Józef Nalberczak był znany z licznych romansów. Porzuciła go kobieta, w której bez pamięci się zakochał
Jego śmierć do dziś budzi wiele wątpliwości
Józef Nalberczak to jeden z najpopularniejszych kiedyś aktorów, choć zwykle grywał role drugoplanowe. Najbardziej znany był z komedii Stanisława Barei. To on w „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz” mówił słynny monolog: „Ja to proszę pana mam bardzo dobre połączenie. Wstaję za piętnaście trzecia. Latem to już widno. (...) Golę się wieczorem, śniadanie jadam na kolację, więc tylko wstaję i wychodzę”. Był znany z wielu romansów, zagadkowa stała się jego śmierć. Jak potoczyły się losy Józefa Nalberczaka?
[Ostatnia publikacja na VUŻ-u 19.07.2024 r.]
Kim był Józef Nalberczak? Mistrz drugiego planu
Uchodził za mistrza epizodu i drugiego planu. Urodził się w 1926 roku w Warszawie, przed wojną występował razem z innym, późniejszym aktorem – Tadeuszem Janczarem w kółku dramatycznym, w Rembertowie. Podczas okupacji pracował fizycznie i uczył się na tajnych kompletach w gimnazjum w Warszawie. W 1944 został żołnierzem AK Rejonu „Dęby” w Rembertowie, miał pseudonim „Sęp”. W tym samym roku zgłosił się jako ochotnik do Wojska Polskiego do 2 Dywizji Piechoty i występował w powołanym przy niej teatrze.
Z Wojskiem przeszedł szlak bojowy do Berlina. Zdemobilizowany w 1946, został słuchaczem Miejskiej Szkoły Dramatycznej w Warszawie. „Wysoki, mocno zbudowany, o wypukłych kościach policzkowych i charakterystycznym profilu, mówił o sobie: ", wspominał jeden z jego kolegów. Ale przywódcy insurekcji nigdy nie zagrał.
Zobacz też: Matka Agnieszki Osieckiej była zaborcza, ojciec chłodny. Tak wyglądała relacja poetki z rodzicami
Józef Nalberczak: najpopularniejsze role
Szkołę filmową skończył w Łodzi. Po studiach szybko zaczął grać w teatrach, filmowo debiutował w słynnej komedii „Skarb”. Śmiał się, że jego rola była na tyle mała, że gdy obejrzał ten film, nie zauważył swojego występu! Grał w wielu bardzo popularnych serialach, m.in. „Czterej Pancerni i pies”, „07 zgłoś się”, „Czterdziestolatek” czy „Droga”, gdzie był kierowcą-podrywaczem.
Choć grał głównie role epizodyczne, wszyscy go rozpoznawali. Trochę ze względu na charakterystyczny wygląd, ale potrafił też świetnie wykorzystać nawet chwilę obecności na ekranie. W „Brunecie wieczorową porą" grał taksówkarza, wylansował powiedzenie: „Idę na taras i wracam zaraz", zaś w "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz" - monolog dotyczący organizacji życia. Sam Nalberczak półżartem mówił, że grywał „ledwo zauważalne epizody filmowe".
Witold Sadowy wspominał go w książce „Teatr. Za kulisami i na scenie" jako aktora przyjmującego wszystkie propozycje, człowieka dwojącego i trojącego się przed kamerą i na scenie, by nawet z najmniejszej rólki uczynić wielką rolę i przy tym... zarobić. „Był pierwszym aktorem który miał w naszym teatrze własny samochód”, wspominał Sadowy. „Był gotów chodzić w podartych portkach, byle tylko kupić upragnione auto. Walczył, by grać cokolwiek we wszystkim, by na to auto zarobić. Niemal nie wychodził z teatru — napisał o nim Sadowy”.
Zobacz także: Był jej jedyną, największą miłością. Hannę Mikuć i Piotra Sobocińskiego rozdzieliła nagła tragedia
Józef Nalberczak: życie prywatne i romanse
Jego życie osobiste nie ułożyło się najlepiej. Znany był jako niezły podrywacz. W 1948 roku ożenił się z Aldoną Cacko, ale związek przetrwał tylko 7 lat. Nawet jego syn Jacek Nalberczak wspominał, że ojciec „miał dwie żony, parę legalnych konkubin, a przygodnych miłostek nie dałoby się chyba zliczyć. Kochać umiał mocno, lecz niestety krótko".
Podobno w latach 70. wielką miłością Józefa Nalberczaka była piękna, choć dzisiaj nieco zapomniana aktorka Hanna Balińska. Stracił dla niej głowę, porzucił rodzinę. Uchodziła za jedną z najpiękniejszych polskich aktorek. Grała w Teatrze Polskim, razem z Józefem Nalberczakiem wystąpili w komedii „Brunet wieczorową porą” (Balińska grała tam ekspedientkę Zochę).
„Na kolana rzuca przede wszystkim fantastyczna uroda, nieprzeciętny wdzięk i oszałamiający seksapil prześlicznej Hanny Balińskiej. Bez wątpienia prezentuje urodę numer jeden scen warszawskich, a nawet ... polskich!" - pisał Andrzej Nałęcz Jawecki.
Wiadomo, że aktor miał wiele romansów, po raz drugi ożenił się, ale i ten związek nie przetrwał. Lubił imprezy i biesiady alkoholowe, zawsze sporo pił. W pewnym momencie przeżył zawód miłosny, który jeszcze go pogrążył. Jak wspominała Anna Nehrebecka w książce „Jak u Barei, czyli kto to powiedział”, został porzucony w okrutny sposób. Stał się cieniem siebie.
Czytaj też: Anna Nehrebecka i Iwo Byczewski: są razem ponad 40 lat. Wakacyjny romans zmienił się w trwały związek
Tajemnicza śmierć Józefa Nalberczaka
Aktor topił smutki w alkoholu, chorował, miał m.in. zator płuc, który powodował u niego sinienie rąk. W 1990 roku zakończył karierę aktorską oraz wycofał się z życia publicznego. Do zatoru doszedł udar. Miał kłopoty z mówieniem i chodzeniem. Niektórzy uważają, że wiedząc, że już umiera, zapił się na śmierć. Partnerka aktora znalazła go w jego własnym łóżku w domu w Rembertowie. „Nie chcę wyrokować, bo nie wiem, to tylko moje domniemanie, ale moim zdaniem Ziutek popełnił samobójstwo. A ponieważ był całe życie facetem twardym, a do tego zabawowym biesiadnikiem - postanowił zrobić to z przytupem, w taki sposób, by jeszcze ten ostatni raz po prostu napić się wódeczki i w ten sposób pożegnać się ze światem i życiem”, mówił reżyser Janusz Zaorski.
Zaprzeczał temu syn Józefa Nalberczaka - Jacek. Twierdzi, że ojciec zmarł na raka, który dołączył do jego wielu chorób. Po sekcji zwłok orzeczono, że Nalberczak przed śmiercią wypił około litra wódki. Zdaniem lekarzy była to prawdopodobna przyczyna zgonu aktora. Czy tak postanowił się uśmiercić? Józef Nalberczak zmarł w grudniu 1992 roku. Miał zaledwie 66 lat. Został pochowany na warszawskich Powązkach