Joanna Liszowska: „Doszłam też do takiego momentu, kiedy mogę czuć się szczęśliwa, nawet kiedy nie ma mężczyzny przy moim boku”
Aktorka podkreśla, że jej życie dopiero się rozkręca
- Redakcja VIVA!
Debiutowała w spektaklu „Siedem grzechów głównych”. Dwadzieścia lat później zagrała monodram „Siedem sekund wieczności”. Joanna Liszowska przekroczyła magiczną czterdziestkę, ale mówi, że jej życie dopiero się rozkręca. Czy wierzy w magię liczb? Czy jest pogodzona z wiekiem? Jaką jest matką? I czy nie opuściło jej poczucie humoru? Sprawdzała Katarzyna Piątkowska.
Jak byś określiła siebie, kobietę po czterdziestce?
Kobieta po czterdziestce… jak to poważnie zabrzmiało (śmiech). Jestem kobietą silną, świadomą, jednak nieustająco trochę zwariowaną.
(...)
Jesteś aktorką i cały czas jesteś poddawana ocenom. A one nie zawsze są pozytywne.
Na konstruktywną krytykę dotyczącą mnie jako aktorki, mojej pracy na scenie, mojej roli jestem jak najbardziej otwarta. Takie opinie pozwalają mi się rozwijać i bardzo chętnie je przyjmuję. Oczywiście jest dla mnie bardzo ważne, aby widz po skończonym spektaklu wyszedł z mojego monodramu z poczuciem, że warto było spędzić ze mną te półtorej godziny w teatrze. Ale krytyka, która w gruncie rzeczy jest tylko przytykiem, opinie niepytanych o zdanie ktośków-cośków, czyli osób bez twarzy, bez nazwiska, z prywatnym kontem na Instagramie, przestają mnie zajmować. Jest taki mechanizm w człowieku, że podobno, kiedy podejdzie do ciebie dziesięć osób, dziewięć powie ci coś miłego, a jedna zrobi przytyk, to niestety w głowie pozostaną słowa tylko tej jednej osoby. Mam wrażenie, że kiedyś tak funkcjonowałam. Teraz chcę doceniać i słyszeć tę pozostałą dziewiątkę. Postanowiłam otaczać się życzliwością. A fakt, że komuś nie podobają się moje włosy, fryzura czy figura… trudno. Myślę, że z tego powodu pod koniec dnia ani życie tamtej osoby nie będzie lepsze, ani moje nie będzie gorsze. Jest przepiękne stare powiedzenie „De gustibus non disputandum est”, o gustach się nie dyskutuje. Gustów jest tyle, ile ludzi i należy je szanować.
Zobacz też: Joanna Liszowska już tak nie wygląda! Aktorka zmieniła kolor włosów!
Czy tego uczysz swoje dzieci?
Owszem. Miłe rzeczy można powiedzieć każdemu, zawsze i wszędzie. Jeśli tylko się to poczuje. Natomiast krytykować, wytykać – najpierw trzeba się zastanowić, po co w ogóle się to robi, potem trzeba się postawić na miejscu osoby, która miałaby to usłyszeć lub przeczytać. I wtedy wszystko powinno stać się jasne. Jeśli cały czas miałabym zwracać uwagę na to, co inni o mnie myślą, nie byłabym wolna i w pełni sobą, bo cały czas żyłabym, starając się spełnić czyjeś oczekiwania. A ponieważ nie można zadowolić wszystkich, najlepiej zadowolić siebie (śmiech). Oczywiście, że nie da się na takie przytyki być całkowicie obojętnym, ale wydaje mi się, że warto pracować, aby tym małym rzeczom poświęcać jak najmniej czasu i energii. W życiu jest o wiele więcej dużo przyjemniejszych i dużo ważniejszych spraw.
Jaką jesteś matką?
Chyba nie mnie to oceniać. Dowiem się za kilka lat. Ale na pewno robię wszystko, co w mojej mocy, żeby dziewczyny czuły się kochane i bezpieczne. I miały pewność, że zawsze zostaną wysłuchane. Oczywiście moim marzeniem, jak chyba każdej matki, jest, żeby wyrosły na mądre, silne i wrażliwe kobiety. Wierzę, że dzięki temu będą wiedziały, co daje im prawdziwe szczęście i będą potrafiły je pielęgnować.
