Reklama

Reklama

Jedno jest pewne! Łukaszowi Jakóbiakowi nie można odmówić dwóch rzeczy: odwagi i samodyscypliny. Kiedy postanowił, że będzie realizował swoje marzenia, stworzył internetowy talk show. Pokazał, że możliwe nie istnieje. Przynajmniej dla niego. Wykłady motywacyjne, które prowadzi, są dla wielu osób początkiem drogi do sukcesu. A Łukasz jest dla nich najlepszym przykładem, jak skutecznie zrealizować własne marzenia. Droga, którą pokonał, to dla wielu osób najlepszy przykład tego, jak radzić sobie w życiu. Kiedyś to on zapraszał gwiazdy do swojej 20 metrowej kawalerki. Teraz sam gwiazdą w show TVN-u „Azja Express’’. W ekskluzywnym wywiadzie dla Viva.pl Łukasz Jakóbiak opowiada o wyjątkowej przygodzie, którą mu było dane przeżyć, czyli podróży do Azji.

Przeczytaj też: TYLKO U NAS! Łukasz Jakóbiak o programie „Azja Express’’: „Przez dwa dni nic nie jadłem. Dla nas to przygoda, dla wielu życie…’’

Wywiad z Łukaszem Jakóbiakiem

Łukaszu, dotarłeś już do czwartego odcinka. Kiedy widziałeś, jak odpadają inni zawodnicy, miałeś jeszcze większą ochotę na wygraną? Mówiąc wprost: „czy apetyt rósł w miarę jedzenia’’?

W tym programie bycie na pierwszym miejscu jest najmniej istotne. Dla wielu wygranym oczywiście będzie para z pierwszego miejsca. Dla innych ci, którzy dadzą się polubić. A każdy uczestnik z osobna, który przetrwał Azję i wyciągnął z niej wnioski, powinien być wygranym dla samego siebie. Jedni widzą zabawę celebrytów w biednych, a drudzy zobaczą kulturę ludzi z Azji, którzy pomagają innym bez oczekiwania na to, że coś dostaną w zamian. Powinniśmy się dużo od tych ludzi nauczyć. Jedyne, na co rósł apetyt, to na lepsze poznanie siebie i … jedzenie.

Jak kolejne rywalizacje wpłynęły na Twoją relację z Joanną Przetakiewicz? Zdarzyły się ostre napięcia?

Czwarty odcinek był już tym, w trakcie którego byliśmy bardzo zmęczeni. Jeszcze nie przyzwyczailiśmy się do nowego środowiska, braku jedzenia i wyczerpania, co skutkowało uniesieniami, które są widoczne w programie przy każdej parze. To właśnie takie momenty uczyły nas naszych wzajemnych granic. Natomiast to są sytuacje, które już po minucie nie mają znaczenia. Dopiero w tym odcinku widać, ile czasu i energii kosztowało nas znalezienie noclegu. Końcówka programu pokazała, jak emocjonujący był ten wyścig. Jeżeli ktoś nie widział, wyjątkowo polecam.

Zuza Krajewska/LAF AM

Sytuacja, która przytrafiła Ci się w czwartym odcinku, była czymś niezwykłym. Dlaczego?

To jak trafienie szóstki w totka! Każdego dnia mieliśmy do pokonania między 100 a 300 kilometrów. Musieliśmy wiele razy zmieniać stopa i po drodze wykonywać misje, a tego dnia wyjątkowo zależało nam, aby zdobyć immunitet i mieć zapewnione jedzenie i nocleg. Przez cały dzień daliśmy z siebie 110%, a mimo to dotarliśmy na metę 3 sekundy za pierwszą parą. To było nieprawdopodobne, bo stawaliśmy na rzęsach w każdej minucie wyścigu, ale nie udało się. W stolicy Sri Lanki, w samym centrum Kolombo, znalezienie noclegu graniczyło z cudem. Byliśmy zawiedzeni drugim miejscem, a do tego zmęczeni i nie potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego nie dojechaliśmy pierwsi. W życiu dzieją się rzeczy, które mogą nas czegoś nauczyć. Rzadko od razu dowiadujemy się, po co dana rzecz się wydarzyła. Zazwyczaj to trwa tygodniami, miesiącami, a czasami dopiero po latach mówimy: „Teraz wiem, że tak miało być”. Będąc w Kolombo, dowiedzieliśmy się tego po paru godzinach. Zmarnowani poszliśmy do restauracji zapytać o osiedle z domami, w których moglibyśmy przenocować. Tamara, która była właścicielką, zdecydowała się nas nakarmić. Następnie zorganizowała dla nas nocleg u siebie w domu. Weszliśmy do przepięknej willi z ogrodem i służbą. W holu stanął syn Tamary i usłyszał, że jesteśmy gośćmi i zatrzymamy się na noc. Chłopiec popatrzył na mnie i powiedział: „Znam Cię! Widziałem Twoje wideo z Ellen”. Zarówno jego mama, tata, Asia, cała ekipa i ja stanęliśmy jak wryci. Na Sri Lance mieszka ok 20 mln osób, wg danych z moich social mediów jest kilkanaście osób, które mogły to widzieć w tamtej części świata. Obliczyłem, i jak dobrze pamiętam, że istnieje ułamek promila szansy na to, że spotkam taką osobę i jeszcze będę u niej nocował. Na moje pytanie, dlaczego Tamara zdecydowała się nam pomóc, odpowiedziała: „Wierzy w to, że ludzie na swojej drodze spotykają się, aby się czegoś od siebie nauczyć, a poza tym nie zostawiła nas na ulicy, bo nie mogłaby sobie tego wybaczyć”. Dla mnie to drogowskaz, dokąd w życiu zmierzać, bo pomagać lubię, ale wówczas nie byłem na takim etapie pomagania jak Tamara i jej rodzina. To takie proste. Wystarczy spróbować, a pomagając innym, pomagamy sobie.

Jak się poczułeś, kiedy ktoś na drugim krańcu świata powiedział, że Cię zna?

Nie samo rozpoznanie, a cała sytuacja braku immunitetu, a następnie poznania Tamary wytworzyła przemyślenia, które są we mnie do dziś. Z Tamarą i jej rodziną mam kontakt, rozmawiamy przez telefon. Obiecałem przesłać odcinek z ich udziałem! Zresztą rozmowę z Tamarą — nagraną parę dni temu — widzowie będą mogli zobaczyć na moich kanałach.

Marzysz o międzynarodowej karierze?

Chcę się rozwijać, robić więcej wywiadów i na tym aktualnie się skupiam. Dodatkowo zaczynam nowe wykłady motywacyjne: o komunikacji, o trudnych chwilach i jednym z najbardziej pożądanych uczuć — jakim jest szczęście.

Zmagania Łukasza Jakóbiaka w programie „Azja Express’’ możecie śledzić w każdą środę o godzinie 21:30 w stacji TVN.

Zuza Krajewska/LAF AM

Przeczytaj też: Wspaniała akcja Łukasza Jakóbiaka. Zupełnie bezinteresownie pomógł samotnej matce

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama