Reklama

Reklama

Album Julii Pietruchy „Parsley’’ został świetnie przyjęty nie tylko przez jej fanów, ale również przez krytyków muzycznych. W ubiegłym roku artystka była jedną z gwiazd festiwalu Open'er. Ostatnimi czasy głośno zrobiło się za sprawą rozstania wokalistki. Jego powód mąż Julii ogłosił na Facebooku. W opublikowanym wpisie pochodzący z Kaliforni Ian Dow żalił się, że pomimo faktu, że włożył w płytę „Parsley” całe swoje serce i tworzenie jej sprawiło im obojgu oraz ich przyjaciołom wiele radości, Julia przypisała sobie wszystkie zasługi za jej powstanie.

Zobacz też: O miłości, pasji do podróży i porzuconym aktorstwie

Julia Pietrucha — podróże

W magazynie „Wysokie Obcasy Extra’’ opowiedziała o podróży swojego życia.

„Kierunek był mniej więcej wyznaczony, czas pobytu ogranicza wiza, w Wietnamie czy w Laosie standardowo jest to miesiąc. Ramy czasowe więc są. Zostawałam jednak po drodze tak długo, jak mi się podobało. Było takie miejsce w górach na północy Wietnamu, gdzie krajobrazy zapierają dech, a miejscowi siedzą sobie w kucki na skraju ciągnącej się serpentyną drogi i patrzą w przestrzeń. Nie patrzą w telefon, nie palą, nie piją, nawet specjalnie ze sobą nie rozmawiają, tylko patrzą w przestrzeń’’.

Wokalistka udzieliła również czytelnikom kilku cennych rad.

„Trzeba brać pod uwagę pogodę. Nie planowałam być tam aż do pory monsunowej, więc kiedy się zaczęła, było kilka dni, gdy lało tak, że nie dało się wyjść, a tym bardziej jechać. Wszystko miałam przemoczone, było ślisko i niebezpiecznie, więc spędziłam tydzień w hotelu, oglądając House of Cards’’.

Przeczytaj też: Julia Pietrucha mówi: "W mojej głowie jest miejsce na dziecko". Czy zrezygnuje dla niego z podróżniczej pasji?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama