Reklama

W przeszłości prezenterka muzycznej stacji telewizyjnej VIVA Polska, dziś autorka felietonów i pisarka. Małgorzata Halber trafiła do prywatnego szpitala psychiatrycznego. Na swoim Facebooku od kilku lat otwarcie pisze o swoim zdrowiu psychicznym. Daje w ten sposób innym w podobnej sytuacji siłę do podjęcia walki o siebie. W najnowszym poście autorka książki Najgorszy człowiek na świecie wyjawiła, że jej stan pogorszył się na tyle, że poprosiła o miejsce w specjalnej klinice. Ma jednak w sobie wyrzuty sumienia, że nie jest to placówka publiczna.

Reklama

Małgorzata Halber o różnicach między szpitalami państwowymi a prywatnymi

W miniony weekend ulubienica czytelników zamieściła na Facebooku osobisty wpis dotyczący jej zdrowia. „A więc stało się. Po półtora miesiąca siłowania się z tym, czy jestem w stanie wstać czy nie, leżeniu przy zasłoniętych zasłonach i absolutnym festiwalu nienawiści do samej siebie położyłam się do szpitala psychiatrycznego. Prywatnego”, napisała na początku i dodała, że to nie pierwszy raz w jej życiu. „Poprzednio, po ośmiu miesiącach bardzo ciężkiego kryzysu psychicznego/ epizodu depresyjnego wylądowałam tu po ciężkim siłowaniu się ze sobą.”, czytamy.

Mimo dobrej opieki felietonistka nie umie pogodzić się z myślą, że nie mogła skorzystać z placówki należącej do publicznego sektora zdrowia. „Siłowanie się polegało na tym, że chciałam do publicznego. Bo raz, że przecież kurwa płacę te podatki, a dwa: bo to niesprawiedliwe. Bo dlaczego ja mam mieć lepszą opiekę tylko bo, o. Poza tym 11 lat uczęszczania na mitingi, dwa i pół roku terapii uzależnień na NFZ (jak również nauka w państwowych szkołach) nauczyły mnie, że ja nie chcę siedzieć w jakimś pałacu z tworzywa, ja chcę do prawdziwych ludzi z normalnego społeczeństwa. Bo wyłażenie z bańki jest zdrowe”, napisała. „Moja psychiatra popatrzyła wtedy na mnie i powiedziała "pani będzie miała w prywatnym lepszą opiekę. Naprawdę, jeśli to nie jest kwestia pieniędzy, tylko jakieś etyczne opory, to proszę się kłaść"”, dodała. Dopiero po słowach swojej pani psychiatry poddała się i zgłosiła do prywatnego ośrodka, choć uważa to za niesprawiedliwe względem innych pacjentów.

Czytaj także: Anna Wyszkoni pokonała raka. Przyznała, że w czasie choroby potrzebowała wsparcia psychiatry

Dlaczego pisarka musiała znów zgłosić się po pomoc? Aż do lutego czuła się bardzo dobrze przyjmując leki, których dawki były stopniowo zmniejszane. Niestety na początku wiosny jej stan nagle się pogorszył. Teraz przebywa w miejscu, na które nie każdy mógłby sobie pozwolić. „Chciałabym Wam powiedzieć za co płacę horrendalne (nawet przy moich w sumie wyższych niż mediana zarobkach) pieniądze. Za to, że lekarz rozmawia ze mną codziennie co najmniej pół godziny. Sam na sam. Spisuje wszystkie objawy i natychmiast nanosi poprawki w karcie. Za to, że cztery razy w tygodniu mam rozmowę z psychologiem. Za to, że mam łazienkę w pokoju.

Za to, że na korytarzu zawsze jest dostępny pielęgniarz, który w razie potrzeby konsultuje się z lekarzem gdy któryś z pacjentów czuje nasilone objawy. Za to że DWA RAZY dziennie mam terapię grupową łamane na zajęciową. Dwa razy dziennie, podkreślam to, bo pamiętam bardzo dobrze jak w książce "Głośnik w głowie" Aneta Pawłowska-Krać pisała o tym, że tym, co doskwiera pacjentom psychiatrycznym jest nuda”, przytaczała przykłady tego, jak dobrze jest zaopiekowana.

