„Obie z Zosią jesteśmy bardzo samotne, mamy tylko siebie”
Czy w życiu Lucyny Malec jest miejsce na miłość?
Cały swój czas i energię poświęca swojej córce, Zosi. Wychowywała ją samotnie. Niewielu mężczyzn potrafi znieść świadomość choroby dziecka. Wychodzą zamykając za sobą drzwi. Lucyna Malec nie znalazła później miłości, a może nie dała jej szansy? Czy teraz jest na nią gotowa? O tym opowiedziała w niezwykle szczerym wywiadzie Krystynie Pytlakowskiej!
Łatwiej by Ci było, gdybyś nie rozstała się z mężem.
Nie chcę o nim mówić, bo potem ma do mnie o to żal. W każdym razie nasze życie dramatycznie się zmieniło po urodzeniu Zosi, ja byłam tak na niej skupiona, że nie było już we mnie miejsca dla nikogo innego. I do dzisiaj tak jest.
A kiedy jesteś na scenie albo na planie filmowym, potrafisz się całkiem wyłączyć?
Tak, bo mam cudowny zawód, właściwie przychodzę na plan, żeby odpocząć. Zapominam o świecie, jestem kimś, w kogo się wcielam. Aktorką chciałam być od dzieciństwa i dziękuję opatrzności, że mi się udało.
Z kim zostawiasz córkę, kiedy grasz?
Z opiekunką, ale często zabieram ją do teatru, czeka w garderobie. Wie, że jestem aktorką, i rozumie, że mama wieczorem musi iść do pracy, a gdy podkładam głos w dubbingu, siedzi cichutko. W teatrze też zachowuje się bardzo spokojnie. Kiedyś przed moim wyjściem na scenę powiedziała: „Teraz, mamo!”. Pamiętała. Bardzo mnie tym rozbawiła, ale i wzruszyła.
Zastanawiam się, dlaczego właśnie teraz zdecydowałaś się opowiedzieć o córce. Musiało minąć aż 20 lat?
Nigdy to nie była tajemnica, wszyscy moi przyjaciele i znajomi wiedzą o jej stanie – nie ukrywałam tego, ale nadal jest to dla mnie bolesny temat i trudno mi o tym mówić. Poczułam jednak solidarność z protestującymi rodzicami dzieci niepełnosprawnych, nie chciałam się w ten spór włączać, ale pragnęłam pokazać, że stoję po ich stronie, że jestem z nimi.
I zdobyłaś się na odwagę. To heroiczny gest.
Tym bardziej że bardzo długo wypierałam fakt niepełnosprawności córki, a powiedzenie o tym publicznie było dla mnie bardzo, bardzo trudne. Bo przecież dokładnie wiem, jak życie z takim dzieckiem wygląda i że to nie jest wesołe.
Jak dalej sobie to wyobrażasz?
Nie wybiegam myślami w przyszłość. Teraz żyje mi się z Zosią całkiem wygodnie, wszystko mamy poukładane – i szkołę, i pracę i dodatkowe zajęcia. Robię plany tylko wakacyjne, na najbliższą przyszłość. Już zarezerwowałam domek na Krecie na przyszłe lato.
Jesteś bardzo dzielną kobietą.
I ta moja dzielność często mnie zaskakuje. Czuję, że mam w sobie ogromną siłę, a poza tym wokół mnie jest mnóstwo wartościowych ludzi, na których pomoc mogę liczyć.
Nie chciałabyś związać się z kimś na stałe?
Pytasz o to, czy czuję się samotna? Jestem bardzo samotną osobą, ale nie jest mi z tym źle. Samotność to stan ducha, a ja nie mam na to czasu. Chociaż tak naprawdę to obie z Zosią jesteśmy bardzo samotne, mamy tylko siebie. Ale jestem optymistką, nie poddaję się czarnym myślom i być może kiedyś się jeszcze zakocham i, jak w „Deszczowej piosence”, będę tańczyć na ulicy. Moje życie miało być właśnie takie. Tymczasem w jednej minucie straciłam moje marzenia. Teatr jednak daje mi namiastkę tego, że wszystko w sztuce się dobrze kończy. Może więc w życiu także? Ale żeby nie było za smutno, powiem tylko tyle, że Zosia daje mi wiele szczęścia. Dostarcza powodów do dumy. Nie wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym jej nie miała. Nawet nie chcę o tym myśleć.
Cały wywiad z Lucyną Malec dostępny w nowym numerze VIVY! w kioskach już od 31 października.
Co jeszcze w nowej VIVIE! 22/2018
Maciej Stuhr i fascynująca historia listu, który jego córka Matylda dostała od taty na 18. urodziny. Ewa Farna po raz pierwszy o małżeństwie i co jest dla niej najważniejsze - kariera czy szczęście? Józef Piłsudski wierny był tylko… ojczyźnie. Jak kochał jeden z najwybitniejszych Polaków? A także... Warszawę dwudziestolecia międzywojennego nazywano Paryżem Północy. Zapraszamy na sentymentalny spacer po miejscach, których już nie ma.