Ty wiesz już, co daje Ci szczęście?
Powiem ci, że czasem wystarczy, że otworzę oczy, zobaczę, że jest słońce, że będzie kolejny gorący dzień i już jest dobrze. Jak wiesz, od zawsze działałam na baterie słoneczne i nic się w tym względzie nie zmieniło (śmiech). Ale tak poważnie… miłość zawsze była największą wartością w życiu i tu też nic się w tym względzie nie zmieniło. A dzięki moim dwóm skarbom mogę każdego dnia przeżywać, czuć i trwać w najczystszej, najpiękniejszej, najbardziej bezwarunkowej miłości, jaką można dostać i dawać. Doszłam też do takiego momentu, kiedy mogę czuć się szczęśliwa, nawet kiedy nie ma mężczyzny przy moim boku. Chociaż, co tu kryć, dzielenie z kimś życia, kochanie, bycie kochanym jest cudowne i fantastyczne, i absolutnie możliwe w każdym wieku. Jestem tego pewna.
Mówi się, że w pewnym wieku już pewnych rzeczy nie wypada.
Oj tam, oj tam. Nie wypada to oceniać ludzi po okładce, zaglądać komuś do portfela, kierować się zawiścią, ranić innych. Tego nie wypada. Dlaczego z wiekiem mamy się ograniczać? Dzisiaj wiem, że najlepsze jeszcze wciąż przede mną, że teraz właśnie pojawia się coraz więcej wspaniałych możliwości, nowych dróg, które chciałabym odkryć. Czy to oznacza, że z wiekiem mamy przestać być sobą? Zgubić swój temperament? Nigdy w życiu! Czasem obserwuję sobie tę moją najpiękniejszą kobietę na świecie, za jaką uważam JLo. Dwadzieścia lat temu wystąpiła na rozdaniu nagród Grammy w słynnej wydekoltowanej sukni Versace. Wtedy postrzegałam ją jako bardzo ładną, ale bardzo niepewną siebie dziewczynę. W zeszłym roku zamykała pokaz domu mody Versace w nieco odważniejszej wersji tej kreacji sprzed lat. Na wybieg wyszła odważna, zmysłowa kobieta, w stu procentach świadoma swojej kobiecości, swojej seksualności. I wydaje mi się, że tak jak pewnie kroczyła po wybiegu, tak pewnie kroczy przez życie, osiągając cele, które sama sobie wyznacza. Taka przemiana kobiety bardzo mi się podoba. Kiedyś w wywiadzie Oprah Winfrey powiedziała, że my, kobiety, mamy nieograniczone możliwości, aby spełniać marzenia, jesteśmy just limitless. Tylko że same sobie w naszych głowach nakładamy blokady, które nie pozwalają nam poczuć się wspaniałymi. Nie bez przyczyny zapamiętałam ten fragment.
Cały wywiad w nowej VIVIE! w sprzedaży od czwartku, 12 sierpnia.
Zobacz również: Joanna Liszowska w odważnej kreacji na ramówce Polsatu!
Co jeszcze w VIVIE! 15/2021?
Mariola Bojarska-Ferenc i Ryszard Ferenc pobrali się 30 lat temu. Jaki jest ich przepis na szczęście i ogień w związku?
Jacek Poniedziałek - brutalnie szczery w rozmowie o swoim upadku i odrodzeniu się, a także miłości.
Teresa Skolimowska o tym, czy czas leczy rany? 12 lat po śmierci córki, wybitnej sportsmenki Kamili Skolimowskiej, jej matka stawia pytania.
Kobiece historie: Supermodelki lat 60. i 70.: Veruschka, Hutton, Twiggy, Hall... Na czym polegał ich fenomen?
A także, miasta miłości. Barcelona, miasto wizjonerów sztuki – Gaudiego, Picassa, Miró i raj zakochanych.