Reklama

Premiera filmu dokumentalnego Leaving Neverland, w którym dwóch mężczyzn, Wade Robson i James Safechuck, oskarżyli nieżyjącego od 10 lat Michaela Jacksona o molestowanie seksualne i gwałt, wywołała medialną burzę. W niektórych radiach przestano grać przeboje króla popu, rodzina pozwała stację HBO, która wyprodukowała film, zaś publicznie zaczęto dyskutować o mrocznej przeszłości ikony muzyki. Jednak najnowsza wypowiedź wieloletniego biografa piosenkarza podważa wersję jednej z jego rzekomych ofiar!

Reklama

Biograf Michaela Jacksona zarzuca reżyserowi Leaving Neverland kłamstwo

James Safechuck, który miał być molestowany od 1988 do 1992 roku twierdzi w dokumencie, że luksusowe ranczo Neverland Michael Jackson zakupił właśnie dla niego i wraz z matką byli w nim pierwszymi gośćmi. Tam też, wedle jego relacji, miało dochodzić do czynności pedofilskich, w tym wielokrotnego molestowania.

„To jest jacuzzi, uprawialiśmy tu seks. To basen, tu też uprawialiśmy seks. To kolejowa stacyjka. Tu też uprawialiśmy seks”, opowiada w filmie 41-letni dziś mężczyzna.

I to właśnie kwestia słynnej kolejki jest tym, co wywołało kontrowersje. Wieloletni biograf Michaela Jacksona, Mike Smallcombe we wpisie na Twitterze podał informację, że zgodę na budowę stacji król popu otrzymał... dopiero 2 września 1993 roku (wydały ją wówczas władze hrabstwa Santa Barbara), zaś otwarcie miało miejsce dopiero rok później, czyli przynajmniej dwa lata po zakończeniu intymnych relacji Jamesa Safechucka z artystą.

Dan Reed, reżyser Leaving Neverland, odpowiada na zarzuty

Co ciekawe, Dan Reed, który stanął za kamerą i nakręcił zwierzenia domniemanych ofiar piosenkarza, szybko odniósł się do tego zarzutu i... przyznał rację biografowi oraz potwierdził, że stacja kolejowa, o której mowa, powstała we wskazanym przez Mike'a Smallcombe'a okresie. Dodał jednak, że to jedynie szczegół i po prostu daty molestowania się nie zgadzają, zaś sam fakt wykorzystywania seksualnego nie powinien podlegać dyskusji.

Biograf odpowiedział mu w dosadny sposób i stwierdził, że trudno uwierzyć w to, co napisał Dan Reed.

„Po pierwsze, jestem w szoku, że wypowiada się w imieniu Safechucka. A po drugie, to żenujące, że czuje, że musi zmieniać całą narrację filmu. Ona mówi, że wykorzystywanie dobiegło końca w 1992 roku, tylko dlatego, że jej część została obalona”, grzmi Smallcombe w rozmowie z Daily Mirror.

Dodał, że, wersja wydarzeń przedstawiona przez Jamesa Safechucka nie ma nic wspólnego z prawdą i to, że reżyser dokumentu przyznał się do błędu w jego opinii potwierdza, że 41-letni dziś mężczyzna kłamał przed kamerą.

„Tak to się właśnie kończy, kiedy bierzesz takie oskarżenia za pewnik i nie podejmujesz żadnej próby ich sprawdzenia”, skwitował.

Czy te oskarżenia pogrążą wiarygodność wyznań Wade'a Robsona i Jamesa Safechucka?

Michael Jackson i James Safechuck:

East News
Reklama

Neverland, słynne ranczo Michaela Jacksona:

EAST NEWS
Reklama
Reklama
Reklama