„Z tym się nie da urodzić”. Maciej Stuhr krytykuje aktorów teatralnych. Dlaczego?
Maciej Stuhr zadebiutował w wieku 13 lat w filmie Krzysztofa Kieślowskiego "Dekalog X". Następnie kontynuował swoją karierę i ukończył psychologię na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz w 2004 roku krakowską PWST. Pierwszą nagrodę (im. Zbyszka Cybulskiego) zdobył w 2008 jako młody polski artysta, który wyróżnia się wybitną indywidualnością. Wówczas już od 4 lat był aktorem Teatru Dramatycznego w Warszawie. Następnie rozpoczął współpracę z Nowym Teatrem.
Polecamy też: Chajzerowie, Stuhrowie, Królikowscy... Przypominamy słynne sesje ojców i synów dla VIVY!
Teraz zdolny artysta przy okazji jednej z imprez, postanowił wypowiedzieć się dla serwisu X-news o aktorach-amatorach, którzy choć nie ukończyli szkół teatralnych, próbują swoich sił w zawodzie. Jego słowa zaskakują: "Często się zastanawiam czy da się ten zawód uprawiać bez szkoły teatralnej. Pewnie się da, zwłaszcza zawód aktora filmowego czy serialowego - to jest w zasięgu mojej wyobraźni. Natomiast jeśli chodzi o teatr… Ja nie znam takich przypadków w Polsce, żeby ktoś zrobił skuteczną karierę teatralną, był przekonującym aktorem, z pełnym wyrazem. Jeśli parę lat życia nie poświęci tej żmudnej, katorżniczej czasami, pracy nad swoim ciałem, głosem, dykcją, impostacją, ruchem scenicznym… Z tym się nie da urodzić. To są tak dalekie od naturalności rzeczy, ze trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś był tym obdarzony naturalnie. No być może jeden na miliard - tak, ale tak naprawdę, jeżeli chcemy oglądać aktorów w teatrze, to oni się muszą gdzieś tego nauczyć, temu służy ten proceder".
Polecamy też: Maciej Stuhr: "Zacząłem się uśmiechać do myśli, że… nie chcę się podobać nikomu
Równocześnie Maciej wspomniał czasy, gdy sam uczęszczał do PWST: "Ja traktowałem szkołę teatralną jako takie miejsce, w którym nauczę się techniki. Nie spodziewałem się artystycznych uniesień, które zostawiałem na swoje dorosłe życie. W szkole chciałem się nauczyć mówić głośno, wyraźnie, nie wpadać na meble, jak mówi tajemnica słynnego polskiego aktora przedwojennego (...). Do tego służy szkoła teatralna. Oczywiście zdarzają się też momenty fantastyczne i magiczne, wzruszające i dotykające człowieka, spotkania artystyczne z wielkimi aktorami czy artystami teatru, ale to jest taka wartość dodana, to jest ta wisienka na torcie. Tak naprawdę szkołę trzeba traktować, moim zdaniem, bardzo surowo (...), żeby pamiętać po co się w tej szkole jest".