Reklama

Jakiś czas temu Joanna Racewicz udzieliła VIVIE.pl wywiadu, w którym opowiedziała, że jej syn Igor Janeczek chodzi do wyjątkowej szkoły, w której uczniowie nie są oceniani, a po skończonych zajęciach mogą zapomnieć o szkole: nie jest im zadawana żadna praca domowa. Teraz zdecydowała się przybliżyć, jaki wpływ taki system ma na wyniki w nauce szesnastolatka.

Reklama

Syn Joanny Racewicz nie odrabia pracy domowej: „nie zauważyłam, żeby opuścił się w rozwoju i edukacji”

Joanna Racewicz przyznała, że jej syn Igor Janeczek chodzi do bardzo wyjątkowej szkoły, w której w ciągu roku nie ma w ogóle ocen, a po całym dniu w szkole nauczyciele nie zadają pracy domowej. „To jest fantastyczny koncept. Podczas roku szkolnego są informacje zwrotne dla młodych ludzi i po części dla rodziców. Chociaż dla nas trochę mniej, dlatego że młodzi ludzie uczeni tam są odpowiedzialności za siebie, za własne osiągnięcia, za własne sukcesy; Uczeni również podążania swoją drogą, a nie ścigania się, kto dalej, kto lepiej, kto mocniej. Każdy jest w czymś dobry i te ich umiejętności są tam niezwykle doceniane i hołubione. Jak się okazało, że mój syn zaczyna grać w szachy, a radzi sobie coraz lepiej, zaczyna ogrywać mistrzów szachowych, to jest w tym wzmacniany i jest w tym wspierany niezwykle”, mówiła w zeszłym roku VIVIE.pl Joanna Racewicz.

Teraz w wywiadzie dla Plejady ponownie zabrała głos w tej sprawie. Przyznała, że wbrew powszechnemu przekonaniu, że prace domowe są kluczowe dla rozwoju ucznia, jej syn wcale nie opuścił się w nauce. Jego wyniki są lepsze niż zadowalające. „Powtórzę, od dwóch lat mój Igor nie ma zadawanych prac domowych i nie zauważyłam, żeby opuścił się w rozwoju i edukacji. Wręcz przeciwnie, potrafi szanować czas, który jest na naukę w szkole i ten, który jest na odpoczynek czy na rozwijanie swoich pasji, na treningi w domu” mogliśmy przeczytać. Dziennikarka jest zwolenniczką tego, by taki system został wprowadzony także do innych szkół.

Czytaj także: Emilia Dankwa nie spotyka się na co dzień z rówieśnikami. "Uczęszczam do szkoły w chmurze"

Szkoła bez pracy domowej ma coraz więcej zwolenników

Ostatnio w mediach coraz częściej pojawia się dyskurs na temat zadawania uczniom pracy domowej. Wybrana kilka miesięcy temu nowa ministra edukacji Barbara Nowacka zaproponowała szereg zmian w polskim szkolnictwie. Jedną z jej propozycji było odejście od obowiązkowych prac domowych. Według ministry nauczyciele mogliby ją zadawać, jednak nie powinna być ona obowiązkowa i oceniana. Coraz więcej osób zgadza się z tym poglądem: rodzice zauważają, jak przytłoczone nauką są ich pociechy. Dokładnie takie samo zdanie na ten temat ma Joanna Racewicz.

„Proszę pamiętać, że młodzi ludzie są w szkole tyle, ile my jesteśmy w pracy. To są bardzo często nawet dłuższe dnie pracy szkolnej. Potem jeszcze przynoszą ją do domu i muszą odrabiać słupki albo rysować bezsensowne szlaczki, jak to się dzieje w szkole podstawowej w pierwszych klasach. Ja rozumiem, że chodzi o wyrobienie ręki, ale ten czas powinien być zamknięty do tego momentu szkolnego” tłumaczyła w rozmowie z Plejadą. Dodała również, że taka sytuacja pozytywnie odbiłaby się na relacjach rodziców z ich dziećmi. „Cudownie, jeśli rodzice odzyskają swoje dzieci w domu i będą mieli szansę na spędzanie z nimi czasu na wyjazdy, na wyjścia, choćby na pójście do kina. Jest tyle fantastycznych propozycji, tyle pomysłów na spędzanie czasu. Pytanie, czy wszyscy rodzice będą umieli z tego dobrze skorzystać, ale to już zupełnie inna sprawa” mogliśmy przeczytać.

Zobacz również: Dzieci Leszka Lichoty i Ilony Wrońskiej po latach nauki w domu powróciły do szkoły. Szybko się rozczarowały

Marta Wojtal

Joanna Racewicz, Igor Janeczek, VIVA! 25/2021

Marta Wojtal

Joanna Racewicz, Igor Janeczek, VIVA! 25/2021

Iza Grzybowska
Reklama

Joanna Racewicz, Igor Janeczek, VIVA! 2010

Reklama
Reklama
Reklama