Jakie relacje łączą Macieja Stuhra z rodzicami?
„Uwielbiają moją żonę. Bardziej niż mnie”
W najnowszej produkcji Planeta Singli 2, Maciej Stuhr szaleje. Jego związek z Anią - w tej roli Agnieszka Więdłocha - przeżywa poważny kryzys. On, showman-celebryta wcale nie ma zamiaru się ustatkować. Ona z kolei chce poważnego związku. Prawdziwe życie Maćka Stuhra wygląda oczywiście kompletnie inaczej. W wyjątkowej rozmowie z Beatą Nowicką opowiada o pierwszych od 20 lat wspólnych wakacjach z rodzicami, o radach jakie usiłuje wcisnąć własnym dzieciom i o tym, czy miłość taka jak w filmach istnieje naprawdę.
Wkrótce wydaje Pan książeczkę „Tata Tadzika”. Wie Pan, że dzieci niby słuchają naszych mądrości, ale przede wszystkim patrzą na nasze życie. Potrafią odróżnić to, co tata mówi, od tego, co tata robi.
Niestety. My dorośli jesteśmy mistrzami w tym, jak dziecko przestrzec, jaką dać radę, życiową mądrość. A dziecko nie z tego się uczy. Ostatnio rozmawiałam z psychologiem dziecięcym, żeby poradzić się jak z nastoletnią, dorosłą córką postępować, jak zmienić pewne rzeczy i usłyszałem: „Panie Macieju, dziecko wychowujemy do dwunastego roku życia. Potem większość jest już uklepana na twardym dysku”.
A my i tak się nie poddajemy.
Każdego dnia staczamy różne swoje boje, żeby się dogadać, zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, przyszłość, edukację, szczęście… Ale co my, tak realnie, możemy? Ja jestem dość sceptyczny, szczerze mówiąc. Stąd te moje cykle felietonów, bo mam tak naprawdę do czynienia z trzema dzieciakami w kompletnie różnej sytuacji i wieku: dorosłą córkę z mojego pierwszego małżeństwa, z - nie ukrywajmy - cieniem tego rozwodu, który dla dzieci jest i zawsze będzie jakiegoś rodzaju problemem, właściwie nie do rozwiązania. Maleńkiego syna, który dopiero wchodzi w życie i wszystko przed nim, tabula rasa. No i siedmioletniego pasierba Stasia, syna mojej Kasi.
Pan wciąż dostaje jakieś podpowiedzi od taty i mamy?
O ho ho ho… Miesiąc temu byliśmy pierwszy raz od 20 lat na wspólnych wakacjach, co było zabawnym doświadczeniem. Nie jestem w stanie uwierzyć, że oni mają tyle lat, ile mają. Dawniej jak słyszałem o osobach siedemdziesięcioletnich, to mi się wyświetlali sędziwi starcy, a ja mam fajnych, super sprawnych, energicznych, prących do przodu rodziców. Niesamowite to jest. Mój ojciec haruje jak wół, mama też jest super aktywna. No i oboje uwielbiają moją żonę. Bardziej niż mnie.
Jerzego Stuhra również „ominęło” Pana dzieciństwo, zresztą sam mi o tym opowiadał z żalem. Dzisiaj jako dziadek wie jak „obsługiwać” malutkie dzieci?
Troszkę wie, bo moja siostra ma dwójkę wspaniałych dzieciaków, wspomnianego trzylatka Leona i sześcioletnią Helenkę. Muszę nawet powiedzieć, że ojciec ma dzisiaj dużo większą wprawę w zabawach z maluchami, niż jak się Matylda urodziła, gdzie przez pierwsze dwa – trzy lata, dopóki nie mógł sobie pogadać, był jak mój dziadek Tadeusz. Dla niego dopiero jak coś można opowiedzieć, pokazać kolekcję znaczków, nauczyć grać w szachy, zaczyna się relacja z dziadkiem. Przedwczoraj byłem na placu zabaw z Tadkiem i umówiliśmy się z dziadkiem Jurkiem, że do nas przyjdzie. Tak wypatrywałem czy on idzie czy nie, i zdałem sobie sprawę, może czegoś nie pamiętam i może krzywdzące są te moje wspomnienia, ale wydaje mi się, że ja nigdy nie byłem z ojcem na placu zabaw.
Przyszedł w końcu?
