Reklama

Julia Wieniawa śpiewa od dziecka. Niedawno spełniła swoje marzenie i wydała swój debiutancki album „Omamy”. "Teraz wiem, że scena jest miejscem dla mnie, kocham to robić. To mój czas, chcę go wycisnąć jak cytrynę, do ostatniej kropli", mówi Beacie Nowickiej. Wokalistka i aktorka spełnia się także w życiu osobistym. Od dwóch lat jest związana z Nikodemem Rozbickim. Para pielęgnuje swój związek, mają podobne zainteresowania i pasje. Zakochani pojawili się też w teledysku do utwory Milczysz. W rozmowie z VIVĄ! Julia Wieniawa mówi o miłości. Co zdradziła?

Reklama

Julia Wieniawa o pasji i miłości

Zaczęłaś na poważnie pracować w wieku 14 lat. Wcześnie!

Julia Wieniawa: W pewnym stopniu… dorastałam na oczach widzów. Od dziecka wiedziałam, czym chcę się zajmować w przyszłości i że będą to różne pola artystyczne. Uważam to za ogromny dar i przywilej, ponieważ większość moich rówieśników nadal nie wie, co chce w życiu robić. Dzięki temu szybciej mogłam zacząć realizować plany i marzenia, a moje motto brzmi: „Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia”. Bardzo dużo pracuję. Wydaje mi się, że czasami praca jest nawet ważniejsza niż talent. Praca, pokora i wdzięczność. W czasach szkolnych w weekendy nie chodziłam na imprezy, tylko do domu kultury. I to nie jest tak, że mama mnie pchała na afisz. Wręcz przeciwnie, sama prosiłam mamę, żeby mnie zawoziła na zajęcia, castingi czy próby teatralne. Jestem jej za to wdzięczna.

[...]

„Oryginalność to bycie sobą” – trafne. Ciekawe, czego sama słuchasz w samochodzie?

Wychowałam się na muzyce lat 80. Niektóre brzmienia z tamtych czasów można usłyszeć na mojej płycie. A na co dzień słucham przeróżnej muzyki: od popu przez muzykę klasyczną po rap, ale najchętniej jednak sięgam po alternatywną elektronikę. Uwielbiam Solange, FKA twigs czy Sevdalizę. One mnie inspirują.

Najważniejsza lekcja od mamy, poza edukacją muzyczną?

„Umiesz liczyć, licz na siebie”. Trochę gorzkie, ale prawdziwe. Myślę, że dzięki temu jestem tu, gdzie jestem. Nigdy nie czekałam, aż mi coś spadnie z nieba, tylko sama na to pracowałam. Natomiast zawody, które uprawiam, opierają się na współpracy, więc uczę się polegać na osobach, które są ode mnie lepsze w danej dziedzinie. Moją menedżerką jest mama, a w kwestiach muzycznych pomaga mi wytwórnia Kayax – ich rady i opinie są dla mnie bardzo istotne, biorę je sobie do serca, ale na koniec dnia to ja podejmuję ostateczną decyzję. Mam manię kontroli. Wszystko muszę dopiąć na ostatni guzik. Wciąż jest we mnie dużo dziecka, staram się cieszyć się życiem i nadal wierzyć, że świat jest fajny, ale czasami, jak mam za dużo trudnych decyzji do podjęcia, to czuję się zmęczona tą odpowiedzialnością.

Miałaś turbodojrzewanie.

Miałam. Z jednej strony beztroska i spontaniczność przeleciały mi przez palce. Nie mogę już robić rzeczy nieprzemyślanych, bo wszystko odbija się szerokim echem w mediach, ale z drugiej strony nie zamieniłabym mojego życia na inne. Niesamowicie cieszę się z tego, co mam, i z doświadczenia, które udało mi się zebrać.

[...]

Zobacz też: Julia Wieniawa: „Najbardziej boli mnie spłycanie mojej osoby”

Dorota Szulc
Dorota Szulc

Jaki jest Twój przepis na sukces?

Cieszę się ze wszystkiego, co osiągnęłam. Z rzeczy wielkich i drobnych: że wydałam płytę, wystąpiłam na Orange Warsaw Festival, że drop mojej marki spodobał się fanom, że udało mi się zrobić superśniadanie – chociaż nie umiem gotować – i mój chłopak się z tego ucieszył, smakowało mu. Jestem przepełniona wdzięcznością za to, co mam – to mój przepis na sukces, polecam każdemu. Codziennie, kiedy kładę się spać, na głos albo w myślach wymieniam rzeczy, za które jestem wdzięczna. Odkąd wyzbyłam się całkowicie zawiści i negatywnej zazdrości, czuję, że gwiazdy mi sprzyjają. Kiedy smakujesz pozytywną energią, przyciągasz pozytywne rzeczy. A w Polsce, niestety, ludzie często są przepełnieni żółcią i zawiścią.

Dlaczego tak uważasz?

Myślę, że duży wpływ miała na to historia. Przez wiele lat nie mieliśmy nic, a jak ktoś miał, to inni mówili, że wysługiwał się władzy komunistycznej albo kradł. To wciąż tkwi w naszej mentalności, choć przecież dzisiaj mamy nieograniczone możliwości. Każdy może odnieść sukces, wystarczy zabrać się do roboty. Nie pochodzę z bogatej rodziny, co niektórzy sugerują. Kiedy byłam młodsza, chodziłam po prostu na zajęcia do domu kultury niedaleko domu. Zajęcia musicalowe też nie były drogie, ale trzeba było je znaleźć, a potem na nie regularnie chodzić, ćwiczyć. Oczywiście jednym może być łatwiej, drugim trudniej, ale znam mnóstwo dzieciaków z bogatych domów, które przez to, że miały wszystko, nie robią nic. Wpadły w pułapkę dobrobytu.

[...]

Na płycie „Omamy” śpiewasz: „Zostań, siebie mi daj. Mam dziś na nas plan”. Czym jest dla Ciebie miłość?

Oj, trudne pytanie mi zadałaś. Miłość jest ciężką pracą. Nie zawsze jest kolorowo. Zauroczenie i motyle w brzuchu trwają chwilę. Prawdziwa miłość polega na wzajemnym słuchaniu się, odkrywaniu, docieraniu. Byciu dla siebie i dawaniu, a nie tylko braniu. Po euforii zakochania przychodzi codzienne życie, czasami monotonia – i nie ma w tym nic złego. To normalny proces. Trzeba to ogarnąć, a nie porzucać związek jak zepsutą zabawkę. Ludzie się zmieniają, a związki razem z nami. Na pewno nie umiem żyć bez miłości.

Jesteś szczęśliwa?

Jestem. Mam świetną passę zawodową, wspaniałego chłopaka, cudowną mamę, superpsa Bowiego. Niedawno nawet dotknęłam małym paluszkiem mojego american dream, kiedy pojawiłam się na Times Square w związku z moją płytą… Wszystko zmierza w dobrym kierunku. Ważne, żeby niczego nie zepsuć.

Cały wywiad w nowym numerze VIVY! Numer w kioskach od 4 sierpnia

Zobacz też: Julia Wieniawa: „Jestem feministką. Raczej intuicyjną niż ideologiczną”

Beata Zawrzel/REPORTER

Julia Wieniawa, Nikodem Rozbicki, 14. Mastercard OFF CAMERA, 2021

Reklama

Dorota Szulc
Reklama
Reklama
Reklama