Coś zmieniło się między Wami po ślubie?
Nic. Poza tym, że Radosław z upodobaniem mówi do mnie „żono”. I chce, żebym ja do niego mówiła „mężu”. Brzmi to, jakbyśmy byli w XIX wieku: „Mężu…”, „Żono…”. Lubimy tak zwracać się do siebie. Poza tym nic się nie zmieniło. Żyjemy tak, jak żyliśmy. Mieliśmy piękny ślub, ale cieszymy się, że już po. Wykańczało mnie to czekanie, niepewność, czy wszystko się uda. A udało się znacznie lepiej, niż przypuszczaliśmy.
Polecamy też: Tylko u nas! Dotąd niepublikowane zdjęcia ze ślubnej sesji państwa Majdanów
O porażce „Piekielnego Hotelu” i Edwardzie Miszczaku
– Po „Piekielnym Hotelu” pisano, że już z Panią koniec. Tak było?
Według mediów kończę się wraz z każdą moją produkcją. „Perfekcyjna…” miała mocne wejście. I paradoksalnie to był dla mnie najtrudniejszy czas. Byłam osobą kompletnie nieprzygotowaną na media, a wrzucono mnie w najgorętszy kocioł wydarzeń. I to był trudny moment. A porażka „Piekielnego Hotelu” była moją winą.
– Dlaczego?
Program został źle odebrany. Sama stworzyłam całą tę sytuację. Miałam trudny czas w życiu i zapracowałam sobie na to, że o tym programie mówiono źle. Uderzając w program, uderzano raczej we mnie. Zresztą w zasłużony sposób.
(…)
– Dyrektor Edward Miszczak nie stracił wiary w Pani możliwości?
Dyrektor Edward Miszczak nigdy nie stracił wiary. Jest jedną z najważniejszych osób w moim życiu zawodowym. Jak nie najważniejszy.
– Nie bała się Pani zaprosić go na ślub? Sam mówił, że przynosi pecha.
Żartowaliśmy na ten temat. To był dla mnie ogromny honor i zaszczyt, że Edward był gościem na moim ślubie i weselu. I bardzo się cieszę, że mógł być z nami, bo wiem, jak zajętą osobą jest. Zresztą powiedział nam, że z tą klątwą to nieprawda (śmiech).
O przeklinaniu i byciu damą
– Lubisz przeklinać?
Nie lubię, ale przeklinam.
– W „Azji…” wciąż Cię wypipkiwali.
Nie aż tak ciągle. Zdarza mi się przekląć i trudno. Jest jedna zasada dotycząca przeklinania. Żeby przeklinać bez agresji.
– Z radości?
Przeklinam z wysiłku, przy okazji, z zaaferowania. A nie dlatego, że ktoś mnie wkurzył. Nigdy do nikogo nie przeklinam w kłótni.
– „Radku, jestem bardzo zdenerwowana i chcę, żebyś wyszedł z pokoju”?
Nie, wtedy ja wychodzę z pokoju i trzaskam drzwiami. Jak powstała w programie moja odzywka? Zamiast powiedzieć brzydkie słowo na „s”, zamiast powiedzieć: „Zamknij się”, mówię: „Nie mów do mnie teraz”. Przeklinam w emocjach, ale nie negatywnych.
– Damie przystoi?
Każdej kobiecie przystoi wszystko, poza krzywdzeniem innych ludzi. Mówi się, że dama pije, pali i przeklina, i ogląda się za mężczyznami. Nic dodać, nic ująć.
Polecamy też: Małgorzata Rozenek uczy manier, ale sama nie zawsze jest damą. Dlaczego wzbudza takie emocje?