Przyszedł, ale złapał nas na ulicy, bo już musieliśmy wracać. Dziadzio zawsze był przewodniczącym wszystkich zabaw wodnych: baseny morza, rzeki. Okrzyki, przytopki, nurkowania, wyrzuty- to ma przećwiczone, zawsze woda była jego żywiołem. Poza tym wnuki i dziadek dobrze ze sobą funkcjonują, bo dziadek nie wszystko dosłyszy, więc nie protestuje jak wnuczek coś do niego mówi i dziecko nie jest bez przerwy strofowane, poprawiane, korygowane, tylko dziadek potakuje i mówi: „No, wspaaaaniale. Taaak”. I jest cudownie.
„Myśli Pan, że miłość istnieje, taka prawdziwa jak w filmach?”. Wie Pan skąd pochodzi ten mój ulubiony cytat?
Ha, proszę pani, wstrząsający scenarzysta to napisał w wiekopomnym dziele „Milczenie polskich owiec”.
Może dodam, że Pan jest tym scenarzystą i reżyserem, grają Pana studenci z Warszawskiej Akademii Teatralnej, a dzieło od kilku dni można zobaczyć na YouTube.
Myślę, że jest w tym jakaś wielka tajemnica, na ile w związku powinniśmy się nagiąć do tej drugiej osoby? Na ile powinny nas łączyć podobieństwa, a na ile przyciągać różnice? Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że każdy człowiek nas zmienia, nawet bardzo podobny do nas. Główny problem badań naukowych, na przykład w psychologii, polega na tym, że sama procedura badania zmienia przedmiot badany.
Czasami nie można opisać „przedmiotu”, bo samo przyglądanie mu się i przeprowadzanie badania go zmienia, i to już nie jest ten sam przedmiot. Podobnie jest z ludźmi, którzy się spotykają i od tego czasu już nie są tymi samymi osobami. Wydarzenia, energie, emocje, wspólne przeżycia i starcie dwóch światopoglądów zawsze stworzą nową jakość. Można fascynować się przeciwnościami, ale nie może zgwałcić swojej natury tak totalnie. Musimy pójść na jakieś ustępstwa. Jeśli będziemy czekać na tego „Zawiszę, kurwa, Czarnego na białym koniu” to się bardzo źle skończy. Musimy być gotowi na człowieka. Taka miłość prawdziwa jak w filmach nie istnieje.
Tak myślałam, że w końcu wydusi Pan to z siebie.
Wie pani rok temu w Teatrze Polskim zrobiłem „Wujaszka Wanię” w reż. Iwana Wyrypajewa, bardzo lubię grać ten spektakl. Jest to strasznie smutna sztuka, jak się jej bliżej przyjrzeć, bo tam wszyscy mówią nie tyle o sobie, co swoje. Każdy dialog w tej sztuce jest skonstruowany tak: „Ja dzisiaj poszłam tam i tam, zobaczyłam to i to, i było tak pięknie”. Na co druga osoba odpowiada: „Dzisiaj dostałam list, nie odpisał mi na to, co pisałam, nawet zaprzecza...”. A trzecia mówi: „Chyba pora na obiad…”.
Nikt nie usłyszał, co przed chwilą powiedziano. Każdy ma w głowie swój monolog, który próbuje zarzucać jak wędkę, ale ona nie łapie. Cholernie trudno uwolnić się od tego, zauważyć, usłyszeć co ten ktoś do mnie mówi, czego on chce. Chociaż na chwilę wcisnąć pauzę w tych swoich pragnieniach, chęciach, marzeniach, uczuciach… i pomyśleć, że po drugiej stronie jest inny świat. Że istnieje nie tylko to, czego ja chcę.
Cały wywiad z Maciejem Stuhrem w nowej VIVIE! już od środy, 31 października
Co jeszcze w nowej VIVIE! 22/2018
Lucyna Malec z córką Zosią. Już nie wypiera z głowy faktu, że jej córka jest niepełnosprawna. Jaką drogę musiała przejść, by tak się stało? Ewa Farna po raz pierwszy o małżeństwie i co jest dla niej najważniejsze - kariera czy szczęście? Józef Piłsudski wierny był tylko… ojczyźnie. Jak kochał jeden z najwybitniejszych Polaków? A także... Warszawę dwudziestolecia międzywojennego nazywano Paryżem Północy. Zapraszamy na sentymentalny spacer po miejscach, których już nie ma.
1 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!
2 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!
3 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!
4 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!
5 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!
6 z 6
Maciej Stuhr w sesji VIVY!