Kard. Stanisław Dziwisz ponownie odpiera zarzuty o zaniechania ws. pedofilii
„Dlaczego wszyscy, na miłość Boską, chcą wmówić, że jest to moja wina?”
- Redakcja VIVA!
Kardynał Stanisław Dziwisz ponownie odniósł się do zarzutów o zaniechanie sprawy Janusza Szymika, przez lata molestowanego przez księdza Jana Wodniaka. "Faktycznie to była straszna rzecz, ale nie rozumiem, dlaczego wszyscy, na miłość Boską, chcą wmówić, że jest to moja wina", powiedział w wywiadzie udzielonym Katolickiej Agencji Informacyjnej. Były sekretarz papieża Jana Pawła II miał otrzymać do rąk własnych list od ofiary duchownego. Niezmiennie zaprzecza, żeby miało to miejsce.
Kardynał Stanisław Dziwisz ponownie odpiera zarzuty o zaniechania w sprawie pedofilii
Janusz Szymik przez pięć lat był molestowany przez ówczesnego proboszcza parafii w Międzybrodziu Bialskim, ks. Jana Wodniaka. Ofiara księdza pedofila szacuje, że na przestrzeni lat 1984-1989 mogło dojść między nimi do ok. 500 stosunków seksualnych. Swoją sprawę kilkukrotnie kierował do biskupa diecezji bielsko-żywieckiej, Tadeusza Rakoczego, jednak bez skutku. O sprawiedliwość postanowił ubiegać się więc u jeszcze wyżej postawionego hierarchy. Janusz Szymik spisał swoją historię, po czym przekazał ją ks. Tadeuszowi Isakowiczowi-Zaleskiemu. Ksiądz ormiańskiego pochodzenia przekazał pismo ówczesnemu arcybiskupowi archidiecezji krakowskiej, Stanisławowi Dziwiszowi. Podczas rozmowy z Piotrem Kraśką w programie Fakty po Faktach utrzymywał, że nic o sprawie nie wiedział, a pisma nie otrzymał.
Po upływie ponad dwóch miesięcy od ponownego nagłośnienia sprawy Janusza Szymika, odpowiedzialności nadal nie poniósł nikt. Kard. Stanisław Dziwisz niezmiennie zaprzecza wszelkim zarzutom pod swoim adresem. Były sekretarz papieża Jana Pawła II oskarżany jest o tuszowanie zarówno tej sprawy, jak i innych przypadków pedofilii w polskim Kościele. "Faktycznie to była straszna rzecz, ale nie rozumiem, dlaczego wszyscy, na miłość Boską, chcą wmówić, że jest to moja wina, tymczasem w ogóle go nie znałem, ani nigdy nie widziałem, a rzecz działa się na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, kiedy nie było mnie w Polsce", tłumaczył w wywiadzie udzielonym Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Były arcybiskup archidiecezji krakowskiej zaprzecza, jakoby miał zaniechać swoich obowiązków. "Podczas moich rządów w archidiecezji krakowskiej wpłynęły doniesienia na siedmiu księży o wykorzystanie małoletniego i wszystkie te sprawy zostały przeprowadzone zgodnie z obowiązującymi w Kościele procedurami", dodał.