Dlaczego biegał nago po hotelu? Dlaczego nie chciał zostać protetykiem? Dlaczego wyjechał do Brazylii? Czyli wszystko czego nie wiecie o Macieju Zieniu w książce „Więzień sukcesu”
Maciej Zień przyjaźni się z Anetą Kręglicką, która nie odwróciła się od niego w kryzysowym momencie, który nadszedł dwa lata temu. Zanim wszystko posypało się jak domek z kart Zień przez 18 lat ciężko pracował na swoje nazwisko, budował firmę, otworzył w Warszawie na ulicy Mokotowskiej atelier. W zabytkowej kamienicy jego firma zajmowała aż trzy piętra. Dzisiaj przyjmuje klientki w małym przytulnym atelier, które znajduje się w jego mieszkaniu, a zamiast 38 osób zatrudnia cztery.
Maciej Zień napisał autobiografię
„Odkąd pamiętam, miałem otwartą głowę. Wiedziałem, że będę mieć wielki dom z olbrzymimi oknami, będę najlepszym polskim projektantem, a w końcu otworzę sklep w Paryżu” opowiada w swojej autobiografii.
Zapytany, czy w jego wieku nie za wcześnie jeszcze na takie książki odpowiada, że chce się rozliczyć z tym co było i zamknąć pewien etap.
Zień i wspólnicy
A był sukces, bo faktycznie Zień jest jednym z lepszych projektantów, tylko z kiepskim szczęściem do wspólników.
„Nie wiedziałem co się dzieje w Polsce. Mówi się: nieobecni nie mają głosu. Ja po prostu wyjechałem . W związku z tym pozwoliłem, żeby w przestrzeni publicznej krążyły inne narracje, inne wersje tej historii, nie moja. Różne rzeczy ludzie opowiadali. Miejscami aż okrutne, czadem tylko nieprawdziwe” „Gdybym miał powiedzieć, czy kiedykolwiek przeżyłem w związku z prowadzeniem firmy wstrząs, to był moment w którym mój wspólnik powiedział, że w naszej kasie zabrakło pieniędzy na kolejną kolekcję pret-a-porter”. „To był dla mnie szok: ktoś próbował przejąć moją firmę, efekt mojej wieloletniej pracy, ktoś chciał zabrać mi moje nazwisko”.
Opowiedział też dlaczego już nie marzy o wielkim domu mody:
„Kiedy z czasem nabrałem rozumu, pojąłem, że zawsze dobrze prowadziłem swoje interesy, o ile miały właściwą skalę. Mój biznes musi rosnąć organicznie - razem ze mną. Fakt, że mogę mieć fabrykę, nie oznacza, że muszę ją mieć. Wszystko mogę, nic nie muszę. Piekielnie ambitny złoty dzieciak branży modowej rozhulał wielki biznes, ale w pewnym momencie okazało się, że ten biznes jest tak duży, że nie dzieciak pcha biznes, tylko biznes pcha dzieciaka. Tak było. Dzisiaj sposób, w jaki prowadzę firmę, zależy tylko ode mnie. I tak jest najlepiej”.
Dla Macieja Zienia najważniejsza była praca. Ale w Brazylii poznał Antonia, z którym się ożenił, a potem szybko rozwiódł. Gdy byli jeszcze szczęśliwym małżeństwem mówił, że jest szczęśliwy i ma nadzieję, że ich związek jest tym na zawsze. Życie jednak zweryfikowało oczekiwania:
„Bardzo pragnąłem zmienić swoje życie. Na fali takiego poczucia, że musi być inaczej, związałem się z kimś. Kiedy teraz o tym myślę, tym bardziej patrząc, jak ta historia się skończyła, postawiłbym tezę, że jest taki typ ludzi, którzy czują słabość innych i potrafią ją wykorzystać (…) ale wszystko jest po coś. Także moje krótkie i dramatycznie zakończone małżeństwo”.