Krytyka ministra zdrowia przez Małgorzatę Halber

W dalszej części wpisu była prezenterka kanału VIVA Polska poświęciła kilka zdań na ocenę tego, jak w Polsce wygląda publiczna opieka pacjentów z problemami psychicznymi. „Piszę to w momencie, gdy grafik Ministerstwa Zdrowia bierze dużo pieniędzy za kolejne banerki pod hasłem "zdrowie psychiczne jest ważne" i informuje wesoło, że inwestuje w psychiatrię dziecięcą. No więc w Warszawie, tym mieście najbardziej podobno do przodu ze wszystkim, na wizytę u psychiatry dziecięcego PRYWATNIE czeka się trzy miesiące.Moja znajoma z potworną nerwicą lękową czeka czwarty rok na konsultację terapeutyczną. Bo jest w tej większości której nie stać na to, żeby iść prywatnie. Te spotkania z terapeutą sponsorowane przez NFZ odbywają się raz na dwa tygodnie a czasem raz na trzy. Nie wiem kto za to odpowiada w ministerstwie, ale dobrze by było gdyby przeczytał cokolwiek o psychoterapii bo tam jest napisane, że żeby proces był skuteczny zalecane jest cotygodniowe podtrzymywanie i pogłębianie relacji terapeutycznej”, czytamy w długim wpisie.

Autorka książek zdaje sobie sprawę, że należy zaopiekować się też osobami z nowotworami innymi śmiertelnymi chorobami, ale uważa, że samopoczucie psychicznie też zasługuje na szczególną uwagę. „Powtórzę to, co już pisałam kilka tygodni temu. Że marzę o tym, żeby Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. zbierała na psychiatrię dziecięcą. To, co mam zapewnione w szpitalu prywatnym wypisałam natomiast dlatego, że to POWINNA BYĆ NORMA. A nie coś dostępnego dla wybranej garstki bogaczy. Rokowania WHO dotyczące depresji są takie, że będzie do 2030 roku najczęściej diagnozowaną chorobą na świecie. Słusznie napisała pewna pani pod moim postem, że ona czuje się tak samo jak ja, ale ona nie może sama sobie wystawić L4 i powiedzieć, że nie może pracować. Że ma dzieci i po prostu nie może. Jest to straszne”, przywołała historię z życia wziętą.

CZYTAJ TEŻ: Julia Wróblewska: „W ogromnym stresie potrafię doznać połączenia z amnezją”

Jak z kolei wygląda opieka w placówkach publicznych? „Na sam koniec powiem że tak, leżałam w państwowym szpitalu. Na materacu na korytarzu w stołówce między gabinetem zabiegowym a palarnią. Obchód wyglądał tak jak wspominałam wcześniej, lekarz pytał mnie w obecności 10 stażystów jak się pani dzisiaj czuje, zapisywał i szedł dalej. O psychologu to może nawet nie będę wspominać. W szpitalach psychiatrycznych, choć od razu to zaznaczę, nie wszystkich, sama odwiedzałam osoby na Sobieskiego po remoncie i wyglądało to godnie, zamyka się cierpiących ludzi dlatego, że trzeba (zagrożenie dla siebie bądź innych) i jakimś cudem ilość tych pacjentów przekraczającą wydolność szpitala stara się wyleczyć tak, jak pozwala na to taka ilość personelu, dawno już przekraczająca ilość pacjentów, którzy powinni tam być”, relacjonuje Małgorzata Halber.

Reklama

Wierzymy, że jej wpis dojdzie do osób decyzyjnych w kwestii leczenia pacjentów w Polsce. Pisarce zaś życzymy dużo zdrowia i dalszej odwagi do naświetlania ważnych problemów.

Bartosz Krupa/DDTVN/East News
Reklama
Reklama
Reklama